7 listopada 2024

loader

„Szturmem chcieli zdobyć niebo…”(cz. VI)

„Ludzie sami tworzą swoją historię, ale nie tworzą jej dowolnie, nie w wybranych przez siebie okolicznościach, lecz takich, w jakich się bezpośrednio znaleźli, jakie zostały im dane i przekazane”.
Karol Marks

Komuna – taką nazwę przyjmowało wiele organizacji samorządowych miast średniowiecznej Europy. Występowały one z hasłem: libertas et pax czyli wolność i pokój. Mieszkańcom ówczesnych miast chodziło o uwolnienie się spod ciężaru hierarchicznego systemu zależności osobowych, jakim był feudalizm i urzeczywistnienie pragnienia życia w świecie bez wojen, bandytyzmu na drogach oraz wszelkich czynników naruszających ich wyobrażenie o commune bonum czyli o dobru powszechnym. Zdając sobie przy tym sprawę, że nie mają dość mocy by naprawić cały świat, usiłowali wprowadzać harmonię wewnątrz własnej społeczności i zabezpieczyć ją przed wszelkimi zagrożeniami z zewnątrz. Efektem tych działań były między innymi mury obronne, które stanowiły wspólną własność (communia) obywateli danego miasta.
We Francji ruch komunalny rozpoczął się w drugiej połowie XI wieku. Do tego czasu ludność miejska tego kraju znajdowała się pod całkowitą władzą seniora, do którego należał teren danego miasta. „Feudałowie – jak informują autorzy III tomu Historii Powszechnej opracowanej przez Akademię Nauk ZSRR – obciążali ludność miejską podatkami i rozmaitymi powinnościami. Opodatkowaniu podlegało wszystko – majątek ruchomy i nieruchomy, żywność i wyroby rzemieślnicze, ziemia i woda. Senior ściągał wszędzie cła drogowe: u bram miasta, na mostach, a nawet przy przejściu z jednej dzielnicy do drugiej, kiedy miasto, jak to często się zdarzało, podlegało kilku seniorom”.
„Struktura własności feudalnej i skomplikowane przywileje klasy panującej – pisze wybitny znawca tematu Jan Baszkiewicz – utrudniały normalne funkcjonowanie organizmów miejskich. Formalistyczny, niekompetentny w sprawach ekonomiki miejski sąd feudalny nie umiał rozstrzygnąć mieszczańskich spraw”. Miasta w miarę swego rozwoju potrzebowały usunięcia tych wszystkich hamulców i utworzenia nowych struktur administracyjnych oraz prawnych. „Ruch komunalny – cytuję ponownie Jana Baszkiewicza – zaczynał się od sprzysiężenia (communio), którego uczestnicy zobowiązywali się wspierać wzajemnie. Hasło komuny nie od początku było rozbudowanym programem pozytywnym…” Bywało, że miasta uniezależniały się od władzy feudalnej na podstawie ugody z nią albo w efekcie zbrojnych przeciwko niej wystąpień. „Mieszczanie – czytamy w III tomie Historii Powszechnej opracowanej przez Akademię Nauk ZSRR – opanowywali fortyfikacje miejskie, składali przysięgę, że będą sobie wzajemnie pomagać, znosili administracyjne i sądowe prawa seniorów, wybierali swój własny zarząd i nie tylko bronili się przed feudałami we wewnątrz miasta, ale nie raz sami napadali na zamki”. Tak było – pisze Jan Baszkiewicz – w normandzkim mieście Mans w 1070 r., w 1076 r. we flandryjskim Cambrai, w 1111r. w Laon. Relację o powstaniu w Laon przekazał kronikarz Gilbert de Nogent. Miasto biskupie Laon zdołało okupić swą autonomię w układzie z biskupem Gaudri, klerem i możnymi. Król Ludwik VI układ ten zatwierdził. Gdy jednak biskupowi zabrakło pieniędzy, zaczął namawiać króla, by zlikwidował laońską komunę. Mieszczanie pragnęli kupić sobie królewską przychylność, ale biskup i możni ich przelicytowali. Naruszenie układów w sprawie autonomii miasta doprowadziły do powstania; biskup Gaudri został zabity, gdy znaleziono go w piwnicy, schowanego w pustej beczce. Ostatecznie dopiero w 1128 r. król Ludwik VI uznał autonomię Laon.
Bunty mieszczańskie, palenie okolicznych zamków (jak podczas powstania w Mans) i masakry oraz plądrowanie domów „buntowników” przez rycerstwo (jak w Cambrai) nie były zresztą regułą. Najwięcej oporów komunalnej autonomii stawiali panowie duchowni, zazdrośnie strzegący swych praw. Świeccy wielmoże łatwiej dawali się skusić ofertami pieniężnymi mieszczan. Duchowni kronikarze uważali ruch komunalny za świętokradczy spisek ludzi, których bogactwo pochodziło ze źródeł nieczystych” [m.ni. z handlu – przyp. LF]. Sama nazwa „komuna” budziła w nich głęboki sprzeciw. Wspomniany już Gilbert de Nogent (naoczny świadek dramatycznych wydarzeń w Laon), pisał: „To nowe i przebrzydłe słowo komuna>> oznacza, że poddani chłopi mają tylko raz w roku oddawać swoim panom normalną daninę, płacąc ustalone kary pieniężne za czyny sprzeczne z prawem. Od pełnienia zaś innych powinności, które zwykle nakłada się na serwów, zostają całkowicie zwolnieni”.
Przytoczony cytat jest z wielu świadectw wskazujących, że kościół katolicki swym autorytetem sankcjonował nierówności społeczne i wyzysk. Nauczając, że władza feudałów pochodzi od Boga, przekonywał lud, by ten spełniał narzucone przez panów feudalnych powinności i bez szemrania znosił ucisk oraz przemoc. Jednocześnie obiecywał za wszystkie męki na ziemi wieczny raj w niebie.


