„Ten statek nigdy nie zobaczy włoskiego portu!” – odgrażał się jeszcze w sobotę Matteo Salvini. I rzeczywiście, „Aquarius” nadal szuka wśród europejskich państw chętnego, by przygarnąć uchodźców uratowanych u wybrzeży Libii.
Jest ich 141, w tym 67 dzieci bez opieki. Większość pochodzi z Erytrei i Somalii. Wielu z nich skarżyło się załodze, że byli przetrzymywani w obozach przejściowych w niehumanitarnych, urągających ludzkiej godności warunkach.
– Kiedy wkraczasz na terytorium Libii, zabierają ci paszport i drą go na kawałki na twoich oczach – relacjonował jeden z uratowanych Lekarzom Bez Granic. – Kiedy znajdziesz się w strefie granicznej i jedne drzwi już się za tobą zamknęły, a kolejne nie chcą się otworzyć, twoją jedyną drogą, aby wydostać się z tego więzienia, jest morze.
Migranci zostali uratowani w piątek i sobotę. Część z nich spędziła na morzu już 35 godzin. „Aquarius” zgarnął ich z dwóch łódek – od SOS Mediterranee i Lekarzy bez Granic. Następnie w sobotę 11 sierpnia próbował przebić do brzegu we Włoszech ale szef MSW Włoch powtórzył swój manewr z czerwca i kolejny raz nie wpuścił „Aquariusa”, każąc mu szukać innego portu.
W rozmowie z dziennikarzami RAI Stwierdził, że „Aquarius” jest własnością niemieckiego armatora i pływa pod banderą Gibraltaru. Potwierdził to na Twitterze minister ds. transportu Danilo Toninelli – i zasugerował w związku z tym, by statek przybił do portu w Libii lub Wielkiej Brytanii.
Ale Libia jest wykluczona. Szefowa SOS Mediterranee Sophie Beau powiedziała dla France Info, że „bezpieczny port to taki, w którym ludzie mogą uzyskać schronienie. Absolutnie nie gwarantuje tego Libia”.
Obecnie statek znajduje się niedaleko Lampedusy, gdzie czeka, aż któryś z unijnych krajów podejmie wreszcie decyzję. Przyjęcie uchodźców zaproponowała dziś Rada Miejska Barcelony, ale nie wyraził na to zgody rząd Hiszpanii, twierdząc, iż „nie jest to najbezpieczniejszy port”. Władze miasta stwierdziły, że w razie potrzeby ponowią ofertę. Sytuacja jest rozwojowa.