Turcja przeprowadziła w weekend ataki lotnicze na kilka miejscowości w północnej Syrii zamieszkałe przez Kurdów, których oskarża o zamach bombowy w Stambule, gdzie zginęło 6 osób a 81 zostało rannych. Bomby nie ominęły również kurdyjskiej opozycji w Iranie, której pozycje w rejonie miasta Irbil zbombardował tamtejszy rząd oskarżający ich o podsycanie trwających protestów.
Tureckie ministerstwo oświadczyło, że „naloty zostały przeprowadzone zgodnie z prawem do samoobrony zgodnie z artykułem 51 Karty Narodów Zjednoczonych”. Tureckie samoloty bojowe wykorzystują syryjską przestrzeń powietrzną, która jest kontrolowana przez Rosję, której rząd milcząco zezwala na bombardowania.
Według oświadczenia tureckiego Ministerstwa Obrony, celem bombardowań były „schrony, bunkry, jaskinie, tunele, składy amunicji oraz tak zwane kwatery główne i obozy szkoleniowe” należące do Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Ankara twierdzi, że cywile nie zostali poszkodowani. Jednak według ANHA (Agencja prasowa Hawar) w bombardowaniach zginęło 11 cywilów, w tym reporter ANHA Isam Ebdullah, a 6 osób zostało rannych. W raporcie stwierdzono, że zginęło również 14 syryjskich żołnierzy.
Farhad Shami, szef centrum medialnego Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), których YPG jest częścią, poinformował, że naloty zniszczyły szpital dla chorych na COVID-19 w Kobane, elektrownię w Derik i magazyny zboża w Dahir al Arab.
Dowódca generalny SDF Mazlum Ebdi ostrzegł w oświadczeniu, że konflikt może się nasilić. Powiedział: „Nie chcemy, aby wybuchła wielka wojna. Ale jeśli państwo tureckie nalega na wojnę przeciwko nam, jesteśmy gotowi stawić opór. Wojna nie ogranicza się tylko tutaj, rozprzestrzenia się wszędzie i wszyscy są dotknięci tą wojną.
Czas rozliczeń
Rząd prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana przedstawił operację jako odpowiedź na atak terrorystyczny wymierzony w ludność cywilną na ulicy Istiklal w Stambule. Ministerstwo Obrony opisało naloty jako „Czas rozliczenia! Terroryści są pociągani do odpowiedzialności za swoje zdradzieckie ataki”, a rzecznik prezydenta Ibrahim Kalin napisał na Twitterze: „Dzień rozliczenia dla Istikal!”
Rząd turecki oskarżył PKK i YPG o atak terrorystyczny, w którym zginęło sześć osób, w tym dwoje dzieci, i raniono 81 innych. PKK przekazała jednak, że „nie zaatakowałaby bezpośrednio cywilów” i zaprzeczyła swojej odpowiedzialności za atak.
PKK na początku istnienia łączyła dążenia do stworzenia niepodległego Kurdystanu z ideami marksistowskimi. W latach 80. rozpoczęła walkę partyzancką wymierzoną w Turcję, za co jej członkowie byli represjonowani. Dziś PKK stosująca trudne do moralnego uzasadnienia metody walki o wolność narodu, uważana jest za organizację terrorystyczną nie tylko przez Turcję, ale także przez Unię Europejską, Stany Zjednoczone, a także m.in. Wielką Brytanie, Australię i Kanadę. Turcja i USA mają jednak różny stosunek do YPG; bojownicy tego ugrupowania współpracowali ze Stanami Zjednoczonymi w walce przeciwko dżihadystycznemu Państwu Islamskiemu w Syrii, podczas gdy Ankara uważa tę grupę za syryjskie przedłużenie PKK.
Pretekst do nowej operacji wojskowej przeciwko Kurdom
Erdogan zapowiedział już, że działania tureckiej armii wymierzone w „terrorystów” w regionie będą kontynuowane. Rodzi się też pytanie, czy obwinienie przez Erdoğana PKK i YPG za atak terrorystyczny w Stambule nie było przypadkiem częścią zaplanowanej przez Ankarę operacji wymierzonej w Kurdów.
Ostatecznie rząd Erdogana wykorzystał ten atak terrorystyczny jako pretekst do nowej operacji przeciwko kurdyjskim siłom w Syrii i Iraku, chociaż przygotowania Ankary do inwazji na Syrię sięgają maja. „Wkrótce zaczniemy podejmować nowe kroki w związku z niedokończoną pracą, którą rozpoczęliśmy, aby stworzyć bezpieczne strefy o głębokości 30 kilometrów wzdłuż naszych południowych granic” – oświadczył Erdogan 23 maja.
Jednak w tym czasie Ankara nie mogła uzyskać zielonego światła dla nowej operacji ze strony Waszyngtonu współpracującego z YPG obecnie Turcja ma w swoim ręku silną kartę przetargową, a mianowicie blokowanie wejścia do NATO Szwecji i Finlandii. Zachód wymieni Kurdów na zgodę Erdogana?