W tym miejscu na zasadzie dygresji – w dużym stopniu wyjaśniającej dlaczego niejednokrotnie ludzie poniżani i wyzyskiwani, a będący pod wpływem kościoła katolickiego, nie reagowali a nawet wrogo odnosili się do rewolucji niosących im wyzwolenie – zacytuję dość długi fragment tekstu z III tomu Historii Powszechnej opracowanej przez Akademię Nauk ZSRR:
„Kościół wpajał ludziom pogląd, że człowiek z natury jest skłonny do grzechu i bez pomocy kościoła nie osiągnie zbawienia i szczęśliwości na tamtym świecie. Biblijna legenda o grzechu pierworodnym Adama i Ewy, którzy nie posłuchali nakazu bożego i ulegli diabłu, za to wszyscy ich potomkowie (tzn. cała ludzkość) skazani zostali na dźwiganie piętna tego grzechu, a także nauka o grzechach popełnianych przez każdego człowieka były w ręku kościoła narzędziem duchowego terroru. Kościół nauczał (i uczy nadal), że wszystkich ludzi czekają po śmierci straszne kary za grzechy i że tylko kościół ma przyrodzoną moc udzielania rozgrzeszenia tj. uwalniania człowieka od męki pozagrobowej i zapewnienia mu rajskiej szczęśliwości po śmierci.
Kościół głosi, że kler ma możność udzielania rozgrzeszenia, gdyż święcenia kapłańskie dają mu odpowiednie uprawnienia i władzę. Prawo nadawania święceń kapłańskich mieli tylko przedstawiciele wyższego duchowieństwa, przez co kościół jeszcze bardziej umacniał autorytet kleru. Kościół naucza, że źródłami łask są tzw. sakramenty święte, których jest siedem: chrzest, bierzmowanie, sakrament ołtarza, pokuta, ostatnie namaszczenie, kapłaństwo i małżeństwo. Przez ustanowienie sakramentów kościół chciał przekonać wyzyskiwane masy o bezcelowości walki klasowej i zaszczepić im wiarę we wszechpotęgę kościoła jako jedynego posiadacza środka na ich „zbawienie”.
Kościół wmawiał masom, że pozbawienie człowieka łaski jest równoznaczne z pozbawieniem go nadziei na to zbawienie”. W średniowieczu, kiedy ideologia religijna panowała nad umysłami, indywidualne wyłączenie z kościoła lub zakaz sprawowania sakramentów i innych czynności kościelnych nakładany na cały kraj (na Zachodzie zwany interdyktem) były w ręku kościoła nadzwyczaj silnym środkiem oddziaływania na ludzi. Kościół posługiwał się także bardzo skutecznie wyłączeniem dla obrony swych posiadłości.
Z teorią wrodzonej skłonności ludzi do grzechu związana była nauka kościoła chrześcijańskiego o mękach pozagrobowych i o wszechobecnym potężnym diable, kuszącym człowieka do grzechów. Za główny grzech kościół i klasa panująca uważały bunt przeciwko feudałom świeckim i duchownym”.(…) „Kler rozumiał, że miejski ruch wyzwoleńczy zagraża ustrojowi społecznemu, który kościół sankcjonuje swoim autorytetem”.


