18.08.2002 Krakow i blonie fot.Witold Rozbicki witek 51 paczka2
Naród polski żywi stałą wdzięczność dla tych, którzy wówczas byli rzecznikami jego niepodległego bytu na Zachodzie i na Wschodzie.
Papież Jan Paweł II, Belweder
Na drodze pielgrzymowania Waszej Świątobliwości znajdują się jak wieczne memento, niezliczone żołnierskie mogiły. Wiele z nich kryje również prochy – mówiąc słowami poety – „przyjaciół Moskali”. Tysiące ich, setki tysięcy oddało swe młode życie, niosąc nam ocalenie.
gen. Wojciech Jaruzelski, Belweder
Cytowane słowa pochodzą z oficjalnych przemówień powitalnych w Belwederze, 17 czerwca 1983 r. Pytam Państwa Czytelników o skalę błędu, gdy pod pojęciem „rzecznika…na Wschodzie”, Papież mógł mieć na uwadze rząd radziecki, który 29 sierpnia 1918 r. anulował traktaty o rozbiorach Polski, zawarte przez Rosję carską z Prusami i Austrią. Oznaczało to wyrzeczenie się przez nią wszelkich praw do obszaru Polski (pisałem w tekście „17 Września”), u nas „zapomniano” podczas obchodów 100-lecia odzyskania Niepodległości, że to Stalin w Poczdamie stanowczo optował za przyznaniem Polsce Ziem Zachodnich, gdy Harry Truman, jeszcze niezbyt „biegły” w niuansach polityczno-militarnych Europy, na wniosek Stalina –tak! – zaprosił polską delegację do Poczdamu (na czele z Bolesławem Bierutem liczyła 11 osób wśród nich Władysław Gomułka, marsz. Michał Rola-Żymierski). Winston Churchill zaś przestrzegał, by „nie napychać polskiej gęsi, bo padnie z niestrawności”. To właśnie nasi zachodni sojusznicy nie mogli się zdecydować czy Szczecin ma był polski, czy wolnym miastem. To Stalin na wniosek rządu Edwarda Osóbki-Morawskiego zdecydował o przebiegu części naszej zachodniej granicy „bezpośrednio na zachód od Świnoujścia i Szczecina”, który został przekazany Polsce w czerwcu 1945 r. (pisałem kilka razy).
Czy pod słowami Papieża o „stałej wdzięczności” nie kryje się hołd „przyjaciołom Moskalom”, znanego ze szkolnych lat wadowickiego liceum, a przed chwilą wspomnianego przez Generała? A czy nie można rozumieć Związku Patriotów Polskich (ZPP), z inicjatywy którego zaczęto tworzyć 1 Dywizję im. T. Kościuszki i kolejne jednostki składające się na 1 i 2 AWP (co by złego nie mówić o „służalczości” ZPP, w czym lubują się piaskowi historycy), gdzie posługę duszpasterską pełnili kapelanie? Proszę przypomnieć sobie zdjęcie z przysięgi 1 DP w dniu 15 lipca 1943 r. i zwrócić uwagę na ks. Franciszka Kubsza na trybunie. Nie tylko do tego zdjęcia ale i Dziekanatu Generalnego WP, który początkowo tworzyło 38 kapelanów „ze Wschodu” oględnie odnoszą się biskupi i księża: „Blisko 30 proc duszpasterzy legitymowało się służbą w WP przed 1939 rokiem, byli kapelanami rezerwy lub weteranami z 1920 r.(wśród nich ks. płk Stanisław Warchałowski, Dziekan Generalny WP, 1945-1947). Dowodzi to, że przeszłość taka nie stanowiła przeszkody w przyjęciu do szeregów Wojska Polskiego walczącego u boku Armii Czerwonej” – czytam w książce Dziekanat Generalny WP, Wyd. AON 2006. Nikogo na szczęście – „nauka” krakowskiej homilii jeszcze nie zdążyła zarazić, by sięgnąć poziomu idiotyzmu i domyślać się, czy ci kapelani też nieśli „czerwoną zarazę”.
