18 września 2024

loader

Balzac przedwojennej Polski

Powyższy tytuł jest rozmyślnie mocno przesadzony. Tadeusz Dołęga-Mostowicz (1989-1939) nigdy nie sięgnął skalą talentu artystycznego i duchowych horyzontów rangi twórcy „Komedii Ludzkiej”. A jednak pakiet jego powieści jest z różnych powodów bardzo interesujący, także do dziś.

Posługując się rozmaitymi konwencjami przedstawił rozległą panoramę życia społecznego, politycznego, ekonomicznego i obyczajowego sanacyjnej Drugiej Rzeczypospolitej i ogromną galerię postaci, od przedstawicieli najniższych warstw, służby domowej, robotników, drobnych handlarzy, drobnomieszczaństwa najrozmaitszego autoramentu, urzędników różnych szczebli, średniego kapitału, ludzi pióra kręgów wojskowych, policyjnych, po wielką finansjerę, burżuazję i arystokrację, etc., etc. I to właśnie pozwala – jak myślę – na zastosowanie takiej paraleli, oczywiście z uwzględnieniem wstępnego zastrzeżenia.
Powieści Dołęgi Mostowicza (m.in. „Kariera Nikodema Dyzmy”, „Prokurator Alicja Horn”, „Bracia Dalcz i spółka”, „Doktor Murek”, „Kiwony”, „Czwarta brygada”, „Znachor”, „Profesor Wilczur” i inne), choć cieszyły się ogromną popularnością, głównie z powodu melodramatycznej czy sensacyjnej fabuły, były także swoistymi studiami socjologicznymi licznych warstw ówczesnego społeczeństwa, silnie nasyconymi realizmem. A rzeczywistość ta, wyłaniająca się z kart jego powieści była brutalna, ponura, okrutna. Przedstawiała krainę peryferyjnego kapitalizmu z całą okropnością jego realiów.
Biografia twórcy „Kariery Nikodema Dyzmy” rozpoczyna się jak kryminalny reportaż. To opis wydarzenia które miało miejsce 8 września 1927 roku, kiedy to „nieznani sprawcy” porwali z placu Narutowicza w Warszawie, wywieźli do Lasku Sękocińskiego i pobili młodego dziennikarza, przyszłego pisarza, za „pisanie o Marszałku”. Krytyczne, rzecz jasna. Choć od tak wysokiego „C” zaczyna się opowieść Jarosława Górskiego, to upewniam, że nie jest to hagiografia, idealizacja twórcy „Doktora Murka” czy „Znachora”.
Autor nie skrywa negatywnych, czy nawet antypatycznych cech Dołęgi-Mostowicza – antysemityzmu, poglądów zbliżonych do endeczyzny, skłonności do bufonady, społecznego konserwatyzmu, karierowiczostwa i koniunkturalizmu, bon vivanta i playboya, zwolennika utrzymywania kobiet w ich tzw. „tradycyjnych rolach” (choć osobiście człowieka sympatycznego i dobrego). I choć na końcu przyznaje się autor do sympatii, do polubienia tej postaci, to podkreśla dzielące go od niego różnice: „Nie był mi nigdy Dołęga-Mostowicz bliski ideowo, obcy mi jest jego system wartości, aspiracje do stylu życia, nawet osobiste upodobania: myślistwo uważam za barbarzyństwo, krawatów nie noszę, nigdy w życiu nie usiadłem za kamienicą samochodu, nie wiem, czy bardziej cierpiałbym z nudów, grając przez całą noc brydża, czy przerzucając się dowcipami i kalamburami w gronie polskich literatów. A jednak swojego bohatera polubiłem (…) choć był skończonym snobem, kochał blichtr i wysoko cenił towarzystwo możnych tego świata (…)”.
Górski ukazał sylwetkę Dołęgi-Mostowicza w licznych uwarunkowaniach wiążących się z jego aktywnością pisarską, dziennikarską, towarzyską, także filmową, z jego sprytnym i lukratywnym lawirowaniem między głównymi ówczesnymi siłami politycznymi, sanacją i endecją, a także w wielu innych aspektach.
Zaprezentował też i interesująco przeanalizował jego twórczość (a także aktywność felietonową) i jej recepcję w różnych kręgach i środowiskach społecznych. Postać pisarza ukazał wręcz drobiazgowo na bogatym tle rzeczywistości sanacyjnej Polski lat dwudziestych i trzydziestych, z bogatą galerią postaci, takich jak Michał Waszyński i gildia ówczesnych ludzi filmu, jak Janusz Minkiewicz, Witold Gombrowicz, Julian Tuwim, jak gwiazdy aktorskie z tamtych lat z Eugeniuszem Bodo na czele i wielu, wielu innych, także licznych pomniejszych i zapomnianych.
Przede wszystkim uwypuklił jego rolę jako pisarza popularnego, którego ranga wynikająca z masowej recepcji czytelniczej pozostawała w sprzeczności z niską rangą przydawaną mu przez oficjalną krytykę, która skądinąd najczęściej milczała, nie reagując na kolejne edycje jego powieści, spychając go na pozycje pisarza drugorzędnego, piszącego dla „gawiedzi” i „dla kucharek”.
Temu milczeniu towarzyszył nieustanny rozwój jego pisarskiej kariery, która jeszcze w 1939 roku miała rosnącą dynamikę, przerwaną przez wybuch wojny, a wzbogacana także kolejnymi ekranizacjami jego powieści.
Nie jest to oczywiście pełna panorama tamtej rzeczywistości, siłą tematy skoncentrowana jest bowiem na świecie pisarskim, dziennikarskim i wydawniczym, ale licznymi „linkami” sięga także w inne rejestry ówczesnego życia.