Mimo, iż kościół katolicki dzięki stosowaniu subtelnych i uniwersalnych środków ideologicznego oddziaływania przyczyniał się w wiekach średnich do umacniania feudalizmu i tłumienia walki ludowej, to poczynając od schyłku XII w. wiele miast w Europie Zachodniej uzyskało karty komunalne, a w nich prawo do władz samorządowych, własnego sądownictwa, do nakładania podatków i organizowania służby wojskowej” (we Francji, oprócz wymienionych wcześniej, były to: Saint-Quentin, Beauvais, Noyon, Amnies, Soissons, potem Corbie i Saint-Riquir, Abbeville, Sens Étampes, Dijon, Saumur i in”. Ponadto miasta-komuny były zwolnione od zwykłych powinności na rzecz seniora – pańszczyzny i czynszu, jak również od różnych opłat. Ich obowiązki wobec panów feudalnych ograniczały się zwykle do płacenia raz w roku określonej, stosunkowo niewysokiej renty pieniężnej i wystawiania w wypadku wolny niewielkiego oddziału zbrojnego.
Nie wszystkie miasta w tamtym czasie zdobyły lub uzyskały samorząd (komunę). Niektóre – zwłaszcza małe – nie posiadające dostatecznie rozwiniętego rzemiosła i handlu i nie dysponujące niezbędnymi środkami finansowymi oraz siłami do walki o swoje prawa, pozostawały pod niepodzielnym zarządem administracji senioralnej.
Natomiast „duże miasta – cytuję fragment tekstu z III tomu Historii Powszechnej opracowanej przez Akademię Nauk ZSRR – zwłaszcza zbudowane na terenach królewskich, często nie otrzymywały samorządu, ale korzystały z prawa wybierania członków samorządu miejskiego, dzielących jednak władzę z mianowanym przez króla urzędnikiem lub innym przedstawicielem seniora. Takie prawa częściowego samorządu miał Paryż oraz wiele innych miast we Francji, np. Orlean, Bourges, Lorris, Lyon, Nantes, Charetes (…)
Miasta w walce z seniorami zdobywały pewne wolności, osiągając rożne stopnie emancypacji. Pod jednym względem osiągnięcia ich były jednakowe. Wszyscy mieszkańcy miast stali się wolni osobiście i wyzwolili się spod zależności feudalnej. Dlatego jeżeli chłop poddany zbiegł do miasta i mieszkał w nim przez określony okres – zwykle rok i jeden dzień – to stawał się wolnym i żaden senior nie mógł mu więcej narzucić zależności feudalnej. Wedle przysłowia niemieckiego: „Powietrze miejskie czyni człowieka wolnym” („Die Stadtluft macht frei”).


