I znowu, jak zawsze Polska się pali, stepowieje, stoi w obliczu niedoborów prądu, nie dba o retencję, marnuje wodę.
Mimo że zeszliśmy do najniższego w historii poziomu produkcji energii z węgla, stanowi on dalej 74 proc. naszego miksu energetycznego. Przeciągła susza sprawia, że ryzyko blackoutu, czyli rozległej awarii zasilania spowodowanej brakiem wody do chłodzenia generatorów elektrowni węglowych, jest coraz większe. Jak poradzimy sobie w czasie epidemii bez prądu?
Energetyka węglowa zużywa w Polsce 70 proc. wody trafiającej do naszej gospodarki. Jest ona wykorzystywana do chłodzenia generatorów. Dlatego też zwiększanie ilości odnawialnych źródeł energii i odchodzenie od węgla jest odpowiedzią nie tylko na kryzys klimatyczny, ale także na kryzys wodny. Do bilansowania systemu elektroenergetycznego nadaje się energetyka słoneczna, która gdy elektrownie węglowe muszą ograniczać swoją pracę ze względu na długie okresy nasłonecznienia i suszy – produkuje najwięcej prądu. Dlatego warto, żeby szpitale zaczęły stosować instalacje fotowoltaiczne, które w przypadku blackoutu mogą wesprzeć ich własne generatory prądu. Te własne generatory co najwyżej zagwarantują ciągłość systemów krytycznych – na zasilanie klimatyzacji sal chorych, zaplecza gastronomicznego czy pralni, najprawdopodobniej już nie wystarczą.
Na razie jeszcze susza się nie skończyła. Jeśli nie nawiedzą nas wielotygodniowe deszcze, może to być największa susza od 100 lat. Jak w takim razie przeciwdziałać kryzysowi wodnemu i sprawić, aby latem nie zabrakło prądu?
Według danych Straży Pożarnej niemal w całym kraju obowiązuje trzeci – najwyższy stopień zagrożenia pożarowego. W Biebrzańskim Parku Narodowym spłonęło ponad 5 tys. hektarów lasów i łąk. Jeśli radykalnie nie zmienimy swojego podejścia do gospodarki wodnej, ograniczonego do betonowania, odwadniania i wpuszczania wszystkiego w kanalizację w tym sezonie będzie płonęła nie Australia, ale Polska.
Kryzys klimatyczny wiąże się nierozerwalnie z kryzysem wodnym. Polska stepowieje – dotyczy to m.in. województwa łódzkiego (gdzie wprowadzono pierwszy stopień zagrożenia hydrologicznego) i pojezierza gnieźnieńskiego, które straciło ok. 30 proc. wody. Lustra jezior cofnęły się tam w ostatnich latach o kilka, kilkanaście metrów.
Według Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej 60 proc. wodowskazów pokazuje poziom poniżej strefy niskiej – w ubiegłym roku było to „tylko” 25 proc. Polska retencjonuje dzisiaj jedynie niewiele ponad 6 proc. swojej wody (dla porównania w Hiszpanii jest to 45 proc.).
Nie mamy pewności jakie będzie tegoroczne lato, wszystko zależy od warunków meteorologicznych w nadchodzących miesiącach. Długoterminowy trend jednak znamy – średnia temperatura w Polsce będzie rosła, opady będą coraz bardziej nieregularne, wysychać będzie też południowa i środkowa część Polski. W związku z tym, organizacje Młodzieżowy Strajk Klimatyczny oraz Miasto Jest Nasze sformułowały postulaty pod adresem zarządców gospodarką wodną, tak na poziomie samorządowym i jak centralnym.
Ich zdaniem, na pierwszym planie powinna być ochrona istniejących naturalnych cieków wodnych (kanałki, rzeczki itd.) oraz tworzenie nowych cieków i zbiorników wodnych, pozwoli na ograniczenie skutków deszczów nawalnych i retencjonowanie większej ilości wody. Priorytet dla zachowania powierzchni biologicznie czynnej przy wszystkich inwestycjach realizowanych w mieście można w praktyce osiągnąć poprzez m.in. wskazaniu w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego materiału pokrycia dachowego. Skoro możliwy jest zapis, że ma być to blacha albo dachówka w określonym kolorze, nie ma powodu, żeby opcją domyślną nie były dachy zielone umożliwiające zbieranie wody. Podobne rezultaty można osiągnąć poprzez zastosowanie odpowiednich wymagań przetargowych, co pokazała np. szkoła w Markach z bagiennym dachem.
Ważnym elementem układu gromadzenia wody są rzeki. Im bardziej są one naturalne, tym lepiej. Powolny nurt rzeki płynący zakolami, rozlewiska oraz odnogi rzeczne przytrzymują wodę. Tereny zalewowe, bagna są naturalnymi zbiornikami retencyjnymi. Bagna nie tylko retencjonują ogromne ilości wody, ale dużo skuteczniej pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery.
Wiele zielonych podwórek w latach dziewięćdziesiątych zamieniono w betonowe parkingi, a czasem po prostu dzikie z ubitą ziemią. Podobnie działo się z placami miejskimi. Chcemy, żeby miasto i spółdzielnie dążyły do przywrócenia podwórkom naturalnego wyglądu. Dbajmy o zieleń, która znakomicie utrzymuje wodę, a w upalne dni zapewnia cień i przeciwdziała zjawisku miejskiej wyspy ciepła. Objętość przepływu powierzchniowego na terenach biologicznie czynnych jest bowiem pięciokrotnie niższa niż na obszarach uszczelnionych.
Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie zadecydował o tymczasowym zawieszeniu koszenia terenów zielonych. Również Zarząd Zieleni w Warszawie już w zeszłych latach zaprzestał częściowo koszenia terenów zielonych (m.in. na Polu Mokotowskim). W przypadku suszy działanie te należy rozszerzyć na inne miejsca i jednostki organizacyjne miast. Wysoka łąka pełni funkcje ekosystemowe lepiej (bioróżnorodność, retencja wody, oczyszczanie powietrza) niż wygolony trawnik. To m.in. w takich działaniach warto szukać oszczędności niezbędnych w związku z ograniczonymi wpływami do budżetu wynikającymi z pandemii. W razie przeciągającej się suszy, spółdzielnie, wspólnoty i osoby prywatne powinny postępować podobnie ze swoimi terenami zielonymi. Konieczne jest także dofinansowywanie instalacji retencyjnych i nawadniających. .
Szacuje się, że w Polsce co najmniej 25 proc. przesyłanej wody „znika” w związku z nielegalnymi połączeniami, nieszczelnościami rur, nieprecyzyjnym mierzeniem przepływu wody czy starą infrastrukturą. Należy na bieżąco monitorować poziom tych strat i robić wszystko, żeby je ograniczyć do minimum. Zabezpieczenie rur przed wyciekami oraz stosowanie nowych technologii do monitoringu przepływu wody jest w stanie ograniczyć straty wody – jak pokazują przykłady z miast w Europie i na świecie – o nawet 10 proc.
Gospodarka wodna w planowaniu przestrzennym w Polsce jest uwzględniana rzadko i w małym stopniu. Powinna natomiast być ważnym elementem podstawowych dokumentów planistycznych, takich jak studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy oraz miejscowych planów zagospodarowania. Chodzi o to, by świadomie zarządzać zasobami wodnymi i lepiej wykorzystywać wszelkie środki ochrony przed powodzią.