8 listopada 2024

loader

Ścieki zatruwają Polskę

Nikt się nie zajmuje skutecznym egzekwowaniem reguł ochrony środowiska, bo władza boi się, że jej elektorat przestanie na nią głosować.

W naszym kraju jednym z głównych źródeł zanieczyszczeń wód – poza ściekami przemysłowymi – są ścieki komunalne. Pełno w nich niebezpiecznych wirusów i chorobotwórczych bakterii. Ścieki te spływają do rzek, wód gruntowych i jezior bo, według Głównego Urzędu Statystycznego, w 2019 r. dostępu do kanalizacji nie posiadała prawie połowa budynków mieszkalnych, w których mieszkało prawie 30 proc. ludności naszego kraju.
Spośród tej połowy, 87 proc. zabudowań wyposażonych jest w zbiorniki bezodpływowe, czyli szamba. Bezodpływowe niekiedy tylko teoretycznie, bo zdarza się, że bez większych problemów zawartość szamb wsiąka w ziemię.
Jak podaje GUS, na jeden „pojedynczy system kanalizacji” (zbiornik bezodpływowy lub przydomową oczyszczalnię ścieków) w 2018 r. przypadało 11,09 metrów sześciennych odebranych ścieków. Tymczasem średnie zużycie wody przez czteroosobową rodzinę wynosiło wówczas 134,4 m3. To jasno pokazuje, że oczyszczaniu poddawano niewielką część ścieków, a większość szamb nie była prawidłowo opróżniana. Pozostałe ścieki trafiały w stanie nieoczyszczonym do ziemi i wód.
Problem braku lub ograniczonego dostępu do kanalizacji dotyczy głównie mniejszych i słabiej zurbanizowanych gmin. A to właśnie na organach gmin ciąży obowiązek nadzoru nad prawidłowym usuwaniem i oczyszczaniem ścieków na terenach nie skanalizowanych.
Niska gęstość zaludnienia w takich gminach powoduje, że budowa systemu kanalizacyjnego, który zapewniłby ochronę środowiska przed zanieczyszczaniem ściekami komunalnymi jest technicznie trudna i wymaga ogromnych nakładów, przekraczających możliwości gminnych budżetów. Równocześnie z tego samego powodu małe gminy w większości nie mają możliwości wyznaczenia na swoim terenie tzw. aglomeracji, co pozwalałoby na ubieganie się o dofinansowanie w ramach Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych.
Z kolei z powodów finansowych i kadrowych gminy te nie mają możliwości zdobycia nawet opracowań niezbędnych do zaplanowania i rozwoju gospodarki wodno-ściekowej. Dużym wyzwaniem jest też prawidłowe przygotowanie wniosków o dofinansowanie, a także zapewnienie wkładu własnego.
Jak ustaliła Najwyższa Izba Kontroli, ponad 80 proc. wszystkich wytworzonych ścieków komunalnych, wytworzonych w nieruchomościach niepodłączonych do kanalizacji w kontrolowanych gminach, trafiło do środowiska w stanie nieoczyszczonym. A w przypadku nieruchomości wyposażonych w szamba bezodpływowe – prawie 90 proc. W Polsce istnienie szamb nie przyczynia się zatem do poprawy stanu środowiska naturalnego, a wręcz przeciwnie.
Wspomniana kontrola NIK została przeprowadzona w gminach, w których średnio jedna piąta mieszkańców nie miała dostępu do kanalizacji. Objęła ona okres od 2019 r. do 2021 r (I półrocze).
Wszystkie skontrolowane gminy miały dostęp do oczyszczalni ścieków. Większość z nich miała własne oczyszczalnie, część odprowadzała ścieki do oczyszczalni należących do zakładów pracy zlokalizowanych w tych gminach, a niektóre korzystały z instalacji innych gmin. W żadnej z gmin nie stwierdzono przypadku odmowy przyjęcia ścieków przez tzw stację zlewną.
Teoretycznie wszystko funkcjonowało zatem doskonale – ale tylko teoretycznie, jak to w państwie PiS. W rzeczywistości tylko 20 proc. tych gmin dysponowało infrastrukturą o przepustowości pozwalającej na przyjęcie wszystkich ścieków powstałych poza systemem kanalizacji. Miały one stacje zlewne i oczyszczalnie zdolne przyjąć wszystkie ścieki z nieruchomości bez kanalizacji. W pozostałych – ścieki się po prostu przelewały, zatruwając środowisko. W niektórych gminach w ogóle zaś nie było stacji zlewnych i oczyszczalni.
Ponadto, jak stwierdziła NIK: „Z powodu braku nadzoru większość ścieków przeciekała przez nieszczelne zbiorniki na posesjach lub była nielegalnie wywożona”. A pokątne wylewanie nieczystości i wyrzucanie śmieci byle gdzie, to długoletnia polska świecka tradycja.
