Trudno w tym przypadku szermować słowem „sukces”. Polemika z obrońcą planu Balcerowicza.
Czytelnikom Trybuny należy się pewne wyjaśnienie. Otóż artykuł „Polski sukces to zasługa lewicy” to skrót mojego referatu na Kongres Ekonomistów Polskich p.t. „Spadek i wzrost gospodarczy w okresie transformacji polskiej gospodarki”.
Z uwag Pana Marcina Zielińskiego wnioskuję, że zapoznał się z jego treścią mojego referatu, ale chyba niezbyt dokładnie – taki wniosek można wysnuć z jego tekstu.
Zadecydował kapitał zagraniczny
Podtrzymuję twierdzenie, że w latach 1990 – 1991 największy spadek produktu krajowego brutto w naszym regionie miał miejsce w Polsce. I jeszcze raz potwierdzę, że od 1992 r do chwili obecnej polski PKB wykazuje ciągły wzrost. Ale też nie jako miażdżący, samodzielny lider.
Różnica w punktach procentowych między wielkością PKB w roku 1998 w porównaniu do roku 1990 to dla Polski plus 31. Dodatnie wielkości, ale w relacji rok 1998 minus rok 1992 wykazują je jeszcze 4 kraje naszego regionu: Słowacja (plus 28), Słowenia (plus 27), Chorwacja (plus 20), Czechy (plus 12).
Pozostałe kraje regionu wykazują w tym okresie spadek. Licząc w punktach procentowych spadek ten wynosi: Węgry – 1, Rumunia – 17, Estonia – 19, Białoruś – 20, Bułgaria – 28, Litwa – 32, Łotwa -43, Rosja – 45, Ukraina – 63.
A teraz pokażmy relację dynamiki roku 2018 do roku 1990 (w procentach).
W tym okresie prym wiedzie Polska (277,2). Kolejne kraje to: Słowacja (257,9); Słowenia (205,5); Białoruś (194,8); Czechy (192,6).
Ciekawie kształtują się wyniki dla przedziału czasowego 2018 : 1995. (Przyjęcie w tej relacji roku 1995 jest istotne szczególnie dla Polski, ponieważ PKB Polski w 1996 r zrównał się z PKB z 1989 r). Kolejność tu jest następująca: Białoruś (299,6); Estonia (257,7); Polska (249,7); Łotwa (249,4); Litwa (247,8); Słowacja (238,8). Prezentuję te wyniki nie po to, żeby umniejszać sukces Polski, ale żeby ten sukces pokazać we właściwych proporcjach.
Najgorsze wyniki w obydwu przedziałach czasowych prezentuje Ukraina (2018 : 1990 = 57,1 proc; zaważył tu rekordowy spadek w okresie 1990 – 1998); 2018 : 1995 = 132,8 proc).
To tyle wyniki. A teraz komentarz.
Prezentowany tu produkt to PKB wytworzony na terenie danego kraju. I pod tym względem można stwierdzić co następuje: o sukcesie Polski, w bardzo dużym stopniu, większym niż w innych krajach transformacji, zadecydowały firmy zagraniczne funkcjonujące na terenie naszego kraju. Do takiego stwierdzenia upoważniają chociażby wyniki największych przedsiębiorstw zaprezentowane w Liście 500 za 2018 r.
Otóż 25 proc. przedsiębiorstw ujętych w tej liście to przedsiębiorstwa z wyłącznym kapitałem zagranicznym. Przewaga kapitału zagranicznego jest jeszcze bardziej widoczna przy analizie pierwszej setki. Tutaj aż 37 proc. przedsiębiorstw to przedsiębiorstwa z wyłącznym kapitałem zagranicznym. Oczywiście w tych danych trzeba jeszcze uwzględnić że wiele przedsiębiorstw posiada częściowy udział kapitału zagranicznego. De facto więc udział kapitału zagranicznego w przedsiębiorstwach ujętych w Liście 500 jest wyższy niż 25 proc. Można pokusić się o szacunek, że mieści się on w przedziale 30 – 40 proc. (konkretnymi danymi nie dysponuję).
