Ministerialni nieudacznicy nie umieją stworzyć rozwiązań, sprzyjających przetwarzaniu w Polsce krajowych produktów. Najnowszy przykład to mleko, ale jest i wiele innych.
Opanowane przez Prawo i Sprawiedliwość ministerstwo rolnictwa nie jest w stanie stworzyć mechanizmów, zachęcających firmy spożywcze do kupowania i przerabiania polskiego mleka. Resort rolnictwa, zamiast tego, pokrywa swą bezczynność i nieudolność stworzeniem listy firm, importujących mleko do naszego kraju. W tym właśnie m.in. wyraża się aktywność resortu.
Należałoby zasugerować, aby wysoko opłacana kadra resortu rolnictwa zabrała się za należyte wykonywanie swych obowiązków, a nie za tworzenie idiotycznych „czarnych list”. Zamiast tej listy, Ministerstwo Rolnictwa powinno opublikować listę członków swego nieudolnego kierownictwa, którzy nie są w stanie stworzyć mechanizmów zapewniających możliwość przerobu mleka produkowanego w Polsce.
Warto przypomnieć, że swego czasu polskie władze walczyły o to, by jak najwyższa była unijna kwota mleczna przeznaczona dla naszego kraju. Dziś rząd PiS skutecznie marnuje ten dorobek, pokazując swą wysoką efektywność w niszczeniu tego, co już zostało stworzone przez poprzedników.
Import mleka do Polski nie jest zakazany. Jeśli zaś jest dozwolony, to nieudacznicy z resortu rolnictwa nie mogą mieć o niego żadnych pretensji. Niech mają pretensje do siebie i swej nieudolności.
Listę importerów mleka promuje minister rolnictwa Jan K. Ardanowski, zapowiadając, że na pewno nie zostanie usunięta.
Ma to być forma piętnowania tych firm. Warto zapytać, czy powstaną kolejne listy? Pod rządami Prawa i Sprawiedliwości nie jest bowiem niczym niezwykłym kupowanie za granicą produktów, których w Polsce jest pod dostatkiem. Rząd nie tworzy bowiem korzystnych warunków działania dla rodzimych firm. Ani nie umie, ani nawet nie chce tego robić.
Zamiast rozwijać wydobycie i przetwórstwo w naszym kraju (na co tej ekipy nie stać choćby intelektualnie), rząd PiS stawia więc na znacznie prostsze rozwiązanie – czyli na import. Przykład mamy choćby w postaci potężnych zakupów węgla rosyjskiego – i nie tylko rosyjskiego.
Właśnie niedawno do Gdańska wpłynął ogromny statek, którzy przywiózł do Polski węgiel kamienny z dalekiej Kolumbii. Ciekawe, czy stosowne ministerstwo – najlepiej oczywiście Ministerstwo Zasobów Narodowych pod światłym kierownictwem Jacka Sasina – opublikuje listę piętnującą firmy, importujące legalnie węgiel kamienny do Polski? A może opublikuje listę ministerialnych nieudaczników, którzy nie są w stanie wypracować mechanizmów sprzyjających ograniczeniu importu węgla do Polski?
Należy się spodziewać, że jednak powstanie kolejna lista importerów – bo oprócz posuniętego do granic absurdu samochwalstwa, najbardziej typowe cechy rządów Prawa i Sprawiedliwości to piętnowanie, krytykowanie i wytykanie innym rzekomych błędów. W tym są naprawdę znakomici. Tylko budować i tworzyć nie umieją – zresztą, nawet i nie próbują, bo znacznie lepiej wychodzi im likwidowanie oraz zamykanie.
Najlepszy przykład to gaz łupkowy. Nie wiadomo dokładnie ile go jest, bo rząd PiS utajnił fundamentalny raport na temat zasobów tego gazu w Polsce, przygotowany w 2016 r, przez Państwowy Instytut Geologiczny. Wiadomo jednak, że posiadamy w kraju złoża tego gazu. Tyle, że rząd PiS nie zamierza ich eksploatować (ani nawet ustalić ich zasobności) – i doprowadził do tego, że zamknięte zostały wszystkie odwierty, służące do poszukiwań gazu łupkowego. Tu PiS-owska władza pokazała swą stuprocentową skuteczność.
Taka to jest właśnie ekipa, która lubuje się – i doskonale sprawdza – w destrukcji.