Większość gmin starała się zwiększyć możliwości przyjmowania i oczyszczania ścieków. Kontrola wykazała jednak, że zadanie to przekracza możliwości finansowe tych jednostek samorządu terytorialnego. W nielicznych gminach, które opracowały kompleksową koncepcje uporządkowania gospodarki ściekowej, realizacja tych planów wyłącznie z własnych pieniędzy zajęłaby od 164 do 338 lat.
W ocenie NIK wskazane jest wdrożenie, w skali państwa, programu wsparcia finansowego dla gmin, gdzie koncentracja ludności jest tak mała, że nie pozwala na utworzenie aglomeracji i uzyskanie dofinansowania inwestycji w ramach Krajowego Programu Oczyszczania Ścieków Komunalnych. Ale zapaść budżetowa i wojna, toczona przez PiS z samorządami, uniemożliwiają realizację tego słusznego postulatu.
Poprzednia kontrola NIK dotycząca tematu kanalizacji, przeprowadzona w 2011 r. wykazała, że 91,6 proc. ścieków z terenów nieskanalizowanych w Polsce trafiało wprost do środowiska w stanie nieoczyszczonym, natomiast obecnie – 81,9 proc. Poprawa wynika w znacznym stopniu ze zwiększenia liczby przydomowych oczyszczalni ścieków. W 2010 r. stanowiły one średnio 2,8 proc. wszystkich instalacji ujętych w ewidencjach gminnych, natomiast w 2020 r. już 11,2 proc. Poprawy nie ma w przypadku ścieków pochodzących z szamb. Tu i w 2011 r., i obecnie do środowiska w stanie nieoczyszczonym trafia 89,9 proc. ścieków.
Przez 10 lat nastąpił więc minimalny postęp – ale haniebnie powolny. ” Wyniki obecnej kontroli pokazują, że gminy wciąż nie radzą sobie z ochroną wód powierzchniowych i podziemnych przed ściekami komunalnymi pochodzącymi z obszarów nieskanalizowanych” – stwierdza zatem NIK.
Większość gmin wprawdzie starała się rozbudowywać swoją infrastrukturę do odbioru ścieków. Jednak koszty całościowego rozwiązania problemu przekraczały możliwości finansowe samorządów lokalnych.
Ponadto, kontrola wykazała, że gminy nie były przygotowane organizacyjnie do sprawowania nadzoru nad gospodarką ściekową. Głównym powodem były braki kadrowe. W większości gmin gospodarką ściekową zajmował się tylko jeden albo dwóch pracowników. U rekordzistów – nawet trzech. Trzeba jednak dodać, że pracownicy zajmujący się gospodarką ściekową wykonywali też inne zadania dla gminy.
Ich „kanalizacyjne” obowiązki obejmowały m.in. prowadzenie ewidencji zbiorników bezodpływowych, kontrola wykonywania obowiązków ciążących na właścicielach nieruchomości niepodłączonych do sieci kanalizacyjnych, wydawanie zezwoleń na opróżnianie zbiorników bezodpływowych i transport nieczystości ciekłych przez wyspecjalizowanych przedsiębiorców, prowadzenie postępowań w sprawie zastępczego opróżniania zbiorników bezodpływowych w przypadku właścicieli nieruchomości, którzy nie zawarli umów na wywóz nieczystości lub nie wyposażyli nieruchomości w zbiornik bezodpływowy bądź przydomową oczyszczalnię ścieków. Niemało tych zadań – więc bardzo często były wykonywane po łebkach.
Dużym problemem dla gmin jest skuteczne egzekwowanie obowiązków od właścicieli nieruchomości nie podłączonych do kanalizacji. Żadna z kontrolowanych gmin nie prowadziła rzetelnej ewidencji zbiorników bezodpływowych i przydomowych oczyszczalni. Brakowało pełnych danych o obowiązkowych umowach na wywóz nieczystości zawieranych przez właścicieli nieruchomości oraz o faktycznej częstotliwości przeprowadzanych wywozów.
Dla przykładu jedynie w czterech skontrolowanych gminach w ewidencjach ujęto wszystkie nieruchomości niepodłączone do sieci kanalizacyjnej. W pozostałych poza ewidencją było nawet 90 proc. takich nieruchomości. Brak tych danych skutecznie ograniczał możliwości kontroli częstotliwości opróżniania szamb. W części gmin ogóle nie przeprowadzano takich kontroli, a jeśli miały miejsce to ich rezultaty były mizerne.
W przypadku ujawnienia nieprawidłowości pracownicy urzędów lub funkcjonariusze straży gminnych nie podejmowali żadnych czynności – ewentualnie pouczali lub powiadamiali organy nadzoru budowlanego albo policję, która karała mandatem bądź umarzała sprawę. Praktycznie nie korzystano z takiego narzędzia, jakim jest zastępczy wywóz nieczystości na koszt właściciela.
Ustawa z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach stanowi:
Art. 5 ust. 1 pkt. 3a „Właściciele nieruchomości zapewniają utrzymanie czystości i porządku przez: gromadzenie nieczystości ciekłych w zbiornikach bezodpływowych”
