Drugi dzień stanu wyjątkowego w Chile, wprowadzonego w celu stłumienia niezadowolenia społecznego, jakie wybuchło po ogłoszeniu – już wycofanego — podwyższenia cen biletów, przebiegł pod znakiem licznych aktów przemocy ze strony wojska i policji.
Tysiące Chilijczyków, pomimo ostrych represji i pokazu siły ze strony władzy, ponownie wyszło na ulice wielu miast. Protesty miały głównie charakter rozproszony, grupowano się w niemal każdej dzielnicy, by wspólnie stukać w garnki i patelnie. Inni uderzali w naczynia z balkonów i okien. Donośne rytmy “cacerolazo” – jak nazywa się ta forma protestu znana z czasów dyktatury Pinocheta — cały dzień unosiły się nad miastem.
W stolicy kraju Santiago nadal obowiązuje godzina policyjna – już od godz. 19. Jednak po jej przekroczeniu ulice wciąż były pełne demonstrujących ludzi. Pojawiły się już filmy, jak wojskowe patrole w środku nocy zatrzymują zbłąkane osoby, a następnie je poniżają, każąc np. wykonywać przysiady. Miały miejsca również zatrzymania osób i zabierania ich w nieznanym kierunku samochodami cywilnymi. W kraju, w którym w czasach dyktatury kilka tysięcy osób w podobny sposób „zniknęło”, takie zdarzenia przywodzą najgorsze skojarzenia. Na innym filmie widać jak żołnierz bije zatrzymaną osobę, każe uciekać a następnie zaczyna strzelać do niej z karabinu.
Dochodziło wczoraj również do konfrontacji ze służbami porządkowymi oraz wojskowymi. Zdarzało się, że manifestującym udało się wypierać z ulic uzbrojonych po zęby żołnierzy, chociaż ci strzelali nie tylko w powietrze, ale i w stronę protestujących. Na zgromadzeniach niesiono transparenty z hasłami “Jesteśmy zmęczeni”, “Chile się obudziło”, “To nie metro, to godność społeczeństwa” czy “Okradziono nas ze wszystkiego, także ze strachu”. W rzeczy samej nikt już nie postrzega społecznej rebelii jako bunt przeciwko podwyżkom cen biletów. Obecnie trwa bunt przeciwko ogromnym kosztom życia w niemal całkowicie sprywatyzowanym kraju, gdzie większość kapitału trzyma w rękach zaledwie kilka chilijskich rodzin. Przez lata powtarzano w medialnym dyskursie, że Chile jest najbogatszym, najszybciej rozwijającym się i najbardziej “europejskim” krajem kontynentu, ale pomijano jednocześnie, że ma również największy wskaźnik rozwarstwienia społecznego w Ameryce Południowej. To rozwarstwienie dało właśnie o sobie głośno znać.
We wspomnianym już La Sarena demonstranci obalili pomnik hiszpańskiego konkwistadora Francisco de Aguirre, biorącego udział w podboju terytoriów obecnego Chile w XVI wieku. Wcześniej na postumencie wypisano hasło “ludobójstwo”, przypominając los rdzennych mieszkańców kraju.
Rząd zdecydował o objęciu stanem wyjątkowym kolejnych miast. Strefy, do której wysyłane są wojskowe patrole, całe czas się rozszerzają, podobnie jak ogniska niepokojów społecznych. Również wczoraj odbywały się liczne zgromadzenia ludowe, na których dyskutowano strategie i bieżące kwestie związane z rewoltą. Dziesiątki organizacji feministycznych i społecznych wezwało w poniedziałek 21 października do podjęcia strajku generalnego. Na ten dzień planowana jest ogromna mobilizacja społeczna w samym centrum miasta. Sytuacja jest dynamiczna, ciągle napływają nowe informacje jednak już wiadomo że prace wstrzymali pracownicy kilkunastu portów w całym Chile. Jak powiedział jeden z portowców: “Jesteśmy przeciwko represjom, przeciwko temu co uczynił dyktator Sebastian Pinera. Jako pracownicy portowi, jak zawsze łączymy się ze wszystkimi konfliktami społecznymi. Naprzód ci, co walczą! Ani kroku wstecz!” Prawdopodobnie stanął też niektóre kopalnie – jak ta, w której pracują robotnicy pokazani na filmie niżej podczas głosowania nad strajkiem generalnym.
Wielu przedstawicieli rozrywki i kultury opowiedziało się jednoznacznie po stronie zbuntowanego społeczeństwa. Popularny bramkarz piłkarskiej reprezentacji Chile Claudio Bravo napisał na swoim Twitterze: “Sprzedali w prywatne ręce naszą wodę, gaz, emerytury, lekarstwa, drogi, lasy, miedź, solniska Atacamy, lodowce, transport […]. Nie chcemy Chile dla nielicznych. Chcemy Chile dla wszystkich. Dosyć!”. Natomiast Mon Leferte, obecnie jedna z najpopularniejszych na świecie piosenkarek chilijskich, wielokrotnie nagradzana przez przemysł rozrywkowy, na swoim profilu społecznościowym wezwała wojskowych i policjantów do zrzucenia mundurów i stanięcia po stronie ludu. “Wy też należycie do ludu. Składaliście przysięgę na sztandar i ojczyznę. Ale czym jest ojczyzna, jeśli nie ludem?” – napisała artystka.
Ogłoszony wczoraj późnym wieczorem przez ministra spraw wewnętrznych bilans trwających od kilku dni zamieszek to 7 ofiar śmiertelnych, 152 osoby zatrzymany za różnego rodzaju akty przemocy, 40 za rabunek, 70 za dokonywanie poważnych aktów przemocy. Panuje jednak powszechne przekonanie, że to jedynie oficjalne, zaniżone liczby. Dziś na blogu prowadzonym przez Polkę mieszkającą w Chile pojawił się następujący wpis: “Jedną z ofiar zamieszek w Santiago jest młody Polak, który zginął najpewniej od „przypadkowego wystrzału” (na razie nie udało mi się ustalić, z czyich rąk, ale najpewniej: wojska lub policji). Na razie nie ujawniam jego personaliów i dokładnych okoliczności całego zajścia, ale niestety informacja jest potwierdzona”. Na razie to jedyne źródło podające informację w tej sprawie.
Pięć osób zginęło w pożarze fabryki podpalonej przez pospolitych rabusiów, którzy grasują po mieście, korzystając z wszechobecnego chaosu. Ich celem są przede wszystkim wszelkie sklepy i centra handlowe, ale także prywatne domy. Mieszkańcy organizują oddolne komitety porządkowe, by chronić się m.in. przed taką działalnością bandyterki. Nie jest tajemnicą, że wśród takich band kręcą się również policjanci w cywilu dokonujący prowokacji, by następnie mieć pretekst do interwencji.
Media chilijskie, w znakomitej większości należące do prawicowych magnatów finansowych robią wiele, by ukazać w negatywnym świetle cały ruch protestu — skupiają się na rabunkowej działalności przestępców, na aktach wandalizmu czy przemocy społecznej jednocześnie świadomie pomijając brutalność służb mundurowych. Media społecznościowe jednak bez przerwy zalewane są filmami i zdjęciami ukazującymi przemoc policji i wojska oraz jej ofiary — postrzelonych, rannych, pobitych. Pod koniec dnia prezydent Pinera, w otoczeniu wojskowych ogłosił przed kamerami: “Jesteśmy na wojnie przeciwko potężnemu wrogowi”. Społeczeństwo chilijskie przytaknęło: jesteśmy na wojnie — przeciwko niesprawiedliwościom i nierównościom społecznym.