Śmiały „Wolny strzelec” jak z Webera, czy raczej nieszczęsny „Wolny najmita” jak z Konopnickiej?. Niektórzy freelancerzy rzeczywiście zarabiają dobrze. Prawie wszystkim – może grozić brak zleceń i zarobków oraz ubezpieczenia społecznego.
Bycie wolnym strzelcem zaczyna w Polsce być nie tylko przymusem, spowodowanym brakiem etatu. Dla specjalistów z popłatnymi kwalifikacjami, poszukiwanymi na rynku, staje się dosyć atrakcyjnym zajęciem, bo możliwość wyboru godzin i czasu pracy oraz miejsca wykonywania zleceń to argumenty pomagające podjąć decyzję na tak. Jeszcze bardziej „pomogła” zaś w tym pandemia.
Nie dziwi zatem, że z roku na rok przybywa wysoko wykwalifikowanych profesjonalistów, którzy zaczynają pracę na zasadach freelancingu. Badanie przeprowadzone w maju 2021 r. przez Useme.com, platformę pracy zdalnej, pokazało, że aktualnie w Polsce pracuje ponad 270 tysięcy wolnych strzelców zajmujących się głównie grafiką, programowaniem lub pisaniem tekstów. Oczywiście są też setki tysięcy takich freelancerów, którzy wykonują znaną od tysięcy lat pracę chałupniczą i nakładczą, polegającą na przykład na szyciu czy składaniu w domu różnych prostych wyrobów . – Według naszych analiz liczba freelancerów w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła o co najmniej o 7 proc. Czynnikami wzrostu są postępująca cyfryzacja wszystkich aspektów naszego życia oraz pandemia, która proces ten przyśpieszyła. Covid-19 przyzwyczaił nas też do pracy zdalnej, a ta jest domeną freelancingu – mówi Przemysław Głośny, prezes Useme.
Od kilku lat do grona wolnych strzelców dołącza coraz więcej specjalistów z różnych dziedzin – niektórzy z wyboru, niektórzy z przymusu. Zarobki najlepszych z nich są na podobnym, a niekiedy nawet na wyższym poziomie, niż pracowników na etacie.
Z wspomnianego badania zatytułowanego „Rynek freelancingu w Polsce 2021” wynika, że dla ponad połowy respondentów (52,4 proc. ) zarobki uzyskiwane z freelancingu zwiększyły się na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy. Dla 31,5 proc. pozostały na tym samym poziomie, a dla 16,1 proc. zmniejszyły się. Takie wyniki mogą być potwierdzeniem tezy, że wolni strzelcy zyskali na Covid-19, zarówno pod kątem wzrostu stawek godzinowych, jak i całomiesięcznych zarobków.
Organizatorzy badania uważają, że rosną także średnie zarobki dla całej grupy wolnych strzelców – także mimo, a może dzięki, pandemii. Ta opinia dotyczy zarówno osób, które freelancing traktują jako jedyne źródło dochodu (27,1 proc. badanych), główne źródło zarobków (21,3 proc.), jak i tych którzy tylko dorabiają do etatu (51,6 proc.) lub innej formy głównego zajęcia.
- Liczba wolnych strzelców, którzy zarabiają ponad 5 tysięcy złotych netto miesięcznie wynosi 17,7 proc. i wzrosła o ponad 45 proc. w stosunku do 2020 roku. A jeszcze dwa lata temu tylko 8,53 proc. freelancerów zarabiało pięć lub więcej tysięcy złotych na miesiąc. Co dwudziesty (5,3 proc.) wolny strzelec zarabia powyżej 10 000 zł miesięcznie „na rękę” dzięki pracy zdalnej, podczas gdy w 2019 r. ten odsetek wynosił 3,2 proc., zatem w tej grupie wzrost wyniósł aż 65 proc. rok do roku – twierdzi Przemysław Głośny z Useme. To oznacza, że aż 82,3 proc. freelancerów nie osiąga granicy 5 tys. zł netto miesięcznie. Trudno zatem uznać ten sposób pracy za jakieś szczególne kokosy.
