Wojenni „dziadersi” do odstawki.
W obecności honorowej kompanii wojska, po odegraniu hymnu państwowego, we wtorek (6 bm.), Vjosa Osmani – Sadriu objęła urząd prezydenta Republiki Kosowa, na który została wybrana w minioną niedzielę przez Parlament na pięcioletnią kadencję. 38- letnia Osmani została piątym prezydentem i drugą kobietą sprawującą tę najwyższą funkcję w 13 letniej historii Kosowa, po Atifete Jahjaga.
Wojenni „dziadersi” odsunięci od władzy
Wybór Vjosy Osmani – Sadriu zapowiada koniec impasu politycznego, jaki w listopadzie ubiegłego roku stworzyła rezygnacja z urzędu ówczesnego prezydenta Hashima Thaciego, w związku z oskarżeniem go przed Sądem Specjalnym w Hadze o zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie wojenne podczas konfliktu z lat 1998 – 1999. Wówczas to Osmani, jako przewodnicząca Parlamentu Kosowa, objęła tę funkcję na okres kilku miesięcy do czasu przeprowadzenia wyborów.
Przysłowiowej oliwy do kosowskiego politycznego ognia dolał wyrok Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2020 roku, który stwierdził niezgodność z konstytucją powołania rządu premiera Avdullaha Hotiego (LDK ) w czerwcu 2020 r. To – wobec niemożności stworzenia rządu – wymusiło ogłoszenie nowych wyborów parlamentarnych.
W ciągu ostatnich czterech lat przedterminowe wybory parlamentarne odbyły się w Kosowie trzykrotnie. Mandaty uzyskiwały jak zwykle Demokratyczna Partia Kosowa (PDK) wywodząca się z Armii Wyzwolenia Kosowa (UÇK alb. Ushtria Çlirimtare e Kosovës), centrowa Demokratyczna Liga Kosowa (LDK), wywodzący się też z UÇK – Sojusz na rzecz Przyszłości Kosowa (AAK – Aleanca për Ardhmërinë e Kosovës) i Serbska Lista – ugrupowanie wspierane przez rząd w Belgradzie. Te partie, pomimo różniących je programów i osobistych pretensji ich członków, niemal na siłę zawierały koalicje, po to by nie dopuścić do władzy Vetëvendosje, która to zapowiadała radykalną walkę z korupcją i starymi układami.
Największa partia opozycyjna, jaką jest Vetëvendosje (VV, Samostanowienie – lewicowa, o anty serbskim nastawieniu) bazuje na krytyce niemal wszystkiego, co wiąże się ze starym politycznym establishmentem. A społeczeństwo Kosowa jest rozczarowane tradycyjnymi partiami, z utrzymującym poziomem korupcji i nepotyzmu, ale także braku osiągnięć ludzi władzy w polityce wewnętrznej i zagranicznej. Mająca poparcie kobiet, większości młodzieży i liczącej się w Kosowie diaspory – Vetëvendosje odniosła olbrzymi sukces wyborczy, kiedy to14 lutego br. „politycznym wojennym dziadersom” Kosowianie powiedzieli stanowcze „nie”, głosując na Vetëvendosje, z jej liderem Albinem Kurtim. Partia ta zdobyła 58 mandatów w 120 osobowym parlamencie Kosowa. Powołany gabinet Kurtiego składa się z 15 ministrów, w tym pięciu kobiet. Czterech członków gabinetu pochodzi z partii reprezentujących mniejszości narodowe, w tym jedna osoba z Srpskiej Listy, głównej partii reprezentującej społeczność etniczną Serbów, która zgodnie z konstytucją ma zagwarantowane miejsce w rządzie.
Co ciekawe, Albin Kurti został premierem pomimo, iż nie startował w wyborach parlamentarnych, gdyż zabraniało mu tego prawo. Ciążący na nim wyrok sądu sprzed trzech lat za wrzucenie i odpalenie gazu łzawiącego w parlamencie Kosowa zdyskwalifikował go jako przyszłego kandydata na posła. Prawo jednak nie zabroniło mu, jako szefowi zwycięskiej partii, objąć teki premiera.
