Rząd wciąż nie stworzył efektywnych mechanizmów, ułatwiających zagraniczną działalność naszych firm budowlanych.
Ubiegły rok był trudny i wymagający dla całej, notującej wysokie wzrosty produkcji, branży budowlanej.
Jest to swoistą specjalnością polskiej gospodarki, że budowlanka jednocześnie i kwitnie, i kuleje.
Potencjał godny uwagi
Od paru lat produkcja budowlano-montażowa rośnie, jest wiele przetargów, zwłaszcza w obszarze infrastruktury, stawia się rekordowe ilości mieszkań (oczywiście rekordowe na skalę III RP, bo jeszcze daleko do wyrównania rzeczywistych rekordów z czasów Edwarda Gierka).
A zarazem, stale zaostrzają się niekorzystne tendencje: przybywa upadłości firm budowlanych, branża boryka się z drożyzną materiałów budowlanych, wzrasta presja cenowa ze strony podwykonawców i pracowników. Powszechnie uważa sie, że rok 2019 będzie także niełatwy dla budowlanki w naszym kraju.
To ważna branża dla Polski. Pracuje w niej, wedle różnych szacunków, od 400 tys. do 1,2 mln ludzi.
Skąd tak duża różnica? Otóż oficjalne dane Głównego Urzedu Statystycznego obejmują firmy zatrudniające co najmniej 10 osób – i to w tych przedsiębiorstwach z branży budowlanej ma pracować łącznie 400 osób. Ale ta dziedzina gospodarki opiera się przede wszystkim na firmach drobnych, liczących nie więcej niż 9 pracowników, duże znaczenie ma także samozatrudnienie.
Gdy więc doliczyć firmy i firemki mające od 1 do 9 osób, to uzyskamy wspomnianą liczbę 1,2 mln osób. Natomiast w szczycie prac sezonowych i razem z ludźmi zatrudnianymi na czarno, których przecież w budownictwie jest wielu, możemy mówić o prawie półtoramilionowej rzeszy pracowników.
Kryzys zagląda na budowy
Branża budowlana rozwija się, odpowiadając na zapotrzebowanie rynku. Stopniowo rozpoczynają się, zaplanowane już wiele lat wcześniej, inwestycje infrastrukturalne, wciąż przybywa nowych mieszkań.
A jednocześnie, przybywa i problemów. Wystarczy powiedzieć, że od 2017 r. asfalt podrożał o ponad 30 proc., gdyż państwowe firmy – PKN Orlen i Lotos – podniosły ceny. W górę poszły zresztą ceny praktycznie wszystkich materiałów budowlanych. Tego wzrostu firmy budowlane nie są w stanie przerzucić na odbiorców, choć oczywiście próbują.
Na szczęście cały czas dość wysoki jest popyt, podtrzymywany zastrzykami pieniędzy przez państwo. Gdy jednak wzrośnie deficyt i inflacja, dotychczas jeszcze jakoś trzymana w ryzach, to pieniędzy zabraknie, popyt spadnie, a branża stanie w obliczu poważnego kryzysu.
Jego symptomy pojawiają się już i dziś. Budowlanka przoduje wśród branż z największą liczbą niewypłacalnych firm, bardzo niska jest rentowność, zaś przedsiębiorstwa budowlane mają coraz większe kłopoty z uzyskaniem finansowania.
Zdobywanie środków nieco lepiej udaje się państwowym firmom budowlanym, takim jak Polski Holding Nieruchomości, Torpol czy Polimex-Mostostal. Są one łagodniej traktowane przez banki komercyjne, które przecież wiedzą, że w razie potrzeby państwo jakoś pomoże własnym przedsiębiorstwom. Firmy prywatne często jednak mają problemy ze zdobyciem odpowiednich kredytów. Trudniej im jest też o uzyskanie intratnych zamówień państwowych.
Klaster nie zastąpi państwa
Budowlanka próbuje ratować się eksportem, ale to ciężki – choć i pożywny kawałek chleba.
Być może podczas działalności na rynkach zagranicznych nieco mniej odczuwalne są problemy z niedoborem pracowników i rosnącymi cenami materiałów budowlanych. Jednakże nie da się uniknąć problemów ze zdobyciem środków finansowych, a do tego dochodzą wszystkie inne utrudnienia, związane z funkcjonowaniem w innych państwach, zwłaszcza tych poza Unią Europejską.
Jak uważa przedsiębiorca budowlany Jan Mikołuszko, problemem jest też brak polityki państwa, wspierającej eksport polskiej branży budowlanej.
Jest co wspierać, bo wartość naszego eksportu usług budowlanych wynosi ok. 6 mld zł rocznie. Byłby on jednak znacznie większy, na co z łatwością pozwoli potencjał polskich firm budowlanych, gdyby nasz rząd zastosował choćby część mechanizmów wsparcia, wykorzystywanych przez wiele innych państw Unii Europejskiej.
Jan Mikołuszko wie co mówi, bo jest prezesem Zarządu Polskiego Klastra Eksporterów Budownictwa, powołanego pod koniec 2015 r. przez nasze firmy budowlane. Dziś klaster składa się z 43 podmiotów, a ponieważ niektóre z nich są właścicielami innych spółek, więc do klastra należy w sumie ponad 50 przedsiębiorstw budowlanych.
Polski Klaster Eksporterów Budownictwa to inicjatywa przedsiębiorców, którzy chcą budować na zagranicznych rynkach – i w tym celu kreować współpracę polskich firm budowlanych. Bo na tych rynkach łatwiej działać razem.
Chodzi też o promowanie potencjału naszych firm i prezentowanie ich możliwości ewentualnym kontrahentom zagranicznym.
Polska budowlanka ma nowoczesne technologie i produkty oraz profesjonalną kadrę inżynierską. Trzeba wykorzystywać te atuty, wspomagając i organizując działania eksportowe, a także poprawiając bezpieczeństwo finansowe funkcjonowania na obcych rynkach.
Upadek może być wielki
Jan Mikołuszko zna od strony praktycznej działalność polskich przedsiębiorstw na zagranicznych rynkach. Nie tylko jako prezes Polskiego Klastra Eksporterów Budownictwa, lecz także jako główny udziałowiec i Przewodniczący Rady Nadzorczej firmy Unibep, prowadzącej swoje inwestycje budowlane m.in. na Białorusi, Ukrainie, w Szwecji i Norwegii.
Nie ukrywa więc, że wsparcie polskiego państwa dla eksportu branży budowlanej jest w zasadzie żadne. Jedyne, co trochę zmieniło się na lepsze, to dostęp do informacji, dzięki pracy zagranicznych biur handlowych Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu.
To nie zastąpi jednak wsparcia rządowego w formie pożyczek preferencyjnych, kredytów czy gwarancji eksportowych, efektywnego systemu ubezpieczeń eksportu.
Brakuje tego, a czasem nawet dochodzi do rujnowania dobrze rokującej współpracy gospodarczej z innymi państwami. Przykładem może być program „Go Iran”, zainicjowany w 2015 r. przez Ministerstwo Gospodarki. Jego głównym celem było zwiększenie wymiany handlowej pomiędzy polskimi i irańskimi przedsiębiorcami. Antyirańska konferencja w Warszawie, zorganizowana w tym roku w interesie Izraela przez rząd PiS na polecenie Stanów Zjednoczonych, skutecznie zniszczyła jednak nadzieje na rozwój współpracy z życzliwym nam (do niedawna) Iranem.
Polska branża budowlana jest dziś rozpędzona i funkcjonuje w mocnym tempie. Żeby jednak mogła wytrzymać to tempo przez kolejne lata, bez potknięć i zadyszki, potrzebuje racjonalnej pomocy własnego państwa. Inaczej, by użyć języka ewangelicznego, jej upadek może być wielki.