Rząd Prawa i Sprawiedliwości podsumował dotychczasowe dokonania gospodarcze kraju. Okazało się, że jest po prostu wspaniale.
Niby chodziło tu o dokonania kraju, ale w istocie Rada Ministrów przedstawiła pasmo własnych, rzekomych sukcesów. Była to okazja do wygłoszenia bardzo pozytywnej oceny swoich działań i pochwalenia się tym, jak sprawnie rząd realizuje tzw. „Strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”.
Na pozytywnym autoportrecie, nakreślonym przez rząd, nie ma żadnych ciemniejszych plam.
Nachalny urok propagandy sukcesu
Rosnące wskaźniki gospodarcze, stabilna polityka makroekonomiczna, niski deficyt budżetowy, zrównoważona polityka regionalna, inwestycje dla Polski (zwłaszcza w małych i średnich miastach), prawo po stronie przedsiębiorców, podniesienie poziomu innowacyjności przedsiębiorstw, promocja eksportu i otwarcie nowych placówek handlowych za granicą oraz przyjazne podatki – to główne efekty „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju”, przyjętej przez rząd w lutym 2017 r” – stwierdza Rada Ministrów.
Warto jednak zauważyć, że wymienione w tym jednym zdaniu „efekty”, to głównie dopiero zamierzenia. Nie można przecież jeszcze mówić że w polskich przedsiębiorstwach podniósł się poziom innowacyjności, polityka regionalna jest zrównoważona, inwestycje wzrosły, a prawo jest po stronie przedsiębiorców. Oby kiedyś tak się stało – ale na razie to wciąż pieśń przyszłości.
Na razie najbardziej pozytywnym zjawiskiem w naszej gospodarce jest sytuacja na rynku pracy – najlepsza od 26 lat. Aktualnie stopa bezrobocia wynosi 7,7 proc. W ciągu ostatnich dwunastu miesięcy liczba bezrobotnych spadła o prawie 270 tys. osób. W 2016 r., mimo zwiększenia wydatków społecznych, takich jak np. program „Rodzina 500 plus” czy wyższa kwota wolna od podatku dla ponad 3 mln obywateli, Polska osiągnęła najniższy deficyt od 9 lat.
Rząd chwali się jednak także i tym, że w 2016 r. Polska zajęła trzecie miejsce pod względem wzrostu produktu krajowego brutto wśród 10 największych gospodarek Unii Europejskiej (nie podając przy tym żadnych liczb). To nader dziwna klasyfikacja, z której trudno zrozumieć, w jakim tempie faktycznie się rozwijamy.
W rzeczywistości jednak, nasze tempo wzrostu gospodarczego w ubiegłym roku wyniosło tylko 2,7 proc. i było znacznie gorsze niż w 2015 r., ostatnim roku rządów Platformy Obywatelskiej, kiedy to osiągnęło 3,9 proc. W ubiegłym roku, spośród krajów europejskich, szybciej od nas rozwijały się Islandia, Irlandia, Mołdawia, Rumunia, Słowenia, Gruzja, Albania, Węgry, Turcja, Chorwacja, Bułgaria.
Rząd cieszy się także wynikami pierwszego kwartału bieżącego roku, który przyniósł wzrost na poziomie 4 proc. PKB. „Dzięki czemu Polska zajęła pierwszą pozycję w tym notowaniu” – podkreśla Rada Ministrów. „W tym” – czyli wśród 10 największych gospodarek Unii Europejskiej. Tyle, że wynik pierwszego kwartału nie przesądza o całym roku.
Warto natomiast zauważyć, iż Narodowy Bank Polski ocenia, że cały bieżący rok zamknie się wzrostem na poziomie najwyżej 3,7 proc. – a więc będzie mniejszy niż w 2015 r. – zaś w następnych latach nasz PKB ma rosnąć jeszcze wolniej – w 2019 r. zwiększy się o 3,2 proc.
Zapaść inwestycyjna
Zdaniem Rady Ministrów, w inwestycjach jest coraz lepiej. „Polska stała się krajem pierwszego wyboru dla inwestorów zagranicznych z sektora produkcji przemysłowej /…/ W ciągu ostatnich 17 miesięcy w ramach inwestycji korzystających z różnych form wsparcia publicznego przyciągnięto setki nowych inwestycji /…/ W tym roku obserwujemy dwukrotny wzrost (o 2,6 mld zł) nakładów inwestycyjnych” – chwali się rząd.
