„Pamiętników” Jana Kilińskiego nigdy nie czytałem, jakoś się nie złożyło, co najwyżej natykałem się czasem na antykwarycznych półkach na okładkę starego, pochodzącego chyba z lat 50-tych wydania tychże. Zetknąłem się z nimi dopiero teraz, choć pośrednio, poprzez studium Jacka Głażewskiego „Konspiracja wyobraźni”.
„Książka „Konspiracja wyobraźni” jest studium historycznoliterackim, które zostało poświęcone analizie oraz interpretacji pamiętników bohatera insurekcji warszawskiej 1794 roku. Ze względu na specyfikę materiału źródłowego, rozważania musiały objąć kwestie natury biograficznej, warsztatowej oraz problemowej. Lektura wspomnień polegała z jednej strony na zindywidualizowanym podejściu do tekstu, próbie opisania jego wewnętrznej specyfiki, konwencji narracyjnej, autorskiej strategii kształtowania dyskursu, motywacji pisarskiej, z drugiej zaś strony na skonstruowaniu odpowiedniego kontekstu źródłowego, dzięki któremu pamiętniki stałyby się bardziej czytelne dla współczesnego odbiorcy. Ów konfrontatywny tryb lektury umożliwił wskazanie prymarnej normy rządzącej doświadczeniem pisarskim Jana Kilińskiego. Wydaje się bowiem, że to właśnie wyobraźnia twórcza sławnego warszawskiego szewca czyni z pamiętników dzieło o wyraziście literackim charakterze. Geneza tytułu studium kryje się właśnie w owym splocie interdyscyplinarnych problemów. W nim również należałoby doszukiwać się uzasadnienia dla literaturoznawczej, nie zaś wyłącznie historycznej interpretacji pamiętników Jana Kilińskiego” – napisał we wstępie autor studium i jest to bardzo dobre syntetyczne ujęcie nie tylko tematu pracy, ale także jednego z podstawowych zagadnień związanych z lekturą wspomnianych pamiętników postaci historycznej, ale także pamiętników historycznych w ogólności, a mianowicie ich wiarygodności jako dokumentalnego źródła naukowego.
Po pierwsze wspomniane studium obrazuje ciekawy fenomen początków tworzenia się nowoczesnej tożsamości jednostki i wyodrębniania się jej z dotychczasowych ram i ograniczeń nakładanych na nią przez struktury społeczno-kulturowe. Drugie istotne zagadnienie wiąże się z wiarygodnością źródła pamiętnikarskiego jako dokumentalnego źródła historycznego. Można by je określić jako zagadnienie syndromu naocznego świadka. W potocznym wyobrażeniu pamiętniki postaci historycznych są adekwatnym odzwierciedleniem rzeczywistości, faktów, zdarzeń oraz stanowią rzetelną, obiektywnie zrelacjonowaną interpretację rzeczywistości. Tymczasem, podobnie jak świadectwa tzw. naocznych świadków zdarzeń, n.p. przypadków kryminalnych czy innych zdarzeń losowych, charakteryzują się one daleko idącym subiektywizmem zgodnie ze znanym powiedzeniem, że tyle wersji tego samego wydarzenia, ilu jego naocznych świadków. W przypadku postaci historycznych najczęstszym zabiegiem pamiętnikarzy jest koloryzowanie zdarzeń i podnoszenie znaczenia odgrywanej przez siebie roli ponad jej znaczenie rzeczywiste. W przypadku Jana Kilińskiego oznaczało to choćby stwarzanie przez niego wrażenia, że był drugą co do znaczenia postacią Insurekcji po Kościuszce, podczas gdy wedle najwiarygodniejszych dokumentów z epoki, był co najwyżej postacią drugo, jeśli nie trzeciorzędną. Daleko idące deformacje i subiektywizmy zawarte w obrazie insurekcji warszawskiej kwietnia 1794 roku wyraziły się nawet w ukazaniu się dwóch wersji jego wspomnień, „Pamiętnika pierwszego” i „Pamiętnika drugiego”. Ten ostatni różnił się od pierwszego dalekim posunięciem w stronę autoapologii, czyli samopochwały autora. Trzecie zagadnienie, to fikcjonalizacja treści „Pamiętników” Kilińskiego. Problem ich dokumentalnej wiarygodności nie polegał jedynie na przecenianiu własnej roli autora i na subiektywnej interpretacji zdarzeń, ale także na wprowadzaniu w materię wspomnień faktów zmyślonych, fikcji niemal literackiej. To właśnie, wraz z walorami narracyjnymi i literackimi uczyniło z jego „Pamiętników” dzieło przynależne raczej do historii literatury niż do historii rozumianej jako maksymalnie zobiektywizowany i bliski prawdzie materialnej obraz wydarzeń historycznych. Polecam lekturę tego pasjonującego studium nie tylko miłośnikom historii XVIII wieku czy insurekcji kościuszkowskiej, ale także tym, których fascynuje historia nie jako jednolity, uformowany, zastygły w podręcznikach i syntezach obraz przeszłości, ale nade wszystko jako proces tworzenia się tego obrazu z wszystkimi jego meandrami, rafami, wątpliwościami, deformacjami, wieloznacznościami, ograniczeniami, subiektywizmami. Także tym, którzy uważają, że jedna, niepodzielna i obiektywna, a tym bardziej jedynie słuszna historia w ogóle nie istnieje, a raczej, że istnieje tyle jej wizerunków, ilu jej świadków, badaczy i dziejopisów.