A. Karpiński w artykule „Dziedziny przemysłu najbardziej atrakcyjne w procesie rozwoju – wczoraj, dziś i jutro” (kwartalnik Mazowsze Studia Regionalne nr 30 z 2019 r) analizuje jak to jest możliwe że ogólna wielkość produkcji przemysłowej Polski po 25 latach od początku procesu jej transformacji, czyli w 2014 roku, mogła osiągnąć rozmiary 2,6 – krotnie większe niż w ostatnim roku Polski Ludowej – mimo likwidacji po 1989 r około 1/3 potencjału przemysłowego, istniejącego w 1988 r.
I odpowiada, że są dwa główne czynniki tego stanu rzeczy:
a) przejęcie przez kapitał zagraniczny w drodze prywatyzacji państwowych zakładów. W wielu przypadkach oznaczało to rozszerzenie ich działalności i przejście z rynku krajowego do ekspansji na rynku światowym;
b) podjęcie nowych inwestycji w przemyśle prywatnym; chociaż na ogół były to zakłady małe lub bardzo małe (zatrudnienie do 10 osób), jednak w dużej skali dało to znaczący wzrost produkcji.
Mogło być dużo lepiej
W swoim referacie na Kongres Ekonomistów Polskich również wyraziłem pogląd, że jednym z czynników większego wzrostu PKB w Polsce niż w innych krajach było to, że duża jego część jest wytwarzana przez firmy zagraniczne, które stać było na zasilanie kapitałowe i sprawność organizacyjną. Poza tym – o czym również pisałem – są jeszcze dwie inne przyczyny.
Po pierwsze należy zauważyć, że w czasach realnego socjalizmu tylko w Polsce sektor prywatny odgrywał znaczącą rolę; wytwarzano w nim ok. 20 proc. PKB, a więc zaplecze i doświadczenia ludzkie były już zakorzenione.
Po drugie, w Polsce pracowano nad zreformowaniem gospodarki już wiele lat przed rozpoczęciem procesu transformacji gospodarczej (od początku lat osiemdziesiątych) i społeczeństwo wkomponowało się łatwiej niż w innych krajach w zasady gospodarki rynkowej. Tak czy inaczej o szybkiej adaptacji polskiej gospodarki do nowych warunków zadecydowała przedsiębiorczość i aktywność Polaków, ich kreatywność i zdolność dostosowania do zmian. Potwierdza to Andrzej Sadowski (Dziennik Gazeta Prawna z 13 – 15.12.2019): „Prywatyzacja odgórna prowadzona przez kolejne rządy likwidowała miejsca pracy w postsocjalistycznych przedsiębiorstwach. To, że bezrobotni Polacy nie wyszli wówczas masowo na ulice jak np. w Rumunii, to zasługa drobnych przedsiębiorców. Dali pracę zwalnianym i tym samym nie doszło w Polsce do rewolty”. I w tym samym wywiadzie na pytanie czy cieszyć się z tych ostatnich 30 lat czy nie, odpowiada: „Cieszyć, ale ze świadomością, że cieszymy się z naszego sukcesu, a nie naszych premierów czy ministrów. Nasze bogactwo rosło mimo ich polityki, a nie dzięki niej”.
A więc jednak polski sukces to nie tylko „zasługa radykalnych reform rynkowych”.
Wracam do wywodów A. Karpińskiego istotnych dla właściwej oceny polskiej transformacji gospodarczej. A. Karpiński w swoim artykule pisze, że nastąpił skokowy wzrost udziału przedsiębiorstw stanowiących własność zagraniczną. Ich udział wzrósł z 0,4 proc. w 1989 r (głównie firmy polonijne) do ponad 38 proc. w roku 2016. I kontynuuje: gdyby nie likwidacja istniejących przedsiębiorstw na tak wielką skalę wzrost produkcji przemysłowej mógł być 3,5 – krotny, zamiast 2,6 – krotny. Wpłynęłoby to niezwykle korzystnie na poziom dochodów budżetowych, równowagę finansową oraz sytuację na rynku pracy.
Karpiński zwraca również uwagę na dwa niekorzystne zjawiska odnoszące się do struktury polskiego przemysłu.
Po pierwsze, nastąpił odwrót od procesu produkcji obejmującej cały cykl od surowca do wyrobu gotowego, na rzecz montażu wyrobów gotowych z elementów w całości importowanych. Nastąpiło więc cofnięcie do niższej fazy całego cyklu produkcyjnego co oznacza regres w poziomie uprzemysłowienia kraju.
