Koronawirus zniszczy gospodarki krajów afrykańskich – alarmuje Ahunna Eziakonwa, afrykańska dyrektor regionalna Programu Narodów Zjednoczonych na rzecz Rozwoju.
W najuboższych państwach świata drobny handel uliczny i usługi stanowił blisko połowę PKB. Teraz, gdy rządy ogłosiły ograniczenia w poruszaniu się i samoizolację, wszystko to przepadło.
Według dyrektor Programu Narodów Zjednoczonych na rzecz Rozwoju na Afrykę, Nigeryjki Ahunny Eziakonwy, pandemia koronawirusa może mieć dla kontynentu jeszcze bardziej opłakane skutki, niż dziesiątkujące jego mieszkańców choroby takie jak Ebola. Zatrzymanie importu i eksportu zagranicznego, wdrożenie zasad społecznej izolacji i ograniczeń w poruszaniu się praktycznie zamroziło poszczególne gospodarki. Znikają miliony miejsc pracy, bez żadnego źródła utrzymania zostają ludzie, którzy do tej pory i tak zarabiali tyle, by przetrwać z tygodnia na tydzień.
Ponad połowa państw afrykańskich zdecydowała się na różne obostrzenia: zakazy podróżowania, godziny policyjne, nakaz pozostawania w domach (dla tych, którzy domy mają). Nie działa transport lotniczy. W części krajów zakazy gromadzenia się i przebywania w przestrzeni publicznej bez „absolutnie ważnego” powodu praktycznie zmiotły uliczne targowiska, na których handlowano wszystkim, co możliwe, zabrały zajęcie taksówkarzom i rikszarzom, skasowały miejsca pracy w gastronomii. Zniknęła turystyka. Tymczasem np. w Ugandzie sektor drobnego handlu i nieformalnych usług odpowiadał za 50 proc. PKB. Afrykańskie państwa na hasło „pomoc dla obywateli tracących pracę” rozkładają tylko ręce. Tymczasem ludziom grozi, zupełnie dosłownie, głód.
Premier Etiopii Abij Ahmen zaapelował do państw grupy G20 o specjalny pakiet ratunkowy dla państw afrykańskich w wysokości 150 mld dolarów. Ministrowie finansów z kontynentu chcą również, by zamrozić na czas pandemii spłatę 44 mld afrykańskich długów. 20 państw Afryki zwróciło się już do Międzynarodowego Funduszu Walutowego z prośbami o pożyczki. Na razie zatwierdzono te dla Senegalu i Gwinei.
Dopływ pieniędzy to jednak nie wszystko – w wielu afrykańskich państwach usługi publiczne praktycznie nie istnieją, a służba zdrowia funkcjonuje głównie dla zamożnych. Korupcja i przejadanie pieniędzy z podatków przez lokalne elity od lat przyczyniają się do konserwowania nierówności i nędzy – teraz może być tak samo.