Mimo, że autor jest zafascynowany zjawiskiem jakim była Polska okresu międzywojennego, to jednak – nie po raz zresztą pierwszy w historii piśmiennictwa – z jego opisu wyłania się obraz kraju antypatycznego, przepełnionego okrutną rzeczywistością społeczną i ekonomiczną, rządzonego autorytarnie, metodami policyjnymi i z agresywną cenzurą.
Doprawdy, tylko ci którzy spędzili w II RP dostatnią młodość mogli ją wspominać z sentymentem.
Co nie zmienia faktu, że ciekawie i malowniczo rekonstruuje biograf charakterystyczne wtedy klimaty i nastroje życia warstw inteligencko-artystycznych II RP, z ich skłonnością do nieustannych zabaw, rautów i fajfów, z ich specyficznym poczuciem humoru, upodobaniem do „dzikich” żartów, do zakrapianych alkoholem spotkań literackich, podczas których z upodobaniem wymyślano kolejne limeryki.
Opowieść biograficzna o Dołędze-Mostowiczu oparta jest na bogatym materiale źródłowym, w tym także o źródła archiwalne udostępnione biografowi m.in. przez przedstawicieli rodziny pisarza. Jednak z różnych powodów wiedza o różnych aspektach życia i twórczości TDM ma wiele luk, które autor dyskontuje ciekawymi spekulacjami i rozważaniami i to one tworzą jedną z ciekawszych, niejako detektywistyczną, warstw tej biografii.
W szczególności licznymi wersjami obrosły okoliczności śmierci pisarza, co uświadamia, jak wątłe i obarczone licznymi wątpliwościami są często podstawy rekonstrukcji obrazu rzeczywistości i z jakimi trudnościami spotykają się historycy czy biografowie, próbujący ją odtworzyć. Podoba mi się też język, jakim posługuje się w swojej narracji autor, język osobisty i silnie nasycony kolokwialną bezpośredniością, bez zasłaniania się tonem chłodnego, bezstronnego badacza.
Nie będę tu streszczał, bo to niemożliwe, arcybogatej treści biografii Dołęgi-Mostowicza. Wspomnę tylko kilka wątków, by zachęcić do sięgnięcia po tę bardzo interesującą lekturę. W 1938 roku Eugeniusz Bodo rozpoczął zakrojone na szeroką skalę przygotowania do ekranizacji „Kariery Nikodema Dyzmy”, w której sam miał zagrać rolę tytułową, ale jak napisał Górski – do pewnego stopnia posługując się spekulacjami i cytując biografię aktora – otrzymał „przyjacielskie ostrzeżenie” od cenzury, by zrezygnował z pomysłu, bo film krytykujący ówczesne warstwy rządzące nie zostanie dopuszczony na ekrany.
Górski dokonał też, opierając się na źródłach pisanych, swoistej rekonstrukcji zawartości filmu „Testament profesora Wilczura”, którego premiera odbyła się w 1938 roku, a którego kopia zaginęła i dotąd nie została odnaleziona.
W filmie tym, w roli pisarza wysłuchującego wspomnień jednej z postaci, pojawia się sam Tadeusz Dołęga-Mostowicz. Kto wie, czy pisarz nie był prekursorem konceptu autotematyzmu w literaturze, bowiem w powieści „Pamiętnik pani Hanki” tytułowa bohaterka wymienia Dołęgę-Mostowicza jako jedną z postaci, a on sam, jako narrator podpisany inicjałami TDM, komentuje jej słowa. „Mostowicz znakomicie zabawił się tutaj konwencją literacką, tworząc kolejne poziomy fikcji, naśladującej prawdę” – zauważa autor biografii pisarza.
Gdy w 1938 roku „Znachor” Michała Waszyńskiego dotarł do kin francuskich, po kilku dniach poniósł kompletną klapę, zszedł z ekranów, a we „francuskich gazetach pojawiły się szydercze recenzje, ze wzmiankami o dzikim kraju, w którym ludność leczy się u znachorów, a filmy robi się muzealną techniką”. Przykrość sprawiła mi natomiast wzmianka o tym, że malarz i rysownik Marian Walentynowicz, który był rysunkowym ojcem Koziołka Matołka, Małpki Fiki-Miki i wielu innych postaci ze słynnego cyklu stworzonego do tekstów Kornela Makuszyńskiego, był zapalonym myśliwym.
Na koniec wspomnę tylko o drobnej nieścisłości, która wkradła się w kończący całość dodatek. Otóż wbrew temu co napisał Autor, po ukazaniu się „Kariery Nikodema Dyzmy” w 1955 roku nie nastąpiła przerwa trzydziestoletnia, bowiem ukazała się ona w 1968 (tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym ósmym) roku w czytelnikowskiej serii „z delfinem” (w zmienionej szacie graficznej także w roku 1972). Natomiast między wydaniami „Pamiętnika pani Hanki” w 1946 roku a wydaniem z roku 1986, ukazała się ta powieść w roku 1971, ilustrowana kadrami z filmu Stanisława Lenartowicza (1963). Obie książki mam w swojej domowej bibliotece.
Bo mimo wszystkich jej ograniczeń lubię prozę Dołęgi Mostowicza i z tego też powodu przeczytałem jego bardzo interesująco napisaną przez Jarosława Górskiego biografię.

Jarosław Górski – „Parweniusz z rodowodem”, Wydawnictwo „Iskry”, Warszawa 2021, str.448, ISBN 978-83-244-108-6

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Festiwal Michaiła Gorbaczowa we współczesnej Polsce

Następny

Rozmowy w gotyckiej jaskini

Zostaw komentarz