Przed wyborami Kurti zapowiedział, że chce rozwiązać problemy z Serbią, dodał jednak, że głównym warunkiem jest uznanie niepodległości Kosowa przez Belgrad. Deklaracja normalizacji stosunków z Serbią była niezbędna, albowiem Kosowo podobnie jak Serbia ubiegają się o członkostwo w Unii Europejskiej, a dotychczasowe wysiłki Komisji Europejskiej i jej agend, łącznie z misją praworządności EULEX utknęły w miejscu i koniecznym jest ich normalizacja dla utrzymania spokoju na Bałkanach. Rząd Albina Kurtiego obiecuje przeprowadzenie reform, które mają pomóc wyjść z kryzysu i oskarża byłych przywódców Kosowa o złe zarządzanie krajem. Do jego celów należy walka z korupcją i tworzenie miejsc pracy dla młodych, wśród których bezrobocie sięga ponad 30 procent.
Tu warto przypomnieć, że były prezydent Kosowa Hashim Thaci przebywa w areszcie w Hadze, gdzie oczekuje na proces przed Sądem Specjalnym. Wraz z nim aresztowano i przewieziono do Holandii jeszcze trzech wysoko postawionych dowódców Armii Wyzwolenia Kosowa: Rexhep Selimi – obecnie deputowany do parlamentu Kosowa, Kadri Veseli – przewodniczący Demokratycznej Partii Kosowa, z którą związany jest także prezydent Thaci, a także Jakup Krasniqi – jeden z weteranów kosowskiej opozycji. Są oni oskarżani o nadzorowanie nielegalnych obozów, w których byli przetrzymywani w nieludzkich warunkach przedstawiciele serbskiej mniejszości i albańskiej opozycji. Jeńcy mieli być tam torturowani i mordowani.
Manipulacje i szantaż przed wyborem prezydenta
Konstytucja Republiki Kosowa przewiduje, że wakat na urzędzie prezydenta nie może trwać dłużej niż 6 miesięcy. Prezydenta wybierają posłowie przy frekwencji nie mniejszej niż 2/3 ogólnej liczby członków zgromadzenia. A w przypadku, gdy po nowych wyborach parlamentu nie uda się wybrać prezydenta, należy ogłosić nowe wybory parlamentarne, które muszą się odbyć w ciągu 45 dni. Terminem granicznym była więc data 5 maja, do której to należało dokonać wyboru nowej głowy państwa. Gdyby do tego nie doszło, Kosowu groziłby paraliż państwa, bowiem nie miałby kto później ogłosić nowego terminu wyborów, a takie ogłasza prezydent.
Nie mając prezydenckiej większości w parlamencie ekipa premiera Kurtiego przygotowała poprawkę ordynacji wyborczej, która miała umożliwić Kosowianom mieszkającym zagranicą (tzw. diasporze) głosowanie w ambasadach tego kraju, a nie pocztą jak to ma miejsce dotychczas. Miała to być gwarancja jeszcze większego sukcesu Vetëvendosje, gdyby niebawem ogłoszono nowe wybory. Projekt ten wprowadzono do porządku obrad na nadzwyczajnej sesji parlamentu 2 kwietnia, tuż przed przeprowadzeniem elekcji prezydenta kraju. Jednak nie uzyskał on wymaganej liczby głosów, a w efekcie licznych protestów posłów opozycyjnych i koalicjantów ( LDK i mniejszości ) Vetëvendosje go wycofało. Wytrącono jednocześnie przeciwnikom politycznym argument, że Kurti chciał w ten sposób szantażować opozycję, by poparła kandydaturę Osmani na prezydenta.
Następnego dnia, rozpoczęto procedowanie nad wyborem prezydenta i wówczas okazało się, że elekcja jest niemożliwa wobec braku wymaganego kworum. Wybór nowego prezydenta Kosowa wymaga obecności 80 posłów, a jeśli nie zostanie on wybrany w pierwszych dwóch turach głosowania, organizowana jest trzecia tura, w której prezydent może być wybrany 61 głosami, ale kworum 80 posłów jest niezbędne. W dwóch nieudanych próbach wyborów okazało się, że w pierwszej turze głosowało 78 posłów, a następnie 79 z 82 obecnych na sali.