Po drugie, występuje u nas tzw. „polski paradoks przemysłowy” polegający na tym, że Polska pod względem przeciętnego rocznego wzrostu produkcji jest na jednym z 5 pierwszych miejsc wśród krajów Unii Europejskiej, ale pod względem innowacyjności i tempa modernizacji struktury przemysłowej znajduje się na jednym z ostatnich 5 miejsc na 28 krajów Unii Europejskiej.
A. Karpiński wymienia 15 najbardziej atrakcyjnych branż przemysłu dla rozwoju w warunkach polskich (nazywa je dziedzinami wysokiej szansy). Doceniła to zagranica, bowiem o ile w przemyśle ogółem zakłady sprywatyzowane z udziałem kapitału zagranicznego stanowiły około 20 proc. całego potencjału, to w tych 15 branżach ten udział wyniósł aż 64 proc. Była to więc niezwykła ekspansja kapitału zagranicznego w tych 15 branżach.
Powołując się na literaturę zagraniczną A. Karpiński zwraca uwagę, że kiedy udział kapitału zagranicznego przekroczy 40 proc. całego potencjału danego przemysłu, grozi to utratą kontroli macierzystego państwa nad tym przemysłem oraz wpływa na zachodzące w nim procesy i podejmowane w nich decyzje rozwojowe.
Najwyższy udział kapitału zagranicznego w sprywatyzowanym majątku państwowym w przemyśle ma miejsce w następujących branżach:
- w przemyśle sprzętu telekomunikacyjnego (ok. 93 proc.),
- farb i lakierów (79 proc.),
- lotniczym(74 proc.),
- celulozy i papieru (74 proc.),
- samochodowym (72 proc.),
- turbin i wyposażenia dla elektrowni (71 proc.),
- sprzętu oświetleniowego (69 proc.),
- elektroniki profesjonalnej (55 proc.).
W rezultacie w siedmiu najcenniejszych dla nas przemysłach decydującą rolę odgrywa obecnie kapitał zagraniczny. W praktyce oznacza to przejęcie tych przemysłów i wyjście ich spod polskiej gestii.
Największym niepowodzeniem w prywatyzacji polskiego przemysłu przez kapitał zagraniczny jest fakt że proces ten nie przyniósł postępu w modernizacji przemysłu. Udział przemysłów wysokiej techniki w przemyśle ogółem w 1989 r wynosił 5,3 proc, a w 2015 r 5,4 proc. czyli nie zmienił się. Należy zauważyć, że najwięcej innowacji ma miejsce w przemysłach wysokiej techniki. Pod względem innowacji Polska jest – jak już wspominaliśmy – na 23 miejscu w Europie.
Od rozwoju przemysłów wysokiej techniki będzie zależało przestawienie naszej gospodarki z konkurencji tanią pracą na konkurencję innowacyjnością. Od tego zaś będzie zależał dobrobyt naszego społeczeństwa w przyszłości.
Spośród krajów naszego regionu w innowacyjności w przemyśle wyprzedzają nas Węgry, Czechy, Litwa, Łotwa. Pod względem udziału przemysłów wysokiej techniki przodujące kraje to Izrael (45 proc.) i Stany Zjednoczone (30 proc.). Unia Europejska ma 25 proc. Chiny 15 proc.
Mieliśmy zasoby dolarów i złotych
Skąd ten kult kapitału zagranicznego, który doprowadził do większego jego udziału w strukturze własnościowej naszego przemysłu niż w innych krajach?
W powszechnej świadomości pokutuje pogląd, że w Polsce nie było kapitału rodzimego i musieliśmy korzystać z zagranicznego dając niejednokrotnie nieuzasadnione preferencje żeby ten zechciał do nas przyjść.
Prof. W. Kieżun przytacza w tej sprawie opinię prof. J. Żyżyńskiego, który zadaje kłam takim twierdzeniom. Otóż według niego, zgodnie z szacunkami NBP na prywatnych rachunkach bankowych i ukryte w mieszkaniach, były wielkie zasoby złotowe i dolarowe liczone w miliardach, które mogły posłużyć do krajowej publicznej prywatyzacji (Patologia transformacji s. 202 – 203).
Należy też zwrócić uwagę na wyjątkowo duży zasięg „wrogich przejęć” jaki miał miejsce w trakcie transformacji (23 proc. u nas wobec 10 – 15 proc. średnio w krajach Europy Zachodniej) czyli zakupu nie po to żeby kontynuować produkcję ale żeby zamknąć przedsiębiorstwo i opanować rynek zbytu dla wyrobów własnych.
