4 grudnia 2024

loader

Gra – w szulerkę, w Targowicę…

i w koniec Polski

Opowieść tę (opowieść właśnie raczej niż powieść) albo Włodzimierz Bolecki pisał długo, albo z długimi przerwami/przerwą. Okres ten sygnowany jest bowiem datami 1988-2017. Już po tym widać, że nie z zawodowym powieściopisarzem mamy do czynienia, zwłaszcza nie z typem współczesnego powieściopisarza, produkującego kolejne tytuły co najmniej raz na sezon. Jaki bowiem zawodowy literat pisałby dziś powieść przez trzydzieści lat? Toż to w czasach pośpiesznego rynku i niecierpliwych wydawców wyposażonych w niewygodne na ogół dla autorów umowy byłoby zachowanie nieracjonalne do sześcianu. Tak się może zachować tylko prozaik-amator, dla którego pisanie prozy powieściowej to głównie ćwiczenie literackie, artystyczne dla własnej satysfakcji. I rzeczywiście, Włodzimierz Bolecki (rocznik 1952) jest profesorem literaturoznawcą, historykiem literatury, krytykiem i eseistą, analitykiem twórczości m.in. Witkacego, Wacława Berenta, Bruno Schulza, Witolda Gombrowicza, Józefa Mackiewicza, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego czy Władysława Lecha Terleckiego, autorem m.in. interesującego zbioru esejów „Prawdy niemiłe”.
Krakowskie Wydawnictwo Literackie, edytor jego opowieści „Chack. Gracze. Opowieść o szulerach” tak oto przedstawia jej tytułowego bohatera, na „plecach” gustownej okładki, zdobnej reprodukcją obrazu „W altanie” Aleksandra Gierymskiego: „Chack – Ignacy Chadźkiewicz, postać tajemnicza, owiana tajemnicą, wymazana z kart historii. „Król szulerów”, „polski Casanova”, agent targowiczan, policji rosyjskiej i francuskiej. Wiedział wiele o kulisach polityki. Śledząc jego rysy na przełomie XVIII i XIX wieku, stajemy się świadkami dramatycznej gry, której stawką była niepodległość Rzeczypospolitej”. A o samej powieści „Chack”, że „to nie tylko nowoczesna powieść historyczna oparta na ogromnym materiale źródłowym. To równocześnie wyrafinowany utwór artystyczny, w którym autor wykorzystuje najróżnorodniejsze gatunki i konwencje opowiadania, miesza opowieść historyczną z literackim kamuflażem, a styl dokumentarny z brawurowo poprowadzoną stylizacją. Wciągając czytelnika w nieznane i fascynująco przedstawione losy szulerów (także politycznych) pokazuje dramatyczne konflikty poglądów i postaw, które na ponad wiek zadecydowały o losach Polski, Polaków i wszystkich narodów I Rzeczypospolitej”.
Tyle o fabule – w trafnie ujętym skrócie – wydawnictwo, do którego dobrego gustu nie ja jeden mam od dziesięcioleci utrwalone zaufanie. Spróbujmy jednak rozszyfrować niektóre zawarte w przytoczonych notkach określenia. Czytałem tę obszerną opowieść z zainteresowaniem, z satysfakcją, a też i ze wzbudzonymi przez lekturę skojarzeniami literackimi. Bolecki zamierzył ukazanie dziejów ludzi schyłku Rzeczpospolitej, w tym kręgu Targowicy, a wśród nich autentycznej, choć tak naprawdę półfikcyjnej postaci Chacka, którą wplótł w obraz znany z podręczników do nauki historii czy z powszechnie dostępnych biografii i monografii. Bo choć autor określił Chacka jako postać rzeczywistą, to jej „wymazanie” z kart historii czyni ją w istocie postacią na poły fikcyjną, a co najmniej niedopowiedzianą. Co natomiast oznacza przywołane wyżej, użyte w stosunku do opowieści określenie „nowoczesna powieść historyczna” (do pewnego stopnia brzmiące jak oksymoron)? „Chack” nie jest opowieścią historyczną z parantelami sienkiewiczowskimi, czy wywodzącymi się od Kraszewskiego, Gąsiorowskiego, Kaczkowskiego, Gołubiewa, Bunscha. Daremnie tu szukać