14 maja 2024

loader

Jak żyli Cezarowie

Fot. wydawnictwo Czytelnik

Perspektywa pisania o tego typu kanonicznych dziełach zazwyczaj nieco mnie nie onieśmiela. Nie mam kwalifikacji historyka literatury starorzymskiej ani też historyka starożytnego Rzymu, nie jestem w niej nawet oczytany na poziomie co najmniej średnim, nie potrafię ocenić walorów czy mankamentów przekładu itd.

A poza tym co? Mam recenzować Swetoniusza?
To nie wchodzi w rachubę. Ograniczę się więc, posiłkując się notą wydawniczą „Czytelnika”, do napisania o czym owo dzieło traktuje. „Żywoty Cezarów Swetoniusza („De vita Caesarum”), to zbiór biografii pierwszych dwunastu jedynowładców imperium rzymskiego, rządzących nim od połowy I wieku przed naszą erą do roku 96 naszej ery. Bohaterami dzieła Swetoniusza są kolejno: dyktator Juliusz Cezar oraz cesarze – Oktawian August, Tyberiusz, Kaligula, Klaudiusz, Neron, Galba, Oton, Witeliusz, Wespazjan, Tytus i Domicjan.

Każda z biografii podaje informacje o ich życiu i działalności, ułożone tematycznie: Swetoniusz pisze o pochodzeniu, sprawowanych urzędach, czynach wojennych, cechach charakteru, wyglądzie zewnętrznym oraz okolicznościach śmierci każdego z władców. Szczególnie dużo miejsca poświęca sprawom dotyczącym ich kręgu rodzinnego i dworskiego, chętnie powtarza skandaliczne plotki krążące o tym środowisku, relacjonuje rozmaite anegdoty, z autentycznym przekonaniem spisuje wiadomości o wyjątkowych znakach – na niebie i ziemi – zapowiadających przyszłość.

Wobec zaginięcia w późniejszych wiekach większości dzieł łacińskiej biografistyki „Żywoty cezarów”, przynoszące masę informacji – choć o różnej wartości – stały się interesującym źródłem dla poznania życia panującej elity we wczesnym okresie istnienia imperium rzymskiego. Co najmniej do kresu epoki starożytnej cieszyły się ogromną popularnością: były czytane, a nawet naśladowane i kontynuowane. W czasach najnowszych zaś stały się nie tylko materiałem dla historyków badających dzieje cesarskiego Rzymu, ale i bezcenną kopalnią inspiracji, wiadomości i anegdot dla twórców dzieł malarskich, literackich i filmowych, spośród których najsłynniejszym stał się zapewne serial telewizyjny „Ja, Klaudiusz”, oparty na powieści Roberta Gravesa, tłumacza „De vita Caesarum” za język angielski.

Nie tylko ten serial był inspirowany takimi dziełami jak „Żywoty Cezarów”. W latach sześćdziesiątych popularny był w Hollywood nurt filmowy inspirowany historią starożytnego Rzymu, ot choćby słynna „Kleopatra” Josepha L. Mankiewicza (1963) czy „Upadek Cesarstwa rzymskiego” Anthony Manna (1964), o produkcjach n.p. Cecille de Mille’a sprzed II wojny nie wspominając. Że dzieło Swetoniusza to lektura godna i pouczająca – wiadomo. Jak to się jednak dziś czyta? Jak to może czytać dzisiejszy czytelnik z jego językowymi i wyobrażeniowymi przyzwyczajeniami? Niezbyt łatwo.

Cechą tej epoki piśmiennictwa była nieobecność wszelkiej opisowej naoczności i czy zmysłowości, co jest cechą literatury współczesnej. Wtedy, i jeszcze długo później, przez całe stulecia pisano oschle, nie używano barw, kształtów, zapachów i smaków (lub odorów) egzystencji. Banalna, materialna strona życia była poza zainteresowaniem piszących i właściwie odkrył ją w pełni, a nawet uczynił walorem literatury, dopiero XX wiek. Stylistyka ówczesnej prozy jest oschła, abstrakcyjna, ograniczona do pojęć.
Stąd za przybliżenie tej epoki współczesnemu odbiorcy brali się pisarze i reżyserzy tacy jak wspomniany Graves, Edward Bulwer-Lytton, czy nasz Henryk Sienkiewicz w „Quo vadis”, później reżyserzy Mann czy Mankiewicz.
Nie można natomiast liczyć w tym względzie na polskiego Teodora Parnickiego, który w swoich rzymskich powieściach (n.p. „Aecjusz, ostatni Rzymianin” czy „Śmierć Aecjiusza”) naśladował raczej abstrakcyjny, suchy, bezcielesny poniekąd typ narracji Swetoniusza, Liwiusza i innych.

Ale mimo tych trudnych aspektów lektury „Żywotów Cezarów” Swetoniusza, warto choć raz posmakować i tego specjału.

pau/pap

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

W imię ekologii wytnijmy lasy

Następny

Tutanchamon w Warszawie