Wspomnę tu znane mi wrogie przejęcie które miało miejsce stosunkowo niedawno. Chodzi o Fabrykę Mebli „Henryków” (dzielnica Warszawy Białołęka) produkującą piękne stylowe meble. Nowy właściciel zagraniczny zamknął zakład, nowoczesne maszyny wywiózł a w budynku funkcjonuje obecnie klub „Fitness”
Wszystkie wymienione wyżej zjawiska związane z procesem polskiej transformacji należy mieć na uwadze szermując słowem „sukces”.
Reasumując: największym beneficjentem naszej transformacji gospodarczej jest zagranica. Jej celem było zdobycie dostępu do naszego niemal 40 – milionowego rynku i to się dokonało. Zagranica nas chwali. Ma za co. Zagranica mówi: „światowy sukces”. A niektórzy nasi politycy z lubością to powtarzają. Ale czy to jest sukces dla nas?
Będą miały co robić polskie rządy w ciągu lat które są przed nami żeby zmienić ten niekorzystny stan naszej gospodarki, tę niekorzystną strukturę naszego przemysłu.
Podtrzymuję zwrot: „oddawanie za bezcen dobrze prosperujących polskich przedsiębiorstw”. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich przedsiębiorstw. Ale wielu. Około 20 proc. naszego eksportu dokonywało się do wysoko rozwiniętych krajów gospodarki rynkowej. Czy przyjmowaliby nasze wyroby, gdyby nie spełniały odpowiednich kryteriów jakości? Czy nasze wyroby przemysłu zbrojeniowego byłyby kupowane, gdyby nie były cenione na tym niezwykle konkurencyjnym rynku? A nasze maszyny budowlane produkowane w Hucie Stalowa Wola na licencji amerykańskiej? A czy Pan Zieliński wie że eksportowaliśmy na szeroką skalę kompletne obiekty przemysłowe (np. cukrownie, elektrownie, fabryki kwasu siarkowego)?
I jeszcze przypomnienie. Otwarcie Polski na świat nastąpiło już w latach 70 – tych ubiegłego wieku (dekada Gierka). Zakupiono wówczas dużo licencji, szczególnie dla przemysłu maszynowego (silniki, samochody, koparki, maszyny górnicze, obrabiarki); wiele przedsiębiorstw funkcjonowało z sukcesem, eksportując swoje wyroby.
Wycięto wszystkie
Nie umiano odróżnić ziarna od plew, „perełek” od „bubli”. „Perełki” nie zostały ochronione. Wszystkie przedsiębiorstwa „poszły na zagładę” w wyniku prymitywnych, topornych rozwiązań.
„Były przytłoczone długami”? Przecież te długi wygenerował plan Balcerowicza, który wysoko podniósł oprocentowanie na kredyty w okresie spłaty. Prawo działało wstecz. Czyż to nie było bezprawie? I wiadomo było z góry jaki będzie rezultat.
W tej sprawie wypowiada się również prof. Żyżyński, mówiąc, że przy wysokim bezrobociu polityka pieniężna nie może być zbyt restrykcyjna, że bank centralny musi stwarzać warunki dostępności kredytu dla przedsiębiorstw, by mogły inwestować i tworzyć miejsca pracy (Patologia transformacji s.203). Tymczasem doprowadzono do bankructwa wielu przedsiębiorstw które wcześniej zaciągnęły kredyty na sfinansowanie inwestycji, często na stworzenie nowoczesnego wyposażenia.
Kolejna sprawa: ponad 500 najlepszych polskich przedsiębiorstw w „programie” Narodowych Funduszy Inwestycyjnych zostało „wykończonych”. Polityka stosowana wobec tych przedsiębiorstw przypominała celowe działania żeby je zniszczyć. Nie zadbano nawet o przepisy dotyczące zarządzania nimi. Firmy zarządzające (zagraniczne) same sobie ustalały wynagrodzenia za zarządzanie.
Oburzająca była odpowiedź głównego referenta na Kongresie Makroekonomicznym w SGH na pytanie o rezultat programu NFI. Odpowiedź brzmiała: „to była drobna sprawa”. Zrujnowanie 500 najlepszych przedsiębiorstw to „drobna sprawa”. Takich mieliśmy „doradców”.