pożywki dla uczuciowości, dla sentymentów, dla apetytu na potoczystą narrację, na „wdzięk przeszłości”. Opowieść Boleckiego jest oschła, „mózgowa”. Styl – rzeczowy, chłodny, fragmentami brzmiący jak komunikaty z raportów, jak oschły, rzeczowy styl scenariuszowy. To narracja wyrafinowanego, rozlegle i gruntownie oczytanego intelektualisty, a nie opowiadacza „ku pokrzepieniu serc”, nie ma tu sentymentalnych „barw uczuć”, ani soczystej zmysłowości w opisie. Już bliżej stąd skojarzeniami – nieszczególnie bliskimi – do spekulatywnej prozy Teodora Parnickiego (choć daleko „Chackowi” do bujnej, wszechstronnej gęstości narracyjnej twórcy „Twarzy księżyca”), może też nieco do „Konfederacji czyli próby Mokronowskiego” Włodzimierza Maciąga czy do „Chwały Cesarstwa”, historycznej fantasmagorii-mistyfikacji Jeana d’Ormesson. Typem aktualizujących dygresji odwołuje się autor „Chacka” wprost, expressis verbis, n.p. do współczesnych pisarzy – nieżyjących już emigrantów Gustawa Herlinga-Grudzińskiego i Jerzego Piechowskiego czy do współczesnego nam Jarosława Marka Rymkiewicza i jego „Wieszania”, opowieści historycznej przepełnionej takimi właśnie aktualizacyjnymi dygresjami rzutowanymi z przeszłości na teraźniejszość, mieszaniem planów czasowych. Jest też zapis prawdziwej czy wyimaginowanej rozmowy z historykiem Jerzym Łojkiem, badaczem okresu, który jest przestrzenią powieści Boleckiego, pojawiają się odniesienia do ukraińskich motywów poezji Jarosława Iwaszkiewicza, czy do Władysława Mickiewicza, syna wieszcza. Są też odwołania do Rodziewiczówny, a nawet Lema. Pojawia się też postać lekarza o nazwisku Bolecki, oko puszczone do czytelnika, że ma do czynienia z literacką konwencją, zabawą polegającą na mieszaniu „akcji zewnętrznej” z autotematyzmem autorskim. Koncept zabawy literackiej autor rozpisał także w kształt, zabawnych skądinąd, jako forma literackiej gry, rozbudowanych passusów dygresyjnych, mistyfikacji literackich co do rzekomej obecności postaci tytułowej w malarstwie i literaturze polskiej, „odnajdując” Chacka w znanych obrazach i poematach. Narrator, imitując, a raczej wchodząc w konwencję roli śledczego historyka, wędruje za Chackiem po rozległych szlakach, historycznych i prywatnych, bliższych i dalszych, prostych i rozwidlających się. Czasem tropionemu przez siebie bohaterowi opowieści depcze niemal po piętach, napiera mu na plecy, czasem wchodzi z nim do tych samych pomieszczeń, bierze udział w tych samych zdarzeniach, a czasem widzi go z daleka, jak przez mgłę, czasem dostrzega go przez moment, znikającego za rogiem, a czasem wręcz traci go z oczu i zmuszony jest polegać na intuicjach, hipotezach, domysłach. Gra Bolecki, ale subtelnie, bez obcesowości, konwencjami i gatunkami literackimi, tworząc mieszaninę relacji dokumentalnej z fikcją i mistyfikacyjnym kamuflażem. Nieco mi ta lektura przywodzi na myśl grę w historyczne szachy, ale nie tylko szachistom ją rekomenduję, lecz tym, co lubią literaturę jako grę – samej ze sobą, z historią, z egzystencją, z czytelnikiem. Nie jest to powieść, w której łatwo się zakochać, rozsmakować. Jest na to zbyt oschła, nie sięga do podświadomości, nie estetyzuje historii. Jednak pożywna umysłowo jest na poziomie nie lada.

Włodzimierz Bolecki – „Chack. Gracze. Opowieść o szulerach”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, str. 649, ISBN 978-83-08-06582-2.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Na zapleczu ekstraklasy rządzi Raków

Następny

Dziedzictwo października – czy tylko rozczarowanie

Zostaw komentarz