10 grudnia 2024

loader

Flaczki tygodnia

Cztery lata temu PiS sięgnął po władzę w „bogatym kraju biednych ludzi”. Gdzie ponad 1,5 miliona pracujących ledwo przekraczają pułap płacy minimalnej. A pensje w mikrofirmach wahają się w granicach 2,6 – 2,8 tysiąca brutto.
Wtedy elity PiS dały nadzieje lepszego jutra tym najbiedniejszym. Zręcznie zrywając z liberalnymi dogmatami, że najpierw akumulacja kapitału, potem transfery socjalne.
Czyniąc z programu 500+ sztandar nowej polityki społecznej.

„Wygrywając wybory PiS obiecał rozwiązać trzy główne problemy, które neoliberalna transformacja zrodziła w Polsce.
Te problemy to: teoretyczne państwo, elastyczny rynek pracy z bieda-płacami, oraz słabnąca wspólnota jako następstwo pogoni za sukcesem materialnym”, pisze profesor Tadeusz Klemensiewicz w „Dzienniku. Gazeta Prawna”.
I zauważa, że „im dłużej trwa władza prawicy tym bardziej osią systemu rządów staje się scentralizowane państwo, relacje pracodawca – pracobiorca przypominają przedwojenny korporacjonizm, zaś wspólnota narodowa jest lepiona przez tradycjonalizm kulturowy Kościoła”.
I dodaje: „Jednak król jest nagi – rządzący nie mają programu, który by wpisywał narodową strategię dalszej modernizacji kraju w procesy ewolucji EU, światowej gospodarki i ograniczanie kryzysu ekologicznego”.

Rzeczywiście, pan prezes Kaczyński proponuje nam przyszłą Polskę przypominającą XX wieczną Hiszpanię generała Franco, a jeszcze bardziej Portugalię Salazara.
Polski skansen, który okopie się w narodowo-katolickiej wspólnocie i stworzy autarkiczną gospodarkę odporną ponoć na wszelkie choroby znienawidzonej globalizacji.

Państwo polskie wedle obietnic pana prezesa Kaczyńskiego przestanie być „teoretyczne”.
Ale w rzeczywiści przestaje takim być tylko w sferze opresyjnej. W sferze rozciągającej się coraz szczelniejszej kontroli nad obywatelami. Zwłaszcza tymi wyjętymi przez elity PiS spoza wspólnoty narodowo-katolickiej.

Cnotą sprawnego państwa polskiego, wedle pana prezesa, będzie skuteczność w ściąganiu podatków. Zwłaszcza walka z wszelkimi „mafiami VAT-owskimi”. Wszelkimi nieuczciwymi biznesmenami.
Jednak w tle gromkich zapowiedzi rośnie grupa korporacji i firm całkowicie zwolnionych z podatkowych obowiązków. Wiemy już, że na rozkaz administracji USA, rząd polski zdecydował, że amerykańskie, wielkie korporacje opodatkowane nie będą.
Propagandowo pro-podatkowy rząd pana premiera Morawieckiego nie chce też przyłączyć się do europejskiego grona walczącego z „rajami podatkowymi”. A przecież to tam transferowane są pieniądze ukradzione polskiemu państwu przez mafie VAT-owskie.

I wreszcie państwo pana prezesa Kaczyńskiego, tak gromko gardłujące o potrzebie wspomagania najbiedniejszym, zupełnie nie dba o progresję podatkową. Pozwala aby w naszym kraju ci najbogatsi płacili realnie najmniejsze podatki.
Aby na wszelkie programy +, na kolejne „piątki Kaczyńskiego” i jego propagandowe „ hattricki” składały się przede wszystkim miliony najbiedniejszych obywateli naszego kraju ze ściąganych przez nich podatków.

Warto ciągle przypominać, że polski kościół katolicki płacił symboliczne podatki. W zamian zyskuje i zyskiwać będzie gigantyczne dopłaty z budżetu państwa.
Czyli kieszeni najbiedniejszych.

Państwo Kaczyńskie zebrane podatki przeznacza z wielką propagandową pompą na świadczenia pieniężne. Zwykle skierowane do ważnych dla siebie grup wyborców.
Wedle prezesowych obietnic każdy w Polsce dostanie, lub będzie miał obiecane, po te cztery tysiące.
I potem niech każdy stworzy sobie swoje państwo dobrobytu.

Państwo pan prezesa Kaczyńskiego nie będzie rozwiązywało najpoważniejszych problemów społecznych. Nie ma obietnic programów reformy służby zdrowia. Bo i po co, skoro każdy zasługujący na przynależność do narodowej wspólnoty dostanie jakiś pieniężny transfer. I wyda go wedle swych potrzeb.
I tak chorzy wykupią sobie dodatkowe pakiety w prywatnych placówkach służby zdrowia. Przestaną obciążać umierającą państwową służbę zdrowia.
Zdrowi otrzymaną gotówkę przeznaczą na wakacje, w Polsce rzecz jasna, bo patriota odpoczywa tylko u siebie.
Albo na zakupy w dyskontach. Posiadanych przez zagranicznych właścicieli – niestety.
Te obiecywane tysiące można też przeznaczyć na korepetycje dla dzieci, na zajęcia dodatkowe dla nich, i tym sposobem niwelować słabości publicznej oświaty.
Można kupić sobie samochód sprowadzony z Niemiec i uniezależnić się od nierealizowanego, choć obiecywanego programu „PKS w każdej gminie”.

Transfery pieniędzy poprzez rzeczywiste i obiecywane programy pozwalają utrzymywać niskie płace nauczycieli, pracowników służby zdrowia, socjalnych. Bo elity PiS podnoszą wynagrodzenia tylko wybranym pracownikom ze sfery budżetowej. Swoim.
O systemowych podwyżkach dla pracowników tworzących sprawne państwo polskie mowy nie ma.

„Flaczki” proponują abyśmy przestali operować w Polsce pensjami brutto, czyli przed opodatkowaniem, a stosowali pensje netto. Czyli tyle, ile pracownik dostaje „na rękę”. To pokazuje prawdziwe zarobki pracownicze. Tak też jest w cywilizowanych państwach Unii Europejskiej.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Uczony pan z muchą

Następny

Popierają!

Zostaw komentarz