3 grudnia 2024

loader

Porządek panuje w Sejmie

W sprawie emerytur Lewica zgłosiła projekt prospołeczny, wspierający słabszych – prawica z pogardą go podeptała.

Czy odwołanie Magdaleny Biejat z funkcji przewodniczącej komisji polityki społecznej i rodziny może oburzać? Tak, w tym samym stopniu co inne przejawy deptania przez PiS obyczajów i dobrych praktyk parlamentaryzmu, te wszystkie „musimy powtórzyć, bo przegramy” czy głosowania w Sali Kolumnowej. Czy dziwi? Absolutnie nie. Już prędzej dziwić może fakt, że rządząca prawica w ogóle poszła na taki eksperyment, jak oddanie socjaldemokratce kierowania komisją, w której właśnie socjaldemokraci, jeśli poważnie traktują swój program, mają wielkie pole do popisu.

Powiedzmy sobie zresztą uczciwie: nawet gdyby Kaczyński nie znalazł się tej sprawie pod presją katolickich fundamentalistów i gdyby Biejat pozostała na stanowisku, i tak czekałyby ją raczej niezliczone momenty frustracji niż wielkie sukcesy. PiS-owska większość w komisji, mogąca w dodatku liczyć na wsparcie pojedynczych reprezentantów Konfederacji i Kukiz15, wiedziałaby dobrze, kiedy podnosić ręce. Mieliśmy tego próbkę w poprzedniej kadencji, w tej i innych komisjach sejmowych, gdy tylko opozycja usiłowała zgłaszać swoje pomysły czy poprawki. W tej, jak widać, będzie tak samo.

Prawica znów jest prawicą

Dzięki pojawieniu się Lewicy w Sejmie zaistniała jednak subtelna, ale potencjalnie brzemienna w skutkach różnica. Przeciwko sobie nie stoją już tylko dwa skłócone bardziej personalnie i estetycznie niż programowo stronnictwa. I wystarczy, by socjaldemokraci potraktowali swoje socjaldemokratyczne idee z minimalną powagą, by spadały maski.
Tak stało się w komisji polityki społecznej w głosowaniu dotyczącym lewicowego projektu podniesienia emerytury minimalnej. Ustawa gwarantująca wszystkim emerytom minimalne świadczenie 1600 zł, a także podnosząca minimalną rentę, przepadła dzięki zgodnym głosom PiS i PO. Nie została skierowana do dalszych prac, nie próbowano nawet udawać, że uważa się ją za interesującą propozycję, by jeszcze przez chwilę poudawać troskę nawet nie o biednych, co absolutnie najbiedniejszych seniorów. Po prostu została wyrzucona do kosza. Także dlatego, że nie podobała się Lewiatanowi, wyjątkowo trafnie nazwanej konfederacji pracodawców. Taki zarzut pod jej adresem sformułowała posłanka PiS, ale przecież równie dobrze mogłaby to powiedzieć jej koleżanka z Platformy.

Arytmetyka jest bezwzględna

Zapewne nie będziemy parlamentarnej Lewicy zawdzięczać prawdziwych zmian na lepsze w tej kadencji. Arytmetyka sejmowa jest bezlitosna, cynizm, a w niektórych przypadkach fanatyzm Zjednoczonej Prawicy – bezgraniczny. Ciągle działa też machina propagandowa w postaci karykatury mediów publicznych. Oni prędzej rozpętają nową awanturę wymierzoną w nieistniejącego wroga niż spojrzą łaskawie na nieswoje projekty, choćby najlepsze i najbardziej potrzebne. Szybciej zaserwują nam całe tygodnie historycznych i symbolicznych wzmożeń, niż zajmą się tematami podsuwanymi przez lewą stronę. Własny potencjał prospołecznych, niezmiennie paternalistycznych gestów już wyczerpali.

PO wraca do korzeni

Tak samo pojawienie się w sejmie Lewicy doprowadziło do błyskawicznego wyparowania ostatnich pozorów „otwartości” i „wielonurtowości” w KO. Jeszcze nie tak dawno liberalne media chwaliły koalicję za skonstruowanie jakiegoś „lewego skrzydła” z Barbarą Nowacką, sugerowały, że właśnie wielogłos zostanie doceniony przez anty-PiS. Inna sprawa, że owe „lewe skrzydo” miało w najlepszym razie obstawiać tematy nazywane przez niechętnych „obyczajówką”, przez lewicę – kwestiami praw człowieka. Dziś to przeszłość. Żadnych praw kobiet ani tolerancji nie będzie, głos tej partii można sprowadzić do twardego anty-PiS-u czy słów Bartłomieja Sienkiewicza w TOK FM: „Platforma powinna być antysocjalistyczna. Mamy wrócić do tego z czego wyrośliśmy, głosić przewagę wolnego rynku nad wszystkimi innymi rozwiązaniami, socjalizm w każdym wydaniu jest dla Polski zgubny. Mamy być twardymi liberałami w kraju, w którym zagrażają socjaliści, a czy są oni z prawicy czy z lewicy, to nie ma znaczenia”.

Czy lewica wykorzysta szansę?

I to może być realna zasługa socjaldemokratycznej mniejszości w Sejmie: przywrócenie pojęciom właściwego miejsca. Sprawienie, że prawica pokaże swoją prawdziwą zamordystyczno-nieludzką twarz, czy raczej gębę pełną frazesów o nieomylnym wolnym rynku. A lewica – twarz tej siły, która broni ludzi przed jego ślepą niesprawiedliwością i przemocą. Tak już było w ostatnich dniach. Jeszcze zapanował w Sejmie pisowski porządek, ale jeśli socjaldemokratom uda się uporządkować pojęcia w głowach wyborców – zostanie zrobiony krok o znaczeniu nie do przecenienia.

Lewica po odwołaniu Biejat zapewniała, że nie przerwie walki o sprawiedliwość społeczną, że debata o emeryturach nie była ostatnią, w której nie zawiodła. Trzymamy za słowo.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

PiS dusi Rzecznika Praw Obywatelskich

Następny

Biedroń rusza do walki

Zostaw komentarz