Erdogan szuka sposobu na poprawienie poparcia
Rząd Erdogana stoi w obliczu wybuchowego kryzysu gospodarczego i społecznego w kraju. Oficjalna roczna inflacja osiągnęła 85 procent, podczas gdy dziesiątki milionów ludzi doznało zubożenia. Wraz ze wzrostem niezadowolenia społecznego Turcja zmierza do wyborów prezydenckich i parlamentarnych w 2023 roku.
W tych okolicznościach Erdogan ponownie skonsolidować swoją bazę poparcia poprzez promowanie tureckiego nacjonalizmu i militaryzmu. Rząd ma również na celu wydalenie syryjskich uchodźców arabskich z Turcji poprzez zmuszenie bojowników YPG do opuszczenia północnej Syrii, aby Ankara mogła tam umieścić uchodźców.
W Iranie też strzelają do Kurdów
Iran w nocy z niedzieli na poniedziałek zbombardował pozycje kurdyjskich grup opozycyjnych w rejonie miasta Irbil. „Korpus Strażników Rewolucji ponownie zbombardował irańskie partie kurdyjskie” – poinformował wydział antyterrorystyczny irackiego Kurdystanu, którego komunikat cytuje francuska AFP.
Demokratyczna Partia Irańskiego Kurdystanu (PDKI) i Partia Irańskiego Kurdystanu Komala potwierdziły ataki, które dotknęły ich instalacje w tym autonomicznym regionie na północy Iraku. Państwowa iracka agencja informacyjna INA w poniedziałek w nocy poinformowała o irańskim „ostrzale rakietowym i uderzeniach irańskich dronów” przeciwko „trzem irańskim partiom opozycyjnym w Kurdystanie”.
Centralne Dowództwo USA, które nadzoruje amerykańskie operacje wojskowe na Bliskim Wschodzie, potępiło „nielegalne” irańskie uderzenia w pobliżu Irbilu.
„Takie masowe i nielegalne ataki narażają ludność cywilną na niebezpieczeństwo, naruszają suwerenność Iraku i zagrażają ciężko wywalczonemu bezpieczeństwu i stabilności Iraku i Bliskiego Wschodu” – oświadczył dowódca Centralnego Dowództwa Stanów Zjednoczonych Michael Kurilla.
Teheran oskarża kurdyjsko-irańskie grupy opozycyjne z siedzibą w północnym Iraku o podsycanie zamieszek w kraju i nasilił swoje ataki od czasu rozpoczęcia protestów.
Przez Iran przetaczają się największe od lat protesty, które rozpoczęły się we wrześniu po śmierci młodej Kurdyjki Mahsy Amini, która została zatrzymana przez policję obyczajową z powodu „lekceważącego podejścia” do zasad ubioru, który obowiązuje kobiety w Iranie, wskutek czego w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach zmarła na komisariacie.
Do ataków doszło niecały tydzień po podobnym incydencie, kiedy Iran zaatakował obszary wzdłuż granicy, co spowodowało śmierć co najmniej jednej osoby.
Prześladowania Kurdów w Iranie trwają od momentu, gdy w 1946 roku irańskie imperialne siły rządowe zdławiły – ku chwale szacha – niepodległą kurdyjską republikę, ustanowioną niespełna rok wcześniej w Mahabadzie. Kurdowie zmagają się z ciągłym prześladowaniem, represjami i planowym i systematycznym wynaradawianiem ich społeczności trwającym tak za rządów szacha, jak i obecnej republiki islamskiej.
***
Historia niezłomnego w walce o wolność narodu kurdyjskiego jest na wiele sposobów podobna do walki innych narodów pozbawionych ziemi. Za rządów Ataturka w Turcji odebrano Kurdom prawo do posługiwania się własnym językiem i nazwano ich Turkami górskimi. Populację Kurdów na Bliskim Wschodzie ocenia się na około 27 mln. Rzeczywista liczba Kurdów jest jednak bardzo trudna do ustalenia ze względu na liczne przesiedlenia. Wobec starań o członkostwo w Unii Europejskiej Turcja zaczęła łagodzić nieco swoją politykę wobec Kurdów i pozwoliła im używać własnego języka. Wciąż w więzieniach pozostają jednak tysiące więźniów politycznych, w tym byli deputowani do tureckiego parlamentu, których – odebrawszy im uprzednio mandaty i immunitet – skazano za działalność na rzecz legalizacji kurdyjskiej kultury i języka. Obecnie obserwujemy odwrotny kierunek do tego, który Turcja zaczęła obierać, gdy rozpoczynała starania o członkostwo w Unii Europejskiej i możemy zaobserwować coraz większe zaostrzenie prześladowań Kurdów.
ALF