– Syryjskie Siły Demokratyczne ogłaszają całkowitą eliminację tak zwanego kalifatu – tę od dawna oczekiwaną informację podał dziś na Twitterze rzecznik prasowy SDF Mustafa Bali.
Kurdowie świętują, ale islamski terroryzm nie zniknie wraz z klęską IS nad Eufratem. Państwo Islamskie nie kontroluje już w Iraku i Syrii żadnego zwartego obszaru. Ostatnie obozowisko dżihadystów w rejonie Baghuz nad Eufratem po kilkutygodniowej bitwie zostało zdobyte i zrównane z ziemią. Kurdowie wielokrotnie wzywali terrorystów do poddania się, dawali ich żonom i dzieciom szansę odejścia do obozu dla uchodźców. Kilka tysięcy dżihadystów i kilkanaście tysięcy członków ich rodzin skorzystało z oferty. Inni bronili się do upadłego; dzieci i kobiety ginęły razem z nimi. W ostatnich aktach ślepej przemocy niektórzy terroryści w kobiecych strojach próbowali dostać się w tłum uchodźców i tam wysadzali się w powietrze.
Zniszczenie struktury parapaństwowej, jaką tworzyło Państwo Islamskie w Syrii i Iraku, odbiera grupie jej największy atut przy przyciąganiu nowych ochotników i zdobywaniu pieniędzy na działalność. Faktem jednak jest, że największy urok Państwa Islamskiego zanikł już przed wieloma miesiącami, gdy grupa traciła kolejno swoje twierdze-miasta oraz obszary roponośne, gwarantujące jej stały dopływ funduszy. W wojnie przeciwko IS zginęły tysiące bojowników grupy – wyszkolenie nowych kandydatów na terrorystów bez własnego terytorium będzie dużo trudniejsze.
Problem w tym, że terroryści potrafią sobie z tym radzić – wszak budowanie kalifatu w formie państwa to raczej epizod w historii muzułmańskiego fundamentalizmu na Bliskim Wschodzie. Ruchy skrajne mają za to ogromne doświadczenie w działaniu w podziemiu i wykorzystywaniu słabości państw w regionie czy różnic między plemionami i klanami. IS już od 2017 r. tworzyło uśpione komórki poza swoim głównym terytorium – może za jakiś czas znowu „wyłonić się spod ziemi”. Poza tym nadal posiada struktury w Afganistanie, Jemenie czy Nigerii.
– Nadal trwają wojny, niesprawiedliwość, ucisk, ubóstwo, konflikty religijne. – podsumowuje komentator Reutersa Angus McDowall.