26 kwietnia 2024

loader

Po Leopardach czas na samoloty

fot. US Air Ofrce

An F-16 Fighting Falcon from the 138th Fighter Wing, Tulsa Air National Guard Base, Okla., flies behind a KC-135R Stratotanker April 25, 2019. The Stratotanker, from the 507th Air Refueling Wing at Tinker Air Force Base, Okla., refueled four 138th FW F-16 Fighting Falcons during flight operations over Kansas. (Courtesy photo by Mike Killian)

Obiecane przez Niemcy i Stany Zjednoczone Leopardy i Abramsy będą bardzo przydatne dla Ukrainy w obliczu przyszłych rosyjskich ofensyw. Ponad setka czołgów może przynieść zmianę na froncie, ale do wygrania wojny potrzeba znacznie więcej. 

Presja była olbrzymia, ale spóźnione prezenty w końcu dotrą na Ukrainę. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wykonał olbrzymi krok naprzód i po miesiącach dyskusji oraz kontrowersji związanych ze wstrzymywaniem się od tej kluczowej dla dalszego przebiegu wojny decyzji w końcu mamy zielone światło dla dostawy Leopardów II z zasobów armii niemieckiej, a także z krajów sojuszniczych, które wyrażają chęć wysłania tych czołgów na Ukrainę.

W pierwszym etapie Niemcy dostarczą kompanię 14 czołgów Leopard 2 A6 z zapasów Bundeswehry. Inni europejscy partnerzy przekażą czołgi ze swej strony – poinformował w oświadczeniu rzecznik rządu Steffen Hebestreit. Szkolenie ukraińskich załóg w Niemczech ma się rozpocząć szybko. Oprócz szkolenia pakiet pomocowy obejmie również logistykę, amunicję i konserwację sprzętu.

Niemożliwe staje się możliwe

W ślad za przełomową decyzją Niemców poszedł prezydent USA Joe Biden, który wbrew poprzednim oświadczeniom Amerykanów (przekazanie czołgów M1 Abrams Ukrainie miało być niemożliwe z powodów logistycznych) ogłosił ich wysłanie na rosyjsko-ukraiński front. Będzie to 31 maszyn odpowiadających jednemu ukraińskiemu batalionowi. Obok czołgów USA dostarczą też 8 pojazdów zabezpieczenia technicznego M88.

Biden powiedział w wystąpieniu w Białym Domu, że dostawy czołgów są konieczne ze względu na spodziewane wiosenne kontrofensywy, po to, by wyzwolić ukraińskie terytorium i na potrzebę wzmocnienia ukraińskich sił przed atakami Rosji. Dodał, że podjął tę decyzję za radą szefa Pentagonu Lloyda Austina.

Zaznaczył, że choć dostarczenie amerykańskich czołgów zajmie trochę czasu, szkolenie ukraińskich załóg rozpocznie się „tak szybko, jak to możliwe”.

Pytany, czy Scholz zmusił go do zmiany zdania w sprawie wysłania Abramsów wbrew trudnościom logistycznym wskazywanym przez Pentagon, Biden odparł: „Niemcy do niczego mnie nie zmuszały. Chcieliśmy pokazać, że będziemy wszyscy razem, tak jak mieliśmy zamiar to zrobić od początku”.

Czołgów trzeba więcej

Ukraina potrzebuje kilkuset czołgów, aby móc stawić czoła Rosjanom, twierdzi były dowódca niderlandzkich wojsk lądowych Mart de Kruif. Holenderski generał powiedział, że sojusznicy Ukrainy zdecydują się dostarczyć jej w najbliższych miesiącach więcej czołgów niż tylko niemieckie Leopardy 2. Być może niebawem do amerykańskich i niemieckich czołgów dołączą te produkcji francuskiej. Prezydent Francji Emmanuel Macron, jak sam mówi, „nie wyklucza” dostawy czołgów podstawowych Leclerc. Jednak żadna decyzja nie została jeszcze podjęta.

„Już sto czołgów może przynieść dużą zmianę na froncie” – powiedział natomiast w programie telewizji publicznej „Nieuwsuur” Bob Deen ekspert ds. Europy Wschodniej w Clingendael Institute. Jego zdaniem, patrząc na to jak wiele krajów deklaruje obecnie pomoc w wysłaniu czołgów na Ukrainę, zgromadzenie tej liczby jest już realne.

Według Deena Rosja będzie „polować” na dostarczone pojazdy i próbować je zniszczyć. „Jeśli to się powiedzie, Putin będzie to wykorzystywać propagandowo” – twierdzi ekspert Clingendael Institute.

Czołgi same nie wygrywają wojen

Analityk Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS) Franz-Stefan Gady na łamach „Financial Times” zwraca uwagę, że w czasie toczącej się w Niemczech debaty na temat tego, czy przekazać Ukrainie czołgi Leopard 2, zaczęto przeceniać ich znaczenie na polu bitwy, gdyż to nie same czołgi wygrywają wojny.

„Zarówno (kanclerz Olaf) Scholz, jak i wspomniani komentatorzy (mówiący, że Leopardy są kluczem do zwycięstwa) przecenili wpływ poszczególnych elementów wyposażenia na przebieg wojny. Siła militarna nie zależy od jednej platformy – opiera się na strukturze wojska, doktrynie, logistyce i zaopatrzeniu oraz czynnikach niematerialnych, takich jak morale, szkolenie i przywództwo. Ta skumulowana całość jest trudna do zmierzenia” – pisze.

Jak wyjaśnia, w przypadku Leopardów, skuteczność na polu walki będzie w dużej mierze zależała od zdolności Ukrainy do prowadzenia tzw. operacji połączonych, gdzie mocne strony jednej platformy lub systemów uzbrojenia uzupełniają mocne i słabe strony innej. Wskazuje, że Leopardy 2 najlepiej byłoby rozmieścić obok opancerzonych wozów bojowych piechoty, artylerii samobieżnej, systemów obrony powietrznej i wojny elektronicznej, a to można osiągnąć jedynie poprzez intensywne szkolenia, zmiany w doktrynie oraz stały dopływ zachodniej broni i amunicji.

„Ukraina wykorzystuje obecnie swoją flotę sowieckich czołgów podstawowych raczej w misjach wsparcia ogniem pośrednim niż w walce czołgów przeciw czołgom. Aby w pełni wykorzystać Leoparda 2 (który ma lepsze opancerzenie i celniejsze działa niż rosyjskie czołgi), Kijów musiałby opracować nową strategię działań ofensywnych” – zauważa Gady. 

Kolejnym krokiem samoloty?

Franz-Stefan Gady dodaje też, że czołgi nie są ostatnim dużym pakietem uzbrojenia, którego Ukraina będzie potrzebowała od Zachodu, bo kolejnym mogą być załogowe samoloty bojowe.

Podobnego zdania jest Greg Bagwell, marszałek w stanie spoczynku Królewskich Sił Powietrznych (RAF). „Istnieje aksjomat wojskowy, że tylko armie mogą zająć i utrzymać teren. Prawdą jest również, że armie nie zajmują i nie utrzymują długo terenu bez wsparcia lotniczego. Wraz z wiadomością, że sojusznicy wysyłają na Ukrainę nowoczesne czołgi, jeszcze pilniejsze jest wysłanie samolotów, o które Kijów prosił od wczesnych faz tej wojny” – pisze w „Daily Telegraph”.

Wskazuje, że dotychczasowy, fragmentaryczny i powolny, transfer uzbrojenia dla Ukrainy jest raczej strategią, by ona nie przegrała, podczas gdy celem wojny powinno być to, aby wygrała, a to oznacza przywrócenie jej integralności terytorialnej, ale też wzmocnienie jej na tyle, by była w stanie odeprzeć ewentualne przyszłe agresję.

„Kiedy to zrozumiemy, staje się oczywiste, że Ukraina potrzebuje samolotów bojowych o wystarczających możliwościach, w odpowiedniej ilości, z bezpiecznym łańcuchem dostaw. Potrzebuje również samolotów, które można szybko zintegrować przy minimalnym wsparciu. Nie umniejszam wysiłku, jaki trzeba włożyć, aby to osiągnąć, ale Ukraińcy już pokazali, że są niezwykle zdolni do adaptacji i wierzę, że tak będzie nadal. Dopasowując popyt do podaży, uważam, że F-16 jest zdecydowanie najsilniejszym kandydatem do dozbrojenia ukraińskich sił powietrznych” – przekonuje Bagwell.

„Być może nawet ważniejsze jest to, że przekazanie samolotów bojowych będzie jeszcze mocniejszym sygnałem dla Rosji, że tej wojny nie może wygrać. Nigdy” – konkluduje.

Samoloty wyśle Holandia?

„Dostarczenie kilkudziesięciu czołgów jest znaczącym krokiem naprzód, ale może nie być militarnie decydujące. Zamiast tego Zachód może być zmuszony do rozważenia w ciągu kilku tygodni kolejnej testującej jedność decyzji o dostarczeniu Ukrainie sprzętu” – przewiduje holenderski minister spraw zagranicznych Wopke Hoekstra. Poinformował, że rząd w Hadze jest gotów rozważyć ewentualną prośbę Ukrainy w sprawie dostarczenia samolotów wielozadaniowych F-16AM/BM. 