Paryż w średniowieczu (co najmniej od XIII w.; liczył wówczas 80 tys. mieszkańców) był miastem nie mającym we Francji konkurenta, a w skali europejskiej jednym z najważniejszych. Był nie tylko centrum produkcji i wymiany, ale miały tu swą siedzibę władze polityczne i kościelne. Na jego obszarze sąsiadowały ze sobą dwory królewskie (Luwr – od XII w. do 1672 r., a później Wersal) i biskupie, rezydencje możnych, kapituły, klasztory, kościoły, domy mieszczańskie, gospody, warsztaty rękodzielnicze, składy, kramy, sklepy… Jednym słowem krzyżowały się tu wpływy różnorodnych działań społecznych.
Feudalne warstwy rządzące, zwłaszcza kościelne z niechęcią a nawet nienawiścią odnosiły się do mieszańców miast ich sposobu bycia, aktywności i kultury. „Od XII w. – pisze Jan Baszkiewicz – pisarze kościelni prześcigali się w porównaniach miast do wszetecznego Babilonu i Niniwy, do Sodomy i Gomory, spalonych ogniem niebieskim. Pożary, tak często trawiące średniowieczne miasta, traktowano jako słuszną karę boską; dla teologów i publicystów duchownych doczesne miasto Babilon, stanowiło dokładne przeciwieństwo siedliska cnót, niebieskiej Jerozolimy. Biblia poucza, wywodził teolog Rupert z Deutz, że twórcą pierwszego miasta był bratobójca Kain: to przesadziło o moralnej wartości wszelkich miast. Teolog i historyk Jakub z Vitry pisał o Paryżu, że jak cuchnąca koza i owca nieczysta zgubnym przykładem pożera napływających zewsząd przybyszów i własnych mieszkańców oraz pociąga ich wraz z sobą w przepaść. Wtórował mu inny kościelny ideolog, Stefan z Tournai: w Paryżu jest tyle bluźnierstw, ile miejskich placów”.


Wraz z rozkładem feudalizmu (nastąpił on w XIV-XV w., chociaż jego przeżytki utrzymały się w wielu krajach europejskich do XVIII/XIX w.) rozprzestrzeniały się idee negujące autorytet kościoła katolickiego. Jednym z filozofów, który się do tego przyczynił był Jean Jacques Rousseau. Głosił on pogląd „że lud ma prawo rewolucyjnych zmian, przebudowy społecznej w każdej dziedzinie, może zmieniać prawa natury, nadać sobie nową religię, a nawet napisać zupełnie od nowa własną historię”(…) „Odrzucając racjonalizm dotychczasowej kultury Rousseau szukał ucieczki w hiperracjonalizmie projektu umowy społecznej; poprzez umowę społeczną chciał znieść jedną z przyczyn zła: nierówności społeczne wynikłe z pierwotnego przywłaszczenia ziemi”. „Ten, kto pierwszy – pisał Rousseau – ogrodził kawałek ziemi, powiedział to moje i znalazł ludzi dość naiwnych, by mu uwierzyć, był prawdziwym założycielem społeczeństwa. Iluż to zbrodni, wojen, morderstw, ile nędzy i grozy byłby rodzajowi ludzkiemu oszczędził ten kto by kołki wyrwał lub rów zasypał i zawołał do otoczenia: Uwaga! nie słuchajcie tego oszusta: będziecie zgubieni, gdy zapomnicie, że płody do wszystkich, ziemia do nikogo” (Rozprawa o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi).
Według Rousseau dotychczasowe państwa istniały z woli bogatych i dla zabezpieczenia ich interesów; umowa ma to odwrócić, stwarzając państwo na warunkach uznanych przez ogół, który dotychczas nie posiadł praw politycznych, co rzekomo jest sprzeczne z prawami natury”.(…) „Odrzucając wszelkie prawa natury – tak chrześcijańskie, jak i liberalne (nowożytne) Rousseau uznawał tylko absolutną i nieograniczoną pierwotną suwerenność ludu”.
Krytyka absolutyzmu, „teoria umowy społecznej”, idea suwerenności i równości ludu, odegrały wielką rolę w ideologicznym przygotowaniu Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Od tamtego czasu (dokładnie od 30 czerwca 1793 r.) zaczęło funkcjonować hasło: „Wolność, równość, braterstwo” (fr. liberté, égalité, fraternité).

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Odeszły dwie damy aktorstwa

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz