9 grudnia 2024

loader

Kim jest ten człowiek?

Zdarzyło się już, że książka stała się dowodem zbrodni. Dowodem zbrodni autora. Pisarzem był Krystian Bala, jego powieść nosiła tytuł „Amok”, w roku 2016 została zekranizowana przez Katarzynę Adamik, a w koprodukcji amerykańsko-brytyjsko-polskiej powstał w tym samym roku film „Prawdziwe zbrodnie”, wyreżyserowany przez Alexandrosa Avranasa, z gwiazdorską obsadą, na przetworzonych motywach tej historii.

W tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją odwrotną. Tu nie o autora chodzi, lecz o bohatera jego książki, którego życie i działalność budzi pytania, na które ciągle nie udzielono jakiejkolwiek odpowiedzi.
Domniemanie niewinności ma oczywiście swoje konsekwencje, ale liczba znaków zapytania, ciemnych korytarzy, masa krytyczna faktów i poszlak zawarta w książce Tomasza Piątka jest tak ogromna, że nie sposób przejść nad nią do porządku dziennego. Wyobrażenie, że dwutomowa książka Piątka stanie się kiedyś tropem prowadzącym do dowodów przestępstw jej bohatera, dowodem który wyląduje na sędziowskim stole, wydaje się być nierealnym fantazmatem, ale kto wie … wyroki losu bywają nieodgadnione a fortuna kołem się toczy.
Zaprezentowany przez nas na łamach „Dziennika Trybuna” pierwszy tom, opatrzony podtytułem „Kręte ścieżki” obejmował losy Tadeusza Rydzyka w latach 1945-1999, czyli od momentu jego przyjścia na świat. Zawiera on opis gąszczu faktów, powiązań, personaliów, które postrzegane z bliska mogą się wydać trudną do ogarnięcia „dżunglą”, ale gdy spojrzy się na nie „z lotu ptaka” (dziś powiedzielibyśmy raczej „z lotu drona”) układają się w intrygujący, niepokojący wzór. I nawet jeśli założyć, że materią książki Piątka są i n t e r p r e t a c j e faktów, a nie twarde dowody, to przy takiej masie krytycznej owych interpretacji, opartych jednak przecież na danych faktograficznych, trzeba być ślepym by nie zauważyć, że układają się one we wzór, który godny co jest co najmniej głębokiego namysłu, a być może także wnikliwej analizy.
Tadeusz Rydzyk – podejrzany „profeta”
Nie jest możliwe przedstawienie tu całej tematyki drugiego tomu „Rydzyk i przyjaciele. Wielkie żniwo”, obejmującego lata 1999-2020. To także tematyczny „ocean” albo, jak kto woli, gąszcz przez który czytelnik, mimo bardzo dobrego pióra autora, musi się przedzierać z wysiłkiem. Na wstępie Piątek opisuje Radio Maryja w jego wymiarze strukturalnym, organizacyjnym, ale także model przekazu i stosowane tu techniki psychologicznej perswazji („Pancerna bańka i niekończące się oratorium”). Piątek zwraca uwagę na połączenie prymitywnej, insynuacyjnej narracji RM z tonem „oratoryjnym”, uroczystym, patetycznym, „szacownym”.
Może się to wydawać niespójną hybrydą, ale w rzeczywistości jest spójnym przekazem, precyzyjnie nakierowanym ku wybranemu „targetowi”. Piątek zwraca też uwagę na zastanawiający fakt, że narracja o charakterze antyunijnym i antynatowskim pojawiła się w Radiu Maryja od samego momentu inauguracji stacji w 1991 roku, choć wtedy perspektywa wstąpienia Polski do Unii Europejskiej i NATO była wtedy odległa, była horyzontem słabo wtedy obecnym w zbiorowej świadomości i wyobraźni. Co znamienne i co podkreślali także inni badacze fenomenu RM, w tym autorzy książki „Imperator. Sekrety ojca Rydzyka”, a także kilku innych dziennikarzy i socjologów, którzy analizowali ten fenomen – w retoryce RM od początku w ogóle nie było akcentów antyrosyjskich, pomimo tego, że w roku 1991 pamięć przynależności Polski do „bloku radzieckiego” była jeszcze bardzo żywa, świeże też jeszcze były nastroje antyradzieckie a wojska Armii Czerwonej nadal stacjonowały w Polsce.
Natomiast od razu bardzo intensywna stała się propaganda antyzachodnia, antyeuropejska, choć Polskę od wejścia do Unii Europejskiej dzieliło jeszcze 13 lat, a atrybuty cywilizacji zachodniej i atlantyckiej (technologie, formy życia, organizacja konsumpcji) były jeszcze na ziemiach polskich w powijakach, a nastroje społeczne tradycyjnie prozachodnie, skorelowane przy tym (wtedy!) z katolicyzmem.
Czy łatwo jest uwierzyć w to, że to Tadeusz Rydzyk, osoba o skromnych możliwościach intelektualnych i jego otoczenie, wtedy bardzo też skromne z tego punktu widzenia i nie dysponujące nabytym z czasem doświadczeniem i szeroko rozumianym kapitałem, samodzielnie wykreowało tak dalekosiężną wizję przyszłości Polski i związanych z nią zagrożeń? To wydaje się jedną z kluczowych kwestii postawionych przez Piątka. Kwestia jadowitego antysemityzmu w przekazie RM może się wydawać banalna i wielokrotnie opisana, ale Piątek naświetlił ją na nowo w sposób interesujący w rozdziale „Antysemityzm antyzachodni”, wiążąc to z przypadkiem przyjaźni Radia Maryja z Izraelczykiem, niejakim Danielsem i jego zagadkowymi powiązaniami.
„Żabka” łapkę podaje” i inne gatunki żab
Wątków i personaliów przywoływanych, cytowanych, analizowanych są w książce dziesiątki, a przywołanych nazwisk – s e t k i. Przez maszynkę swoich hipotez, tez, pytań i wątpliwości przepuszcza Piątek (posłużę się tu wiele mówiącymi tytułami rozdziałów) takie tematy jak „Homofobia z Kremla rodem”, „Szczepionki, Smoleńsk, futerka”, „Stanisław Michalkiewicz i moskiewscy weterani”, „Jerzy Robert Nowak i jego przełomy”, „Bogusław Wolniewicz i wojny masy mięsa”, „Uduchowiony senator Jan Maria Jackowski” (m.in. wątek Opus Dei). Po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem „Jerzego Urbanowicza, matematyka Macierewicza”.
W części zatytułowanej „Nieznane oblicze biznesów Rydzyka” pojawiają się takie wątki jak „Stocznia zatopionych pieniędzy”, „Geotermia po syberyjsku chłodnawa” (tu m.in. także wątek „Srebrnej” i Kazimierza Kujdy), „Król giełdy i złomu podbija świat” (interesy i powiązania Marka Falenty). Drobiazgowo opisany jest przez Piątka wątek sieci sklepów spożywczych „Żabka”, w którym „Imperium” Rydzyka ma swoje udziały („Żabka łapę podaje”). Nawiasem mówiąc, ten wątek powinien zainteresować wszystkich, bo nie ma chyba w Polsce nikogo, kto choć raz nie zrobiłby w „żabkowym sklepie” zakupów, którymi wzbogacił Rydzyka.
W tym gąszczu informacji o wątkach i personaliach pojawiają się też i te, w których pojawiają się byli politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej (Krzysztof Janik w rozdziale „Zadziwiający pan Daniels” i Jacek Piechota w rozdziale „Stocznia zatopionych pieniędzy”), ale też np. były, prawicowy dziennikarz Igor Janke, obecnie lobbysta. W jakim kontekście się pojawiają? Nie zdradzę tego, by nie psuć Czytelnikom lektury.
„Rosyjska babuszka”, opowieść szkatułkowa czy „Opera Elefantiasis”?
I tu właśnie jest miejsce na pewną generalną deklarację piszącego te słowa. Jestem tu w roli prezentującego fascynującą lekturę, a nie weryfikatora treści książki. Jest to jednak lektura trudna. Jestem dziennikarzem, ale nie dysponującym narzędziami dziennikarstwa śledczego.
Podczas lektury „Rydzyka i jego przyjaciół” czułem się jakbym w pojedynkę przedzierał się przez gąszcz dżungli amazońskiej. Przez książkę Piątka, niczym filmowa taśma, przewija się „trzy czwarte” świata polityki i biznesu Polski po 1989 roku i „trzy czwarte” nazwisk z „pierwszych stron gazet” tamtych czasów (i tych ciągle obecnych w przestrzeni publicznej i tych, jak choćby biznesmeni Luśnia, Bagsik czy Gąsiorowski, już trochę zapomnianych).
Tworzą one jakby gigantyczną, wielowarstwową „psychomachię”, a konstrukcja książki przypomina „rosyjską babę”, z której wydobywa się, bez końca, kolejne, mniejsze „babki” i „babeczki”. Można też mieć skojarzenie z XVIII-wieczną powieścią „szkatułkową”, w której „wszystko ze wszystkim” jest powiązane mniej czy bardziej tajemniczymi więzami, albo z jakąś operową elefantiasis. Nie jestem (bez wątpienia nie ja jeden) w stanie zweryfikować nawet minimalnej cząstki tej gęstwiny wątków i personaliów. W trakcie lektury chwilami trudno mi było oprzeć się (być może błędnemu) wrażeniu, że ten gigantyczny fresk śledczy, to jakaś fantasmagoria imponująco inteligentnego umysłu.
Nie mnie to jednak osądzać. Są jednak zapewne tacy, być może także wśród czytelników „Dziennika Trybuna”, którzy potrafiliby rozwikłać choć część skomplikowanych splotów poczynionych (w autorskim sensie tego słowa) przez Piątka. Czytelników związanych biograficznie i emocjonalnie z Polską Ludową uprzedzam, że Piątek, radykalnie antypisowski, antprawicowy, antyklerykalny itd., ma jednocześnie idiosynkrazje antykomunistyczne, co zaznacza się w używanej od czasu do czasu frazeologii. Nie można jednak mieć do autora pretensji z powodu jego publicystycznego temperamentu, który podnosi temperaturę narracji.
A jego obszerna, dwutomowa książka, będąca owocem niewiarygodnie wręcz drobiazgowej, gigantycznej benedyktyńskiej pracy dziennikarskiej, nie zasługuje na milczenie, na jakie w przestrzeni publicznej uporczywie napotyka. Zbyt ważne bowiem, może fundamentalne kwestie porusza. A poza wszystkim: lektura pasjonująca jak najlepszy kryminał – zapewniona.

Tomasz Piątek – „Rydzyk i przyjaciele. Wielkie żniwo 1999-2020”, tom 2, Arbitror, Warszawa 2021, str. 261, ISBN 978-83-66095-30-4

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Jedna rasa – ludzka rasa

Następny

No i chuj, czyli w blasku „ugruntowanych cnót niewieścich”