Kolejna bezsensowna czerwona linia?

Deklarację holenderskiego ministra, osłabił na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Mark Rutte. Powiedział on, że przekazanie F-16, które służą do ataku, a nie obrony, to byłby „zbyt duży krok”.

Podobnego zdania jest kanclerz Olaf Scholz, który zapowiedział, że wysłanie czołgów będzie czerwoną linią dla dalszego wsparcia militarnego Ukrainy. Scholz w trakcie debaty w Bundestagu wykluczył dostawy myśliwców oraz rozmieszczenie wojsk lądowych. 

Przypomniał, że kiedy wkrótce po rozpoczęciu wojny w Ukrainie dyskutowano o wprowadzeniu stref zakazu lotów, on i prezydent USA Joe Biden stwierdzili, że nie zrobią tego. „To stanowisko nie uległo zmianie, i nic się w nim nie zmieni w przyszłości” – podkreślił kanclerz.

A szkoda, bo Bundeswehra posiada 93 wielozadaniowe samoloty bojowe Tornado, które wkrótce zostaną wycofane z eksploatacji i zastąpione przez nowo zakupione F-35. Ukraińcy z pewnością by nie pogardzili, bo to przecież wciąż potężne maszyny. Jednak warto zauważyć, że wysłaniu czołgów początkowo też kanclerz się sprzeciwiał, a jednak zmienił zdanie.

Tymczasem rzecznik Dowództwa Sił Powietrznych Ukrainy Jurij Ignat twierdzi, że Stany Zjednoczone zdecydowały już o typie samolotu, który zostanie dostarczony Siłom Powietrznym Ukrainy. „Nasi piloci pojechali już do Stanów Zjednoczonych, a środki na szkolenie zostały już rozdysponowane” – napisał Ignat. 

Szkolenie przechodzi również personel naziemny. Jest to bardzo ważny element, którego nie można pominąć. Dlatego proces ten nie jest tak prosty, tak jak przygotowanie infrastruktury – również tutaj Ministerstwo Infrastruktury przyłączy się, aby przygotować infrastrukturę naszych lotnisk wojskowych do odbioru takiego sprzętu. Podejmowane są wszelkie wysiłki, aby nasze marzenie o przejściu na ten samolot zostało zrealizowane tak szybko, jak to możliwe – dodał rzecznik wojsk lotniczych Ukrainy.

Amerykanie, póki co nie odnieśli się do jego słów, ale faktem jest, że 15 lipca Izba Reprezentantów Kongresu USA zatwierdziła pakiet szkoleniowy o wartości 100 mln dolarów na rzecz ukraińskich pilotów wojskowych, którzy mieli zostać przeszkoleni na samoloty wielozadaniowe F-15 i F-16.

Według portalu Defence24.pl deklaracja ta mogłaby oznaczać nowe otwarcie. W sprawie dostaw samolotów na Ukrainę minister obrony Słowacji Jaroslav Nagy poinformował, że jego kraj gotowy do rozmów na temat przekazania Ukrainie swoich myśliwców MiG-29. „Gdyby Polska dogadała się ze Słowacją i zostałyby przekazane wszystkie nasze i słowackie MIG-i, w sumie ok. 40-45 samolotów, to byłaby już spora siła. Przede wszystkim MIG-29 to maszyny, które Ukraina bez żadnego dodatkowego treningu jest w stanie od razu obsługiwać. Ma do nich zapas części, przeszkolonych pilotów i w zasadzie całą infrastrukturę. Samoloty trafiłyby na Ukrainę, miałyby przemalowane barwy, jeden dzień szkolenia i następnego dnia pojawiłyby się na ukraińskim niebie” – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Tomasz Drewniak. Nieoficjalnie natomiast mówi się, że część polskich samolotów może być na terenie Ukrainy już od zeszłego roku.

Eksperci spekulują, że na dziewiątym posiedzeniu Grupy Kontaktowej do spraw Obrony Ukrainy (Zrzeszającej ponad 50 państw), które ma odbyć się w lutym, zostaną podjęte decyzje w sprawie nowych dostaw różnego rodzaju uzbrojenia. Być może to amerykańskie F-16 przyspieszą zakończenie wojny. Wbrew temu, co twierdzi Olaf Scholz nie jest to wykluczone skoro amerykanie uwzględnili już dawno szkolenia ukraińskich pilotów na tego typu maszynach w swoim budżecie.

JM/PAP

Redakcja

Poprzedni

Sztuczny głód mieszkaniowy

Następny

Produkcja chińskiej herbaty wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO