2 grudnia 2024

loader

Chiny w koronie

Jarek Ważny

Nie jestem specem od polityki międzynarodowej, od narodowej też nie. Swój rozum mam i w wolnych chwilach nim dumam. Nie zawsze jednak, a nawet dość często, starcza mi go, żeby wytłumaczyć sobie to, co się w świecie dzieje. Dlatego też sięgam często po zdania innych. Zdania pisane, mówione, wykrzyczane, ale nie moje. Żeby nie zbudzić się pewnego dnia i nie zacząć sam przed sobą klękać.

W moim światku zawodowym funkcjonuje z powodzeniem od lat jeden pan, którego dzień mógłby z zaczynać się mniej więcej tak (o ile się tak faktycznie nie zaczyna): wstaje rano, latem to już prawie widno; staje przed lustrem, robi sobie przedziałek, patrzy dłuższa chwilę w swoje odbicie, głęboko wzdycha i mówi na głos, żeby cały dom słyszał: Kurwa, ale ja jestem piękny i mądry. A później to już jakoś leci.

Gdzie nie wychynę medialnie, atakują mnie ostatnimi dniami niusy na temat koronawirusa z Chin. Wszyscy ostrzegają, że to nowa czarna ospa i że dni ludzkości są już w zasadzie policzone. Miasto Wuhan zamknięto, ale chorzy wydostają się zeń jak zombie w „Walking Dead” i roznoszą zarazę w świat. Przypomina mi się wtedy historia z lat 60. z Wrocławia, gdzie marynarz rzeczywiście przywlókł pałeczki czarnej ospy; miasto otoczono wówczas kordonem sanitarnym i zaradzono niebezpieczeństwu. Tym razem padło na ciut większe od Wrocławia Wuhan. Mój znajomy, który wierzy w boską opatrzność, uważa, że to właśnie ona karze Chińczyków za komunizm i próbę utrącenia światowego porządku, a w nim-hegemonii USA, która dla białych ludzi jest gwarantem pokoju i dobrobytu. Choćby niedorzecznie brzmiała ta diagnoza, to nie zapominajmy, że w przepowiedniach szaleńca zawsze odbija się jakiś procent prawdy o świecie i o nas samych.

Jako że często nie umiem sam sobie poradzić ze świata złożonością, sięgnąłem niedawno po serię publikacji na temat geopolityki. Autorzy, różnorakiego pochodzenia i autoramentu, dają dość wyraźnie do zrozumienia, że jesteśmy obecnie świadkami walki o prymat rządu nad świtem, tj. nad światową gospodarką i strefami wpływów. Na ringu mamy dwóch zawodników: USA i Chiny. Reszta graczy przygląda się walce gigantów i kibicuje, przechodząc raz do jednego, raz do drugiego narożnika. Jeszcze inni siedzą w fotelach i oglądają zmagania siłaczy, zajmując miejsca bliżej lub dalej areny. W czasie kiedy konflikt, jak wieszczą naukowcy, jest w szczytowym momencie i każde przesilenie będzie na wagę złota (dosłownie!) przy wystawianiu końcowej oceny, w Chinach, na przełomie chińskiego Nowego Roku, gdy migracje w państwie środka są największe, wybucha epidemia. Jeśli ktoś umie czytać ze zrozumieniem i potrafi łączyć kropki, trudno mu uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Odezwą się głosy, że to spiskowa teoria dziejów, niepoparta żadnymi faktami i że przypadki chodzą po ludziach, nawet w Chinach. Ale trwa przecież walka o strefy wpływów, wyścig zbrojeń, wojna celna, chiński marsz na zachód, impeachment dla Trumpa, zaogniona sytuacja w Iranie itd. Coś dużo tych potencjalnych katalizatorów.

Nie wierzę w przypadki. A na pewno nie aż takie. Jak się na to spojrzy z punktu widzenia nocnego stróża, to nic się tu nie zgadza, ale gdy się ma w głowie to, co się ongiś przeczytało i usłyszało od mądrzejszych, to już Theodor Adorno z lubością wystawia buzię zza grobu, że jednak ktoś tu jeszcze znajduje w sobie siły na krytyczne spojrzenie na świat. Jest w tym chińskim cholerstwie coś bardzo niebezpiecznego, bo to wszak spore zagrożenie pandemią, ale jednocześnie też coś przewrotnie intrygującego, bo kiedy posłuchać lekarzy, a nie mediów, okazuje się, że wirus uderza w organizmy najstarsze i osłabione, omija małe dzieci i zdrowych, czyli tak jak wiele chorób zakaźnych, i jak się człek zaszczepi na grypę, to ryzyko zachorowania odpowiednio maleje. Ale kto go tam wie, czy te i podobne opinie to nie wymysł koncernów farmaceutycznych, żeby sprzedać na świecie więcej szczepionek, a wraz z nimi wpuścić ludziom do krwi autyzm?

Jarek Ważny

Poprzedni

PiS nie wzmocni PIP

Następny

Nie bądźcie obojętni!

Zostaw komentarz