Art. 5 ust. 1 pkt. 3b „Właściciele nieruchomości zapewniają utrzymanie czystości i porządku przez: pozbywanie się zebranych na terenie nieruchomości odpadów komunalnych oraz nieczystości ciekłych w sposób zgodny z przepisami ustawy i przepisami odrębnymi”
Art. 6. ust. 1 „Właściciele nieruchomości, którzy pozbywają się z terenu nieruchomości nieczystości ciekłych, oraz właściciele nieruchomości, którzy nie są obowiązani do ponoszenia opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi na rzecz gminy, wykonując obowiązek określony w art. 5 ust . 1 pkt. 3b, są obowiązani do udokumentowania w formie umowy korzystania z usług wykonywanych przez: gminną jednostkę organizacyjną lub przedsiębiorcę posiadającego zezwolenie na prowadzenie działalności w zakresie opróżniania zbiorników bezodpływowych i transportu nieczystości ciekłych – przez okazywanie takich umów i dowodów uiszczenia opłat za te usługi”.
Jak wynika z tych przepisów, właściciel nieruchomości ma obowiązek udokumentować pozbywanie się ścieków przez okazanie umowy i dowodów płacenia za usługi. Oznacza to, że musi przechowywać umowę i dowody płacenia. Brak udokumentowanego wywozu nieczystości oznacza konsekwencje finansowe lub decyzje administracyjne o dokonaniu wywozów zastępczych.
Z ustaleń NIK wynika, że na ogólną liczbę 41 339 skontrolowanych nieruchomości nie podłączonych do sieci kanalizacyjnych, 32 010 (77,4 proc.) nie było objętych umowami na wywóz nieczystości. Mimo iż, zgodnie z cytowaną ustawą w gminach w takich przypadkach gmina jest obowiązana zorganizować zastępcze opróżnianie zbiorników bezodpływowych, to we wszystkich gminach objętych kontrolą w latach 2019-2020, był tylko jeden przypadek wydania przez gminę decyzji o zastępczym wywozie – chociaż wyniki kontroli dawały podstawy do wszczęcia dużo większej liczby postępowań w tej sprawie.
„Nierzetelny nadzór ze strony organów gminy, a w niektórych przypadkach zaniechanie jego sprawowania oznacza faktyczne przyzwolenie na nielegalne usuwanie ścieków z nieruchomości niepodłączonych do sieci kanalizacyjnej i daje ich właścicielom nieuzasadnione korzyści finansowe, w postaci unikania opłat za opróżnianie zbiorników i wywóz nieczystości ciekłych, co można uznać za swego rodzaju „premię za zanieczyszczanie środowiska” – stwierdza NIK.
Żeby zilustrować wysokość tej „premii” wystarczy zauważyć, że gdyby kontrolowane gminy naliczały opłaty za zastępczy wywóz od wszystkich właścicieli posesji, którzy nie mieli umów na wywóz ścieków, to ich wysokość wyniosłaby 101,3 mln zł w 2020 r. Jak wielka byłaby ta suma w skali całego kraju – trudno nawet policzyć.
„Opłacało się” posiadanie nieszczelnego szamba, instalowanie „rurociągów” do odprowadzania ścieków np. do rowów lub nielegalne wywożenie nieczystości. Wszystko to kosztem tych, którzy uczciwie usuwają nieczystości” – podkreśla NIK.
Ważną przyczyną braku lub ograniczonych działań gmin jest bierność wójtów. Są oni wybierani bezpośrednio przez mieszkańców. W gminach o niskim poziomie skanalizowania, osoby zamieszkujące nieruchomości wyposażone w szamba stanowią większość elektoratu. Podejmowanie wobec nich na większą skalę czynności egzekucyjnych, z natury dolegliwych i obciążających finansowo, może się przełożyć na wynik wyborczy.
Skontrolowane gminy w większości nierzetelnie egzekwowały obowiązek terminowego składania kwartalnych sprawozdań przez przedsiębiorców zajmujących się opróżnianiem zbiorników i transportem ścieków – ale kary za brak takich sprawozdań naliczano sporadycznie. Składanie tych sprawozdań uznawano zresztą za zbędne utrudnienie, toteż przyjmowano je niekompletne lub z błędami.
Stworzenie infrastruktury niezbędnej do przyjęcia i oczyszczenia ścieków wymaga poniesienia dużych kosztów na inwestycje, które często przekraczają możliwości finansowe gminy. Dlatego NIK zwróciła się do Ministra Klimatu i Środowiska o wprowadzenie finansowego wsparcia gmin, które nie mają możliwości sfinansowania inwestycji wodno-ściekowej z własnego budżetu. Wiadomo jednak, że pod rządami PiS do tego nie dojdzie.

 

Andrzej Leszyk

Poprzedni

Odpowiedzialność za pandemię

Następny

Gospodarka 48 godzin