Upominała się o prawa kobiet, współorganizowała protesty przeciwko bezrobociu i brakom podstawowych usług publicznych. Za to została zastrzelona przez nieznanych sprawców. Historia Suad al-Ali przypomina, że piętnaście lat po amerykańskiej interwencji, uzasadnianej „budowaniem demokracji”, Irak pozostaje zrujnowanym państwem bezprawia.
46-latka została śmiertelnie postrzelona w biały dzień, na ulicy w centrum Basry. Mąż, z którym szła, również został poszkodowany. Do tej pory żadna organizacja nie przyznała się do zorganizowania zamachu, co rodzi najróżniejsze wytłumaczenia – od tego, że kobietę zamordowali islamscy fundamentaliści, bo była aktywna w życiu publicznym miasta, zamiast zajmować się wyłącznie wychowaniem czwórki dzieci, poprzez sugestie, że była niewygodna dla proirańskich bojówek. Oczywiście jest też wersja wskazująca na to, że Suad al-Ali pozbyło się państwo: kobieta była wszak współorganizatorką i najbardziej rozpoznawalną niemęską twarzą protestów, jakie wstrząsnęły Basrą w tym roku dwa razy. Najpierw w lipcu, a potem w sierpniu i wrześniu mieszkańcy miasta wychodzili na ulice i grozili wtargnięciem na pobliskie pola naftowe. Żądali, by państwo w końcu zapewniło w drugim co do wielkości ośrodku miejskim w Iraku porządne instalacje energetyczne oraz wodociągi.
W drugiej kolejności demonstranci domagali się podjęcia kroków na rzecz walki z bezrobociem i korupcją. Podczas jednej z manifestacji podpalono siedzibę miejscowego gubernatora. Dwanaście osób zginęło, gdy policja zabrała się za rozpędzanie zgromadzeń protestacyjnych.
Suad al-Ali nie była radykałką: podobnie jak reszta demonstrantów domagała się spełnienia podstawowych potrzeb mieszkańców. Także organizacja broniąca praw człowieka, którą kierowała, stawiała sobie raczej umiarkowane cele – organizowała seminaria i warsztaty dla obywatelek i obywateli, chcących krok po kroku zmieniać na lepsze swoje najbliższe otoczenie. Mimo to kobieta, podobnie jak inni uczestnicy protestów w Basrze, od dawna otrzymywała pogróżki. Media irackie sugerowały także, że liderzy wystąpień są opłacani przez Arabię Saudyjską, Iran, Izrael lub USA (zależnie od afiliacji politycznej).