Państwowa grupa petrochemiczna Lotos zanotowała olbrzymią stratę – ale chwali się rzekomym zyskiem.
W pierwszych sześciu miesiącach tego roku grupa Lotos zanotowała stratę wynoszącą aż 1 mld 388 mln złotych netto. To gigantyczny regres, zwłaszcza, że w tym samym okresie 2019 r. Lotos osiągnął zysk netto wynoszący 673 mln zł.
Ten wynik Lotosu jest tym bardziej fatalny, że „wypracowano” go w okresie dynamicznej pracy rafinerii, bez żadnych przestojów, jakie w innych polskich branżach spowodowała pandemia koronawirusa. „W I półroczu 2020 r. rafineria Grupy LOTOS pracowała optymalnie i niemal w pełni wykorzystała swoje moce produkcyjne” – informuje oficjalny komunikat firmy.
Takie są właśnie efekty funkcjonowania „dobrej zmiany” w polskim przemyśle. Trudno w tej chwili ocenić, jakie wpływ będą miały fatalne wyniki Lotosu na rządowy plan przejęcia tej firmy przez PKN Orlen. Wydaje się jednak, że ze względu na złą sytuację budżetu naszego państwa, ta transakcja zostanie przeforsowana niezależnie od okoliczności.
Orlen wykupi udziały Lotosu należące do Skarbu Państwa – więc z formalnego punktu widzenia budżet się na tym wzbogaci, zyskując środki na doraźne łatanie najbardziej dotkliwych dziur.
Oczywiście, zgodnie z PIS-owską zasadą nieustannego chwalenia się, szefowie Lotosu wolą nie eksponować informacji o kłopotach swojej firmy. Dlatego w oficjalnej informacji prasowej opublikowanej przez władze Lotosu po pierwszym kwartale 2020 r nie ma nawet słowa o tej gigantycznej, wynoszącej prawie 1,4 mld zł stracie. Czytamy w niej natomiast o …zysku.
Informacja stwierdza więc między innymi: „Bezpieczna sytuacja Lotosu /…/ Spółka elastycznie zaadaptowała się do trudnych warunków w czasie pandemii COVID-19, m.in. ograniczając produkcję paliwa lotniczego na rzecz zwiększenia puli innych wysokomarżowych produktów /…/ Spółka elastycznie zarządzała sprzedażą produktów, bilansując krajowy spadek popytu eksportem morskim. W omawianym okresie Grupa Kapitałowa LOTOS wygenerowała oczyszczony ze zdarzeń jednorazowych zysk EBITDA LIFO na poziomie 722,6 mln zł „.
Warto zwrócić uwagę na to ostatnie zdanie. W rzeczywistości Lotos poniósł stratę wynoszącą, przypomnijmy, 1 mld 388 mln zł. Ale w oficjalnej informacji prasowej o tym się nie mówi. Mowa jest natomiast o zysku EBITDA LIFO „oczyszczonym ze zdarzeń jednorazowych”. Żeby dowiedzieć się o faktycznej stracie poniesionej przez Lotos trzeba zagłębić się w pełne wyniki finansowe gdańskiej firmy. A wydawałoby się, że zysk czy strata netto to podstawowe informacje, które każda firma powinna podawać w pierwszej kolejności!
Informacja prasowa Lotosu mówi o „pełnym zintegrowaniu instalacji”, „elastycznym zaadoptowaniu się”, „dodatnich przepływach pieniężnych”, „bezpiecznym buforze” itd. Słowem – same pozytywy. Tylko o faktycznym wyniku neto – ani mru mru.
W ludzkim języku EBITDA LIFO oznacza zysk przed opodatkowaniem, odsetkami i amortyzacją, ale już z kosztami zapasów. Rzeczywisty zysk netto jest więc niższy od zysku EBITDA LIFO, a czasem przeradza się wręcz w stratę.
Dlatego też firmy, które mają kłopoty i nie chca podawać niekorzystnych wiadomości, zasłaniają się EBITDA LIFO. Taka metoda ma jednak „krótkie nogi”. Wiadomo już bowiem, że jeśli firma unika podawania zysku netto, a zamiast tego opowiada o zysku EBITDA LIFO, to najpewniej wpadła w kłopoty i ponosi straty.
O ile pojęcie EBITDA LIFO ma dosyć precyzyjną definicję, o tyle trudniej powiedzieć, co właściwie wchodzi w skład „zdarzeń jednorazowych”, z których został „oczyszczony” zysk EBITDA Lotosu – po którym to oczyszczeniu, w informacji prasowej można było podać jakieś pozytywne liczby o wynikach firmy.
Jeden z portali finansowych tłumaczy, że: „do najczęściej spotykanych w praktyce zdarzeń jednorazowych” (jest tu wewnętrzna sprzeczność, bo zdarzenia jednorazowe raczej nie powinny się często zdarzać) należy zaliczyć m.in. „rozwiązanie lub utworzenie rezerw na należności, przeszacowanie wartości zaciągniętych kredytów, sprzedaż majątku poniżej lub powyżej wartości księgowej, straty losowe, otrzymane odszkodowania, różnice kursowe, aktualizację wartości aktywów trwałych, aktualizację wartości zapasów, spadek rynkowych cen wyrobów gotowych, wzrost rynkowych cen materiałów do produkcji, utworzenie bądź rozwiązanie odpisów na należności”.
Sporo tego, a przecież są to jedynie przykładowe zdarzenia jednorazowe, więc ta lista nie jest bynajmniej zamknięta. W praktyce więc wygląda to tak, że menadżerowie, którzy chcą jakoś uzasadnić, dlaczego im nie wyszło i kierowana przez nich firma poniosła stratę, powołują się na niemal dowolny zestaw najrozmaitszych „zdarzeń jednorazowych”.
W ten sposób prawie zawsze można znaleźć jakieś wytłumaczenie – a propaganda sukcesu nie dozna zbytniego uszczerbku.