Liderzy opozycji, uzasadniając swoją odmowę udziału w głosowaniu, zarzucili Kurtiemu, że chce on wraz z prezydentem stworzyć autokratyczne rządy jednej partii, pozbawiając innych możliwości wpływania na losy Kosowa. PDK oskarżyło również, że Vetëvendosje wyrządziło „nieodwracalną szkodę demokracji kraju”, zajmując wszystkie trzy najważniejsze stanowiska w państwie – prezydenta, premiera i przewodniczącego parlamentu – po raz pierwszy w historii po odzyskaniu niepodległości przez Kosowo. Premier Kurti odpierał te zarzuty, argumentując, że jego partia dostała rekordową liczbę głosów (ponad 500 000) w minionych wyborach. Z kolei Vjosa Osmani została po raz czwarty wybrana do parlamentu i to ona dostała najwięcej głosów w lutowych wyborach. Kurti zaszantażował też opozycję, że jeśli nie zostanie wybrany nowy prezydent, kraj pójdzie do wyborów”.
W efekcie tego sesja została przerwana z braku kworum i została zwołana na następny dzień, to jest 4 kwietnia.
Vetëvendosje wystawiło, zgodnie z zapisami konstytucji, dwoje kandydatów na prezydenta Vjosę Osmani i 60 letniego Nasufa Beita. Osmani została wybrana na prezydenta w trzeciej turze głosowania. Za jej elekcją zagłosowało 71 posłów, 11 głosów było nieważnych. W głosowaniu wzięło udział 82 posłów.
Najpopularniejsza profesor i gra pozorów
Urodzona w Mitrovicy 38-letnia prawniczka, Vjosa Osmani, ukończyła studia licencjackie na Uniwersytecie w Prisztinie, a następnie studia magisterskie i doktoranckie na Uniwersytecie w Pittsburghu w Pensylwanii, gdzie była również profesorem wizytującym. Od ubiegłego roku kieruje katedrą Praw Międzynarodowego Uniwersytetu w Prisztinie. Będąc studentką, pracowała dla Misji ONZ w Kosowie (UNMIK). Współpracowała również z wieloma organizacjami międzynarodowymi – od Czerwonego Krzyża, poprzez Misję Rady Europy w Kosowie, aż po amerykańskie organizacje pomocowe (USAID).
Osmani przez wiele lat była aktywistką LDK, a w 2009 roku została szefem gabinetu ówczesnego prezydenta Kosowa Fatmira Sejdiu. Współtworzyła konstytucję Kosowa. Broniła deklaracji niepodległości Kosowa, kwestionowaną przez Serbię, przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, który ostatecznie orzekł, że nie narusza ona prawa międzynarodowego. Bardzo zdecydowanie sprzeciwiała się wyborowi Hashima Thaci na prezydenta Kosowa w 2016 roku, przez co popadła w konflikt ze swoją partią LDK. W ubiegłym roku nawiązała współpracę z Albinem Kurtim i wstąpiła do Vetëvendosje, z którą to partią odniosła po raz kolejny sukces wyborczy. Jej mężem jest Prindon Sadriu, mają córki bliźniaczki. Oprócz ojczystego albańskiego, posługuje się językiem serbskim, hiszpańskim, tureckim i angielskim.
Podczas konfliktu w Kosowie w latach dziewięćdziesiątych Vjosa Osmani została wypędzona ze swojego domu rodzinnego przez Serbów, podobnie jak wielu innych Albańczyków, co moralnie i prawnie daje jej silną pozycję do rozmów z Belgradem. W otwierającym kadencję przemówieniu powiedziała, że dialog powinien być sprawiedliwy i równy, zaś pokój można osiągnąć tylko wtedy, gdy Serbia przeprosi za zbrodnie wojenne popełnione w Kosowie. Oznacza to trudny powrót do dialogu z Belgradem, który nie będzie już mógł zasłaniać się argumentami, że nie jest możliwa rozmowa z przestępcami, za jakich uważa byłego prezydenta Hashima Thaci, czy byłego premiera Ramusha Haradinaja. W dodatku zapowiedź prezydent Osmani prowadzenia polityki „otwartych drzwi” dla wszystkich potrzebujących nabiera szczególnego znaczenia w dobie zbierającej śmiertelne żniwo pandemii dla mieszkających tu Kosowian i Serbów.
A przy tym władze Serbii mają świadomość, że powtarzanie dziś sloganu „Kosovo je Srbija” jest tylko propagandowym frazesem, który faktycznie nic nie oznacza i nie zmieni, a zaczyna wymuszać określone działania, wobec sąsiada, którego na pewno szybko się nie pokocha. Natomiast realizm geopolityczny nakazuje akceptację i współpracę, które w istocie rzeczy mają miejsce zarówno w Prisztinie jak i Belgradzie i przynoszą Kosowianom i Serbom korzyści, ale o których głośno się nie mówi. Taka bałkańska gra pozorów.