Upadły całe gałęzie przemysłu: włókiennictwo i przemysł odzieżowy (bardzo wysokiej jakości z przedwojenną tradycją i renomą międzynarodową; teraz sklepy są zawalone zagraniczną tandetą, ale za to wycenioną wysoko), hutnictwo, przemysł maszynowy, elektronika (lista niepełna).
„Liberalizacja handlu zagranicznego” – to była celowa dyskryminacja polskich przedsiębiorstw wobec preferencji dla firm zagranicznych. Żaden kraj na świecie nie funkcjonuje bez polityki celnej. Nawet taka potęga jak USA. W imię czego zniesiono całkowicie cła bez uprzedniego przygotowania gospodarki? Przywrócił je dopiero na pewien okres rząd premiera Pawlaka.
Jeżeli chodzi o oddawanie za bezcen polskich przedsiębiorstw to odsyłam do moich artykułów oraz do pracy R. Ślązaka. Opisuje on jak bezsensownie były wydawane olbrzymie pieniądze na honoraria zagranicznym, o rzekomo unikalnej wiedzy „ekspertom” którzy tworzyli opracowania nigdy do niczego wykorzystane (zapewne były świetnie wykorzystane przez sporządzających – mieli rozeznanie w branżach które zostały przez nich przejęte). Są granice tego co można uznać za błąd. A za tą granicą jest już tylko brak zdrowego rozsądku.
Polecam Panu Zielińskiemu artykuł Andrzeja Szahaja „10 grzechów głównych ostatniego trzydziestolecia” w Dzienniku Gazeta Prawna z 12 – 14.07.2019.
A przede wszystkim odsyłam do rozdziału „Dekolonizacja i neokolonizacja (szczególnie podrozdział „Sprzedaż przedsiębiorstw”) książki prof. Kieżuna „Patologia transformacji”. Tam znajdzie Pan udokumentowane przykłady faktycznego oddawania za bezcen polskich przedsiębiorstw. Wprawdzie starał się Pan zdezawuować prof. Kieżuna (co jest niesmaczne), ale błądzi Pan po marginesach jego publikacji, omijając istotę.
Chcę odnieść się do kwestionowanych przez Pana Zielińskiego zasług Lewicy i roli jaką odegrał prof. Kołodko. Otóż czy Pan Zieliński tego chce czy nie, faktem bezspornym jest, że w okresie rządów Lewicy – I okres (lata 1994 – 1997) wzrost gospodarczy był najwyższy w całym 30 – leciu transformacji. Duża w tym zasługa prof. Kołodki, który opracował i wdrażał w owym czasie „Strategię dla Polski”.
Niestety nie można tego samego powiedzieć o drugim okresie sprawowania władzy przez Lewicę (lata 2002 – 2005). Był to okres nasilonej prywatyzacji i małej troski o sprawy socjalne społeczeństwa za co Lewica przypłaciła klęską wyborczą.
Dla kontrastu do sukcesów Lewicy w I okresie sprawowania władzy (lata 1994 – 1997): w okresach kiedy wicepremierem i ministrem finansów był prof. Balcerowicz wyniki były najgorsze. Spadki (oczywiste i znane) w pierwszych dwóch latach transformacji, jak też schłodzenie gospodarki w okresie rządów Jerzego Buzka, kiedy to PKB spada ze wzrostu 7,55 proc. w drugim kwartale 1997 r do 0,2 proc. w czwartym kwartale 2001 r. (P
Chciałbym jednak pocieszyć Pana Zielińskiego: tego co napisałem nie musi wszystkiego brać do siebie prof. Balcerowicz. Dotyczy to wielu rządów funkcjonujących w okresie naszej transformacji. A było ich jak ktoś obliczył 17.
Nie można oceniać rozwoju gospodarki i tempa rocznego wzrostu PKB bez jednoczesnego uwzględnienia postępów w innowacyjności i modernizacji struktury gospodarki. Liczby pokazują że Polska jest liderem przemian. Niestety stwierdzenia tego nie można przyjmować bezkrytycznie. „Drugie dno” tego zjawiska to fakt, że najcenniejsze branże przemysłu opanowane są przez firmy zagraniczne, ze wszystkimi tego konsekwencjami. I zajmujemy jedno z ostatnich miejsc w innowacyjności gospodarki, co jest konsekwencją małego udziału przemysłów wysokiej techniki w przemyśle ogółem. Konkurujemy tanią pracą a nie innowacyjnością.