Rzeczywistość jest zaś taka, że inwestycje w naszym kraju fizycznie spadały i spadają. W ubiegłym roku zmniejszyły się o 5,5 proc., zaś końcówka 2016 r. była wręcz fatalna – spadek inwestycji w czwartym kwartale aż o 9,8 proc. w porównaniu z IV kwartałem 2015 r.!
W pierwszym kwartale bieżącego roku jest lepiej, bo inwestycje spadły tylko o 0,4 proc. w stosunku do tego samego kwartału 2016 r. – tym niemniej cały czas mamy do czynienia ze zmniejszaniem się nakładów inwestycyjnych w naszej gospodarce.
Rada Ministrów mimowolnie natomiast napisała częściową prawdę, wskazując, że przyciągnięto setki nowych inwestycji za sprawą przyznawania im różnych form wsparcia publicznego. Pewnie nie były to setki, ale mniejsza z tym. Ważniejsze jest, że rząd wskazał, iż inwestycje te napłynęły do Polski dzięki różnym formom wsparcia publicznego.
Tak jest! Nowe inwestycje powstawały tylko dlatego, że rząd obiecał im potężne wsparcie – przeważnie polegało ono na wieloletnich zwolnieniach z podatków i różnych opłat. Dlatego w Polsce inwestują przede wszystkim firmy zagraniczne, skuszone niskim kosztem rąk do pracy oraz rozmaitymi bonusami od rządu – albo rodzime firmy państwowe, którym rząd może nakazać inwestowanie.
Inwestowanie w przemalowanie
Inwestuje i inwestować będzie również Polski Fundusz Rozwoju, zbudowany ze środków państwowych. Doprowadził on między innymi, jak enigmatycznie wskazuje rząd, „do ustabilizowania kondycji PolRegio (dawne Przewozy Regionalne)”.
W istocie, sytuacja finansowa tego największego przewoźnika kolejowego w Polsce, poprawiła się. W 2015 r. Przewozy Regionalne miały 88 mln zł strat. W ubiegłym – 54 mln zł zysku. Ale efekt ten uzyskano kosztem 770 mln zł, które Polski Fundusz Rozwoju wpompował w Przewozy Regionalne. Tę gigantyczną kasę przeznaczono między innymi na tzw. rebranding – właśnie na zmianę nazwy spółki z Przewozów Regionalnych na PolRegio, na nowe logo oraz inne malowanie taboru i nową kolorystykę mundurów kolejowych.
Kwestie malowania taboru i innych zmian graficznych są chyba manią u ludzi kierujących naszymi kolejami. Chyba nigdzie na świecie tabor szynowy nie jest przemalowywany tak często jak w Polsce, co mogłoby sugerować, że niektórzy szefowie polskich kolei są jakoś związani z firmami malarskimi i chcą dać im zarobić. Teraz, w Przewozach Regionalnych, służy to, jak wyjaśniano, „większej identyfikacji spółki” – jak gdyby miało to jakiekolwiek znaczenie dla podróżnych.
Ponieważ jednak każdy sposób na wyciągnięcie państwowych pieniędzy jest dobry, więc można zrozumieć, że tworzyć się zmyślne teorie, iż podróżny, za sprawą innego malowania, bardziej zidentyfikuje się z przewoźnikiem, a więc chętniej skorzysta z jego usług.
Jak wyjaśnił prezes Przewozów Regionalnych Krzysztof Mamiński, celem przemalowywania jest wywołanie u pasażerów skojarzenia z tradycyjną spółką, która zmienia się na korzyść pod względem jakości obsługi. Widocznie prezes uważa, że nowe malowanie będzie się podróżnym lepiej kojarzyć, a to sprawi, iż będą częściej jeździli pociągami Przewozów Regionalnych.
Wszystko to nie znaczy, że należy popierać topienie pieniędzy podatników w bardzo wątpliwych przedsięwzięciach. Doprowadzenie kosztem 770 mln zł do zamiany 88 mln zł straty na 54 mln zł zysku w Przewozach Regionalnych to naprawdę wyjątkowo kiepski interes. Lepiej, gdyby Przewozy Regionalne dalej jechały na stratach, a te 770 mln zł przeznaczono na inny, sensowniejszy cel. Trzeba pięknie podziękować za takie „wspieranie działalności inwestycyjnej” przez rząd.