Początki z „czerwoną zarazą”
Do chwili konsekrowania 25 września 1958 r. na biskupa w Bazylice Wawelskiej, ks. Karol Wojtyła miał – u wiadomych służb – sporą listę „wykroczeń”, polegających na głoszeniu kazań i organizowaniu konferencji środowiskowych, np. dla lekarzy i prawników dot. aborcji, co władze uznawały jako „nielegalne”. Ich kontynuacja – już jako sufragana archidiecezji – była „źle” widziana. W proteście-memoriale, wysłanym do władz centralnych odnośnie likwidacji placówek zakonnych oraz upaństwowienia przedszkoli „Caritas”, zarzucał władzom łamanie praworządności. Informował o tym rodziców i młodzież w orędziu odczytanym z ambon 2 września 1962 r. Wojewódzki Wydział ds. Wyznań skierował do Metropolity ostrzeżenie, gdzie żądał położenia kresu takim praktykom. Jedna z okresowych opinii zawierała ocenę: „Ogólnie oceniając postawę i działalność ks. bp. Wojtyły, stwierdzamy, że jest negatywnie ustosunkowany zarówno do władz, jak i ustroju PRL oraz postawą swą reprezentuje zdecydowanie księdza rzymskiego”. Zauważono, że „Wśród miejscowego duchowieństwa ks. bp Wojtyła oceniany jest jako człowiek niezwykle dobrego serca, który nigdy nic nie ma, gdyż zupełnie nie zabiega o względy materialne, a wszystko rozdaje biednym”.
Postawa i rozległa działalność duszpasterska – od 1963 r. już Metropolity – nie stała na przeszkodzie w osobistych kontaktach z władzami, np. sekretarzem KW PZPR w Krakowie (Lucjan Motyka, późniejszy Minister Kultury), w kilku spotkaniach z Zenonem Kliszko na szlakach wędrówek po Tatrach, co zapamiętali Stanisław Stomma i pisarz Jerzy Zawiejski. Z tych rozmów, Zenon Kliszko – odpowiedzialny w Partii za stosunki Państwo-Kościół – odniósł wrażenie, że bp Karol Wojtyła byłby właściwym następcą Prymasa Wyszyńskiego.
Dziś mało kto wie, że nominacja abp Karola Wojtyły na metropolitę krakowskiego w 1963 r. miała „delikatne sugestie” Zenona Kliszki, za pośrednictwem Koła Poselskiego „Znak” i otoczenia Prymasa Tysiąclecia. Dlaczego? – ktoś zapyta. Biskup pomocniczy Karol Wojtyła był znany jako wybitnie inteligentny. Był poważnym i trudnym rozmówcą na tematy społeczne, polityczne, pozycji i miejsca Kościoła jako „instytucji” w tamtym ustroju. Rozumiejącym ówczesne uwarunkowania – te „wschodnie”, jak byśmy dziś powiedzieli – i te wewnętrzne, ideologiczne, partyjne – jak kto chce! Nie znaczy, że był dla władz „łatwym rozmówcą”, np. w kwestii budowy kościoła w Nowej Hucie, Mistrzejowicach. Zenon Kliszko po latach żartował w bliskim sobie kręgu, że ma „swojego człowieka” w Rzymie.
Pierwsza rozmowa.
Krótko przed godz. 10.00, 17 czerwca Generał i prof. Henryk Jabłoński oczekują na Gościa przed Belwederem. Jeszcze po wielu latach pamiętał Generał pierwszy uścisk dłoni Papieża, pierwsze wrażenie, grzecznościowe wyrazy uszanowania. Po wspomnianych wyżej przemówieniach powitalnych, Papież i Generał z abp Józefem Glempem i prof. Henrykiem Jabłońskim udali się na rozmowę, która rozpoczęła się od słów Papieża: „Panie Generale, na Boga, wiem, że jest Pan człowiekiem uzależnionym od Moskwy, ale przecież jest Pan także patriotą” – wspomina Generał. Jak słowa – „uzależniony”, „patriota”, „stan wojenny” – w czasie jego zawieszenia wypowiedziane, tłumaczyć w kontekście „czerwonej zarazy” – już doprawdy nie wiem? To dobrze, „patriotycznie” czy nie – że „zaraza” ten stan wprowadziła? Kilka razy je cytowałem w różnych odniesieniach. Dlaczego Kościół – nie tylko „krakowski” o nich nie chce pamiętać i rozumieć je w duchu właśnie ochrony polskiej krwi, także katolickiej, chrześcijańskiej; w duchu współpracy Państwo-Kościół, a wciąż jątrzy słowami i fałszywym eksponowaniem „ciemiężenia” – za „komuny”! Wtedy, w latach PRL, za rządów „czerwonej zarazy”, wspólnie zrobiono wiele i dla rzeczywistego dobra materialnego Polski i Kościoła. To „doczernianie przeszłości” – mówią Czytelnicy przynosi odwrotny skutek. Ludzie modlą się w domu, nie kryjąc, że też do św. Jana Pawła II, niż mają słuchać homilii, po czym bluźnić, że ksiądz bredniami, „robi ze mnie głupka”. Szkoda tylko młodzieży – coraz więcej to widzi!
