2 grudnia 2024

loader

PiS-owski nieład uderza w Polaków

„Polski Ład” już w swoich w założeniach miał zwiększyć obciążenia podatkowe. Teza, że przyniesie korzyści podatnikom, była od początku fałszywa.

Interesujący artykuł ukazał się na łamach portalu Wyborcza.biz, zatytułowany: „Kaczyński zapowiada czystkę w resorcie finansów, szukając winnych niepowodzeń Polskiego Ładu. Szuka piątej kolumny”. Dalej w artykule znajdziemy, że Kaczyński wskazał nawet winnych, bo rzekomo w ministerstwie finansów był spisek kasty urzędniczej, która celowo wykoleja ten sztandarowy projekt. Powstała więc panika, pracownicy boją się zwolnień, bo podobno popełnili mnóstwo błędów przy jego implementacji. Panuje chaos, jakiego tam wcześniej nie było – zwolniono wielu dyrektorów, ale na tym zwolnienia się nie skończą – zapowiada prezes.
Okazuje się jednak, że przyczyny problemów związanych z owym „ładem” są bardziej trywialne, niż prezes sobie „domniemywa”. Zmiany projektowały osoby, które na podatkach się nie znały, a wcześniej nie zajmowały się tym w praktyce. Rzucały ładnie brzmiące frazesy o sprawiedliwości społecznej i nie przyjmowały głosów sprzeciwu, o konsultacjach ze specjalistami nie wspominając. Nawet Rządowe Centrum Legislacji nie dokonało oceny prawno-legislacyjnej tego projektu, a tym samym biuro legislacyjne Sejmu nie mogło zagwarantować, iż przepisy będą prawidłowo skonstruowane i poprawnie zredagowane, ani ponosić odpowiedzialności za ewentualne błędy.
Tak stwierdzono już we wrześniu 2021 r., a każdy kto z procesem legislacyjnym się zetknął, dokładnie wie, że nawet tak ważne organy nie są słuchane przez owładniętych gorączką legislacyjną posłów koalicji. Teraz ktoś musi cały bałagan naprawiać, więc prezes zapowiada, że „do uporządkowania tego wszystkiego potrzebny jest zdolny administrator, najlepiej z dużą wiedzą o podatkach”. Sugeruje też, że należy znaleźć „osoby, które spełniają świetnie inne zadania, ale wolały pozostać w tych miejscach, gdzie są”.
Ależ to niebywałe odkrycie!. Po sześciu latach rządzenia prezes Kaczyński doszedł był do wniosku, że jednak potrzebni są fachowcy! Wcześniej, obdzielając hojnie swoich wybrańców stanowiskami, takiego wymogu nie dostrzegał. Przykładów na to mamy w bród w każdym resorcie i wszelkich organach władzy, agencjach, bankach, spółkach, fundacjach – czyli wszędzie tam, gdzie prezes miał i ma przemożny wpływ. Nie dziwmy się więc, że humanista – zapewne fachowiec w swojej branży – zostaje namaszczony na zarządcę aktywów całego państwa.
Nie jest też przypadkiem, że prezes Narodowego Banku Polskiego systematycznie psujący złotówkę został uznany, wespół z prezesem banku Białorusi, najgorszym szefem narodowych banków w Europie – ale przez nasze władze sowicie obdarzony nagrodami; i ma pozostać na następną sześcioletnią kadencję! To on swoimi wypowiedziami o nieograniczonych zasobach pieniędzy wywołał presję inflacyjną, której nie da się łatwo powstrzymać. Mniej obeznanym z tematem polecam historię czasów Gierka, gdy poziom inflacji był niższy, a mimo to nie dało się jej opanować do końca PRL-u!