Kokosowy interes na Pekao SA
To jednak nic w porównaniu z innym sukcesem, którym także oczywiście szczyci się rząd – czyli repolonizacją Pekao SA poprzez odkupienie tego banku od włoskiego Unicreditu. Niestety, ze względu na rachunek kosztów, jest to nasza ewidentna porażka.
Dziś zapłaciliśmy Włochom gigantyczną sumę 10,6 mld zł za pakiet akcji dający większość udziałów stronie polskiej. Tymczasem Polska wcześniej sprzedała im Pekao za 4 mld zł, zaś na dywidendach uzyskiwanych z tego banku Włosi zarobili aż 12 mld zł.
Tak więc za Pekao SA uzyskaliśmy 4 mld natomiast straciliśmy 22,6 mld zł (10,6 mld plus 12 mld). Oto skala sukcesów finansowych obecnej ekipy. Chroń nas Boże przed takimi interesami!
Innym rzekomym sukcesem inwestycyjnym, którym chwali się Rada Ministrów, jest podpisanie umów z gminami na powstanie 20 tys. mieszkań w ramach programu „Mieszkanie plus”, oraz umów z władzami 41 miast na dostawy 780 autobusów elektrycznych. Tyle, że to także niezbyt określona przyszłość. Ani tych mieszkań, ani elektrobusów, nie ma i nie wiadomo dokładnie kiedy będą. Na program elektromobilności rząd chce wydać aż 19 mld zł w ciągu najbliższych czterech lat. Wygląda na to, że będziemy mieć najdroższe pojazdy elektryczne na świecie.
Winni są inni
Rada Ministrów chlubi się też dobrym jakoby wykorzystaniem funduszy unijnych. „Rząd sprawnie inwestuje środki unijne – nie tylko fundusze strukturalne, ale też z tzw. „Planu Junckera. /…/ Polska zajmuje pierwsze miejsce wśród unijnych państw pod względem płatności uzyskanych z Komisji Europejskiej” – stwierdza rząd.
Niestety, ta enuncjacja to już czysta fantazja. W rzeczywistości obecny rząd bardzo nieudolnie inwestuje środki unijne. Ubiegłoroczna zapaść inwestycyjna była spowodowana w dużej mierze właśnie tym, że administracja nie potrafiła na czas przygotować sensownych programów wykorzystania pieniędzy napływających z UE (za co obecna ekipa tradycyjnie zrzuciła winę na swoich poprzedników z PO).
Rząd chlubi się natomiast tym, że nasz kraj zajmuje pierwsze miejsce „ pod względem płatności uzyskanych z Komisji Europejskiej”. Ano zajmuje, z racji rozmiarów Polski i wielkości jej zapóźnienia. Ale nie chodzi o to, żeby dostawać najwięcej pieniędzy z Unii, lecz żeby umieć je wykorzystywać, co obecnemu rządowi nie wychodzi.
Wśród swych sukcesów rząd naturalnie wymienia także program Rodzina 500 plus. Być może program ten zapewni PiS-owi reelekcję w następnych wyborach parlamentarnych, co oczywiście będzie sukcesem (tej ekipy). Program 500 plus nie jest jednak żadnym sukcesem, jeśli chodzi o populację Polaków. W ubiegłym roku liczba mieszkańców Polski spadła o ponad 4 tys. osób, czym rząd woli się oczywiście nie chwalić.
Włożyć między bajki
Za swój sukces Rada Ministrów poczytuje też przyjęcie tzw. „Konstytucji Biznesu”. Rząd stwierdza, że „Konstytucja Biznesu” to stworzenie partnerskich relacji między biznesem a administracją. Zakłada ona, że wszystkie urzędy – w rozpatrywaniu spraw z udziałem firm – wezmą pod uwagę m.in. zasadę: „co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. Będą także domniemywać uczciwość przedsiębiorcy i przyjaźnie interpretować przepisy.
No właśnie, będą!. W słowie „będą” zawiera się cała istota tego „sukcesu”. Może kiedyś, w przyszłości, wszystkie urzędy rzeczywiście zaczną domniemywać uczciwość przedsiębiorcy, przyjaźnie interpretować przepisy i stosować zasadę, że co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone. Dziś jednak na pewno tego nie robią, co potwierdzi każdy zapytany przedsiębiorca.
Niniejsze opisanie sukcesów rzadu Prawa i Sprawiedliwości wypada więc zakończyć cytatem naszego wielkiego bajkopisarza Ignacego Krasickiego: „Wszystko to być może, prawda – jednakże ja to między bajki włożę”.