Konflikt między Armenią a Azerbejdżanem o Górski Karabach tli się od 1988 r. Jego końca nie widać. Właśnie po raz kolejny polała się tam krew.
We wtorek ministerstwo obrony Azerbejdżanu ogłosiło, że w wyniku ostrzału ze strony Górskiego Karabachu zginęły dwie osoby. Oczywiście, jak zwykle w takich wypadkach, ministerstwo obrony Górskiego Karabachu odpowiedziało, że to była jedynie odpowiedź na uderzenie artyleryjskie ze strony azerskiej, a w jego rezultacie zniszczono dwa punkty ogniowe. Odpowiedzialnością za incydent obciążyło Azerbejdżan. Tradycyjnie zaniepokojenie wyraziła mińska grupa OBWE . Zażądała zakończenia działań bojowych z obu stron.
Wczoraj wojskowi Azerbejdżanu oznajmili, że w ciągu ostatniej doby doszło do 130 naruszeń rozejmu z użyciem haubic i moździerzy. Reakcją na ów komunikat było postawienie wojsk w stan podwyższonej gotowości ze strony ministerstwa obrony Armenii, w odpowiedzi na ostrzał armii ormiańskiej, stacjonującej na terenie Górskiego Karabachu. Siły zbrojne tej nieuznawanej w świecie republiki, odpowiedziały na ostrzał ze strony azerskiej i „przeszły do działań odwetowych”.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że nagła eskalacja konfliktu w tym strategicznym dla interesów Rosji regionie nastąpił dokładnie w dniu spotkania prezydentów USA i Rosji, które mogło dać sygnał do obniżenia napięcia międzynarodowego.