Czy w sprawie tej, ale też innych nominacji – w resorcie sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, edukacji, kultury, obrony narodowej, finansów itp. – ktokolwiek słyszał, aby prezes Polski konsultował się ze znanymi ekspertami? Dlatego, w miarę postępu dobrej zmiany, może być tylko gorzej. Jak to jest, że gościa nie radzącego sobie w „sprawiedliwości”, rzucamy na odcinek środowiska, a tego, który nie nadał się w „zdrowiu” – odnajdujemy po chwili w cyfryzacji? Chyba to ludzie renesansu, bo jak pokazuje życie – poza polityką takie roszady są nie do wyobrażenia! Natomiast wielu znanych profesorów – wybitnych ekspertów nie pyta się nawet o zdanie, bo są … skażeni współpracą z poprzednią władzą.
Wracając do tematu głównego, czyli Polskiego Ładu, to musimy sobie uświadomić, że zapędy reformatorskie prezesa w tej kwestii na niewiele się zdadzą. Demokratyczne kraje zmiany podatkowe wprowadzają z kilkuletnim vacatio legis. U nas proces legislacyjny, także w sprawie podatków, postawiono na głowie, bowiem z wyjątku dopuszczającego jego skrócenie w szczególnych okolicznościach, uczyniono regułę. Biuro legislacyjne Sejmu ma też niewiele do powiedzenia nawet w sprawach oczywistych, gdy wskazuje na błędy prawne, niezgodności z innymi ustawami, albo Konstytucją.
Nie uwzględniono potrzeby konsultacji proponowanych zmian, nie wykonano niezbędnych analiz, nie informowano społeczeństwa, co się za owym ładem kryje. Zamiast tego, za państwowe pieniądze Polski Ład szeroko rozreklamowano, zapowiadając wielki sukces i przełom, nad którego kształtem w pocie czoła pracowali premier Morawiecki i wicepremier Kaczyński, choć wszyscy wiedzą, że ich rolą było jedynie promowanie na konferencjach prasowych tego, co sami wymyślili. Proces ten trafnie opisał jeden z ministrów w swoich e-mailach: „niekompetencja, nieudolność, głupota, a czasem też ciemne interesy podlewane obrzydliwym sosem bogoojczyźnianych frazesów” komentując stan spraw prowadzonych w MON. Miał na myśli bezsensowne wydawanie dziesiątek milionów złotych, ale tak naprawdę chodziło o setki a nawet miliardy (vide artykuł: „Co wynika z e-maili Dworczyka” Trybuna 3-5/2022).
Słowa onego ministra równie logicznie objaśniają działania ministerstwa finansów, którego szef, już po odwołaniu, zagajony o ów sławetny ład, odrzekł odważnie: „ nie zapoznałem się z jego szczegółami”. To już nawet nie dziwi, bo resort ten sprowadzono właściwie do służebnej i niewiele znaczącej roli. Powstało natomiast wrażenie, że państwo dysponuje kasą bez dna, o czym zapewniał też prezes NBP, więc owo wrażenie przeobraziło się wśród ludu niemal w przekonanie.
Wydaje się, że „Nowy Ład” coraz bardziej przybiera formę farsy. Sprawę trzeba postawić jasno – od samego początku jego celem było uwiedzenie ludzi, czytaj wyborców, obietnicą obniżenia podatków, co było zagrywką głównie propagandową. Gdyby intencją było rzeczywiste obniżenie podatków, sprawa byłaby niezmiernie prosta. Wystarczyłoby podnieść kwotę wolną od podatku, a w ramach solidaryzmu społecznego, na który władza się tak powołuje, wprowadzić dodatkowy próg podatkowy dla najlepiej zarabiających. Tylko tyle i aż tyle. A co spreparowano ? Głosząc powszechną szczęśliwość mającą zapanować po wprowadzeniu Ładu, w rzeczywistości podatki podwyższono. Mamiąc podwyższeniem kwoty wolnej, podwyższono je też emerytom. Dostaną co prawda nieco więcej w ciągu roku, ale na jego koniec raczej niczego nie odliczą. Nikt jednoznacznie nie wyjaśnił, że eliminując odliczenie składki zdrowotnej, w rzeczywistości podwyższa się stawkę podatku.