Nie od dziś wiadomo, że najlepiej zarabiającą grupą wolnych strzelców są oczywiście programiści i specjaliści od informatyki, czyli ci, którzy i na tradycyjnym etacie osiągają wysokie zarobki. Jak wykazało badanie Useme, blisko co drugi (46 proc.) z nich zarabia powyżej 5 tys. zł netto miesięcznie, z czego 26 proc. to osoby które uzyskują miesięczny dochód na poziomie powyżej 10 tys. zł netto. Gdy jednak zważyć, że większość całej tej grupy, bo 54 proc. zarabia mniej niż 5 tys. zł netto miesięcznie, a część nawet dużo poniżej tej granicy, to wady freelancingu, takie jak niepewność zarobku i pracy czy kłopoty z ubezpieczeniem społecznym, stają się bardziej zauważalne
Drugą dobrze zarabiającą grupą są wolni strzelcy pracujący jako doradcy lub konsultanci. 18 proc. z nich otrzymuje co miesiąc powyżej 10 tys. zł netto, a 35 proc. pomiędzy 5 a 10 tys. zł netto miesięcznie. Ale tu także dla 65 proc. zarobki wynoszące 5 tys zł są nieosiągalne
Również i niektóre osoby specjalizujące się w tłumaczeniach, fotografii, wideo, animacjach oraz marketingu internetowym mogą nieźle zarobić. Powyżej 5 tysięcy złotych zarabia średnio 16 – 17 proc. osób z tej branży. Z badania Useme wynika jednak, że tu już większości może zajrzeć w oczy bieda, bo aż 83 – 84 proc. uzyskuje mniej niż te 5 tys. zł miesięcznie. Wielu – zapewne dużo, dużo mniej.
Zarówno w tradycyjnej gospodarce, jak i tej która przeniosła się do sieci, mężczyźni otrzymują wyższe wynagrodzenie, niż kobiety. Także we freelancingu występują dysproporcje w wynagrodzeniach, choć różnice w zarobkach powoli, acz systematycznie się zmniejszają. W 2021 roku panie, które zarabiają powyżej 5 tysięcy złotych netto stanowią grupę 12 proc. badanych, a panowie dwa razy większą, czyli 24 proc. Zarobki są praktycznie identyczne tylko na poziomie 3001 – 5000 zł netto (16 proc. kobiet i 17 proc. mężczyzn). Panie zarabiają natomiast więcej w pierwszych trzech najniższych przedziałach, to jest od 1000 zł do 3000 zł netto – a tak kiepskie płace są nierzadkie w freelancingu.
Przy porównaniu wynagrodzeń w 2021 i 2020 roku, z badania wynika, że kobiety najbardziej zyskały (o 4 proc. ) w grupie zarobków w przedziale 5 – 10 tysięcy złotych. Panowie zaś w grupach 5 – 10 tys. zł netto oraz powyżej 10 tys. zł, po 4 proc. odpowiednio dla każdej z tych grup. Nie są to przyrosty wynagrodzeń zwalające z nóg.
Najwięcej kobiet freelancerek, bo co piąta, pracuje w copywritingu i social mediach. Na drugim miejscu są graficzki i programistki 3D (10 proc.), a na trzecim znalazły się tłumaczki (5 proc.). Mężczyźni, pracujący jako wolni strzelcy, najliczniej reprezentowani są przez grafików i programistów (11 proc.), profesjonalistów zajmujących się tworzeniem stron i sklepów internetowych (8 proc.) oraz specjalistów w zakresie programowania (7 proc.).
Badanie zostało przeprowadzone przez Useme w maju 2021 r. na reprezentatywnej, ogólnopolskiej próbie freelancerów. Nie bardzo wiadomo jednak jaka jest faktyczna reprezentatywność tego badania. Czy objęło ono tylko „młodych, wykształconych z większych ośrodków”, czy także i starsze panie mozolnie zszywające pluszowe zabawki?.
W każdym razie można tu wyciągnąć jeden bezdyskusyjny wniosek – że sprawni i dobrze zorganizowani specjaliści o wysokich kwalifikacjach poszukiwanych na rynku, zawsze będą mieć wysokie pobory, niezależnie od formy organizacyjnej świadczenia pracy.