7 listopada 2024

loader

Socjaliści przeciw dyktaturze

– Jesteśmy większością! – wołali aktywiści witający Luisa Arce Carcatorę, kandydata Ruchu na rzecz Socjalizmu (MAS) w zaplanowanych na 3 maja wyborach prezydenckich w Boliwii, na lotnisku w El Alto.

Luis Arce to postać symboliczna. Był ministrem gospodarki w kolejnych rządach Evo Moralesa od 2006 do jego obalenia przez skrajnie prawicowych puczystów w 2019 r., jedynie z kilkunastomiesięczną przerwą na podreperowanie zdrowia.

Cudotwórca

To on nadzorował wielkie nacjonalizacje przeprowadzone przez boliwijskich socjalistów: upaństwowienie sektorów naftowego i gazowego oraz firm energetycznych, co zapewniło największej w historii liczbie mieszkańców kraju dostęp do energii. W ciągu trzynastu lat Moralesa liczba żyjących w ubóstwie w kraju spadła o 42 proc., a w społecznościach boliwijskich Indian – o blisko 2/3. Boliwijska „La Diaria” nazywa Arce współautorem cudu gospodarczego.

Minister nigdy nie ukrywał, kim się inspiruje i na jakich podstawach buduje wyobrażenie o bardziej sprawiedliwym społeczeństwie: nie raz w publicznych wystąpieniach ten wykształcony w Wielkiej Brytanii ekonomista cytował Marksa i Engelsa. W wywiadzie z „Wall Street Journal” bez kompleksów oznajmił: – My, lewica, zarządzamy gospodarką lepiej od prawicy.

Sojusz wsi i miasta

Szykując się do majowych wyborów, MAS liczy właśnie na to, że mimo represji ze strony prawicowego rządu utrzyma swoją bazę wśród Indian i klasy pracowniczej, mobilizowanej przez bojowe związki zawodowe. A także, że bazę rozszerzy, konsekwentnie przypominając o osiągnięciach z ostatnich lat i zestawiając je z tym, co dały (czy też: co zabrały) ludziom rządy prawicowe na kontynencie.

Siłę perswazji partia chce wzmacniać środkami symbolicznymi. Arce, biały mężczyzna z miasta, wystartuje w parze z kandydatem na wiceprezydenta, który jest z pochodzenia Indianinem. David Choquehuanca, były minister finansów, był faworytem części ruchów społecznych, które nie przestały organizować oporu przeciwko „rządowi” Jeanine Anez także po tym, gdy Evo Morales opuścił Boliwię. Według Moralesa, kierującego MAS z azylu w Argentynie, para Arce-Choquehuanca to „łączność między miastem a wsią, ciałem i duszą, wspólnie pracujących nad tym, by inna Boliwia była możliwa”.

Przeprowadzane w kraju badania sondażowe zapowiadają zdecydowaną socjalistyczną większość w parlamencie i kolejnego lewicowego prezydenta. Nawet 70 proc. obywatelek i obywateli Boliwii chce powrotu do władzy ludzi obalonego w listopadzie Moralesa!

Prawica nie cofnie się przed niczym

Ale Arce wie, w jakich okolicznościach będzie walczył o prezydenturę, a partia o mandaty: przyznał, że nie ma żadnych gwarancji, iż proces wyborczy nadzorowany przez „rząd” Jeanine Anez będzie faktycznie wolny.
W Boliwii po puczu miała miejsce prawdziwa czystka wymierzona w zwolenników Evo Moralesa. Popierających MAS wyrzucono z państwowych posad, Trybunał Wyborczy w Boliwii składa się od czasu puczu z nominatów skrajnej prawicy. Były również przypadki siłowego rozpędzania demonstracji socjalistycznych i indiańskich oraz morderstw działaczy związkowych.

Gdy podano do wiadomości nazwisko kandydata MAS, przedstawiciele dyktatury najpierw zastrzegli, że nie będą przeszkadzać mu w kampanii, a już w ogóle nie ma mowy o jego aresztowaniu; przecież według ich narracji w kraju właśnie po obaleniu Moralesa zapanowała demokracja. Natychmiast jednak poradzili mu, by „z przyzwoitości” prowadził swoją kampanię… cicho i dyskretnie. W latynoamerykańskich realiach, w ustach polityków wspieranych przez Amerykanów, w zasadzie są to pogróżki.
Nie przebierał w słowach także Rafael Quispe, postawiony przez Anez na czele Funduszu Rozwoju Ludów Rdzennych. Prawicowy polityk głośno wyrażał nadzieję, że kiedy tylko Luis Arce przyleci z Argentyny do Boliwii, stanie oko w oko z policją i prokuratorem, a potem trafi do więzienia. Nietrudno dostrzec, że metodą na wyeliminowanie byłego ministra ma być to samo, co niegdyś w przypadku Luli w Brazylii – oskarżenia o korupcję.

Oskarżenia wyssane z palca

Z osobą Arce nie wiązały się w przeszłości żadne głośne skandale ani nawet względnie wiarygodne pogłoski o nieuczciwości czy kumoterstwie, ale Prokurator Heidi Gil zapowiedziała 25 stycznia, że przyjrzy się bardzo uważnie właśnie temu, jak za rządów Moralesa był zarządzany Fundusz Rozwoju Ludów Rdzennych i czy nie da się w nim znaleźć żadnych przekrętów. To wyjątkowa bezczelność: jeśli Boliwijczycy mieliby uwierzyć w nieuczciwość socjalistycznych ministrów, to stanowczo nie w obszarze wydatkowania pieniędzy na wspieranie rdzennych ludów. Tym bardziej, że wiadomość o ściganiu Luisa Arce padła kilka dni po przedstawieniu go jako kandydata MAS.

W Brazylii Lula poszedł do więzienia, chociaż robotnicy deklarowali, że będą go bronić, Partia Pracujących nie była w stanie znaleźć równie charyzmatycznego symbolu i poniosła w wyborach prezydenckich fatalną w skutkach porażkę. Boliwijscy socjaliści mają Moralesa na wygnaniu, a w kraju tysiące zdeterminowanych zwolenników. Czołowy polityk MAS Sergio Choque zapowiedział, że Luis Arce pozostanie kandydatem jego partii w wyborach prezydenckich, nawet jeśli trafi za kratki. Determinacja socjalistów jest wielka.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

200-lecie „Podróży do Ciemnogrodu”

Następny

Francuzi się nie poddają

Zostaw komentarz