Pomijając wszelkie inne błędy oraz nieprzygotowanie służb finansowych – państwowych i prywatnych oraz ogromne koszty z tym związane – twierdzenie, iż Polski Ład miał przynieść korzyści podatnikom, jest nieprawdziwe. Już w założeniach miał zwiększyć obciążenia podatkowe, szczególnie dla prowadzących działalność gospodarczą, bo jak określił prezes – „oni żyją z cwaniactwa”. No więc jeśli minister finansów usilnie implementując ów Ład, do czasu jego usunięcia z urzędu nie zdążył zapoznać się ze szczegółami, to może warto by o to samo zapytać głównych jego autorów? A przy okazji dowiedzieć się, kto i w jaki sposób miałby załatać dziurę w budżecie powstałą w wyniku rzekomego obniżenia wpływów podatkowych o 17 mld. zł.
Nie trzeba być znawcą ekonomii, by stwierdzić, że jakakolwiek dyskusja o obniżeniach podatków musi zaczynać się od debaty na temat ograniczenia albo choćby racjonalizacji wydatków publicznych. Nic takiego nie miało i nie ma miejsca – wprost przeciwnie – wydatki z budżetu państwa rosną niemal w nieskończoność i co szczególnie ciekawe – w coraz większym stopniu pozostają poza kontrolą społeczną. Nawet audyt (rewizja finansowa) sprowadzono do roli służebnej, bo podlega wyłącznie państwowej kontroli – agencji powołanej głównie po to, by pilnować, aby zbyt wiele informacji nie wyciekło do społeczeństwa. Jak można racjonalnie i uczciwie ogłaszać obniżenie podatków w sytuacji, gdy wydatki państwowe rosną?
Ów „ład” miał na celu zwiększenie wpływów z podatków, natomiast skonstruowano go tak, by zapewne nikt się nie połapał, o co chodzi; ciemny lud miał to kupić jako wielką akcję dobroczynną rządu, obniżającą podatki uczciwym i podwyższającą cwaniakom. Ale sprawa się rypła, bo już pierwsze obliczenia w 2022 roku wyjawiły, co ów wspaniały program oznacza. Nieprawdziwe okazały się też opowieści o zwiększeniu wpływów na służbę zdrowia, bo w rzeczywistości nieodliczanie składki zdrowotnej zwiększa wpływy podatkowe. Mimo licznych deklaracji o społecznym charakterze tego „ładu”, zmiana spowoduje też zmniejszenie możliwości wszelkiego rodzaju odliczeń, także na rzecz organizacji pożytku publicznego.
Podsumowując, problem z konstrukcją Polskiego Ładu i jego implementacją bierze się stąd, że próbowano do marketingowych bajań nagiąć rzeczywistość, a ta już w styczniu ujawniła prawdziwe intencje rządzących. Nie podjęto nawet prób ograniczania czy optymalizacji wydatków państwa, co pokazują choćby wydatki na instytucje centralne, albo zakupy zbrojeniowe, na które nie mogą pozwolić sobie państwa bogatsze od Polski, więc opowieści o obniżeniu podatków nie mogą być prawdziwe.
Skorą rosną wydatki – muszą też rosnąć podatki. Tej zależności nie da się usunąć marketingowymi sztuczkami, co skłania do konstatacji, że rząd kieruje się zasadą, iż „rynkowe podejście jest nie do pogodzenia z rolą elementu systemu funkcjonowania państwa i jego bezpieczeństwa; bezpieczeństwo nie ma ceny”. Tak rzekł był jeden z najbardziej prominentnych, na szczęście byłych już ministrów. Pozbyto się go z rządu, ale jego specyficzne pojmowanie funkcjonowania państwa oraz sposób podejmowania „racjonalnych decyzji” obejmujących gospodarowanie ograniczonymi zasobami państwa, niestety pozostawiono. Na jak długo?

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Przeciw antyekologicznym eko-paliwom

Następny

Brawurowa powieść reżysera QT