Wspomnę, iż 4 lata wcześniej, w 1979 r. Papież – też w Belwederze – rozmawiał z Edwardem Gierkiem, jak później Generał – I Sekretarzem KC PZPR. Nie będzie błędnym stwierdzenie, że Jan Paweł II jest jedynym Papieżem na świecie, który wielokrotnie i to z własnej woli rozmawiał z osobami „czerwonej zarazy”, najwyższej w hierarchii kilku partii politycznych?
Druga rozmowa
Gdy Papież pielgrzymował po kraju – mówi Generał – „my, władze, zaczęliśmy dostrzegać pewne niepokojące rzeczy, które mogły zdestabilizować sytuację… Nasz Gość był w bardzo trudnym położeniu, pod presją tłumów, które oczekiwały, że poprowadzi je na barykady… czuł silne przekonanie, że musi poprzeć ruch, wszystkie te narodowe i społeczne dążenia, które utrzymywały przy życiu jej członków… Nie chciał zrobić niczego, co mogłoby zmącić spokój i stabilizację, ale jedno słowo, rzucone przypadkowo mogło spowodować całkiem nową sytuację”. Dostrzegacie tu Państwo wzajemne rozumienie Generała i Papieża splotu oczekiwań? Obawy, niepokoje i prośbę o rozmowę, Generał przedstawił na piśmie, które wysłannicy doręczyli w Częstochowie. Jeden z nich, prof. Adam Łopatka w słownym uzasadnieniu celu przybycia, kard. Macharskiemu powiedział: „Odgłosy prasy tragiczne. Od Brazylii po Oslo nie pisze się nic pozytywnego” (o tej pielgrzymce, moje – GZ). Tu zapytam Czytelników – co myślicie, czego Zachód oczekiwał? Jeśli po 36 latach powiem, że rozlewu bratobójczej krwi, ofiar, sensacji – będę w błędzie? Proszę nie zapominać, 2 lata wcześniej, w maju 1981 r. był zamach w Rzymie…
Papież zaproponował spotkanie w Krakowie. Odbyło się ono 22 czerwca wieczorem na Wawelu, trwało ponad 2,5 godziny. Wspomina Generał: „Już na początku poinformowałem Papieża, że przewidujemy zniesienie stanu wojennego… Odniosłem się również do samej pielgrzymki, że występuje nadmierna emocjonalność pewnych grup o zabarwieniu politycznym… że po wyjeździe emocje mogą wzrosnąć i zakłócić proces normalizacji… Papież słuchał bardzo uważnie, mówił o Lechu Wałęsie, że w klapie nosi Matkę Boską, o Solidarności”.
Generał oceniając sytuację, wyraził pogląd, że „musimy zrobić wszystko, aby pozycja Polski w tym sojuszu była jak najsilniejsza i żeby tożsamość, ograniczona, ale jednak swoboda, jaką mamy w bloku nie uległa zagrożeniu”. Wskazał na akcenty antyradzieckie w kościołach, pojawiające się z różnym nasileniem, które szkodzą w stosunkach z ZSRR, a jest on gwarantem granicy zachodniej. Papież nawiązał do wizyty w Oświęcimiu: „Kiedy byłem w Auschwitz, zatrzymałem się dłużej przy dwóch płytach nagrobkowych: żydowskiej i rosyjskiej. Chciałem dać wyraz szacunku zarówno dla narodu żydowskiego, jak i rosyjskiego, dla jego bohaterskiej walki z hitleryzmem” – to nawiązanie do „przyjaciół Moskali”, ku pamięci niektórym biskupom. Generał podzielił się refleksjami z Syberii i walk na froncie, o co Papież pytał w kontekście duchowym, dziś można powiedzieć-religijnym.
Mówiąc o stosunkach państwo-Kościół, Papież zauważył, że w Polsce układają się najlepiej z całego bloku – też ku pamięci niektórym biskupom, akcent na „czerwoną zarazę”, że było to za jej czasów. W dyskusji o roli politycznych trendów, związków zawodowych, sprawiedliwości społecznej – Papież opisując biedę w Meksyku skonstatował: „Generale, proszę się nie obrazić, ale ja nie mam nic przeciwko socjalizmowi – pragnę jedynie socjalizmu z ludzką twarzą”. Tu wstyd pytać o „komunę”, byłaby obrazą mądrości Papieża, który ustrój akceptował w „krystalicznej formie”, wytykał wykoślawienia. Papież i Generał otwarcie, szczerze, wyrazili swe troski i ustalili kierunki przyszłego współdziałania. „Ta rozmowa przekonała mnie ostatecznie, że stan wojenny można już znieść, że Kościół będzie sprzyjał procesowi umiarkowanych zmian” – mówił Generał. „Serdeczne spotkanie” zakończyło się „bardzo konstruktywnie” – ocenia Generał. Skutkiem tej rozmowy była obfita korespondencja w latach 1983-1986, spotkanie w Watykanie, działania Papieża na arenie międzynarodowej.
Generał pytany przez dziennikarzy przy okazji różnych wywiadów mówił: „Pamiętam, iż Papież w ponad dwugodzinnej rozmowie ze mną w czerwcu 1983 roku w Krakowie powiedział: Ja wiem, iż socjalizm jest realnością, chodzi jednak o to, aby był on z ludzką twarzą. Wizyta Papieża, Jego apele, w tych zamiarach nas umacniały. Papież, Kościół liczył więc na dłuższy, ale bezpieczny marsz. I tak się stało”. Dobrze pamięta i przyznaje, iż „13 grudnia Papież-Polak odczuł z wielkim bólem, tym bardziej, że nie mógł wówczas znać wszystkich, poprzedzających go okoliczności, faktów, zagrożeń. Potrafił jednak zrozumieć intencje oraz uwarunkowania, w jakich przyszło nam żyć i działać. Jako człowiek stanu wojennego odczułem to bardzo osobiście”. Łamigłówka dla Państwa – proszę, wskażcie biskupa, który głębokie, wieloaspektowe myśli i przewidywania tak Papieża jaki Generała zechce zrozumieć w kontekście dobra Polski.
Wizyta w Watykanie.
Po blisko czterech latach od pielgrzymki w 1983 r., Generał 13 stycznia 1987 r. złożył wizytę w Watykanie. Omawiając uwarunkowania zewnętrzne mające związek z ideą głasnosti i pierestrojki, jak mówił Generał, Papież „dociekliwie wypytywał o Michaiła Gorbaczowa. Uważał go za postać innego wymiaru niż stara kadra radzieckich decydentów. Twierdził, że Gorbaczow może dużo zmienić w swoim kraju, co będzie miało przełożenie na Polskę i świat”. Powiedział wprost – „Opatrzność dała nam Gorbaczowa, oby tylko nie ukręcili mu głowy”. Niech Państwo jeszcze raz przeczytają to zdanie, zastanowią się – „Opatrzność” i „Gorbaczow”. Ach ten nasz Papież – musiał mieć „duże znajomości” z Panem Bogiem!
Kończąc spotkanie z delegacją – Papież życzył „wszystkim, a w szczególności Przewodniczącemu Rady Państwa, Panu Generałowi, życzę tego, aby ta wizyta wydała tak bardzo upragnione owoce dla Polski i dla Europy”.
Prasa światowa pisała: „Jedno z najdłuższych spotkań Papieża, ze świeckim politykiem” (Reuter, Associated Press), „Najdłuższe, jak pamięć ludzka sięga, spotkanie Papieża z przywódcą politycznym” (New York Times), dlaczego nie pisali, że z „komunistą”? Tu taka ciekawostka – Kroniki watykańskie odnotowały kilka osobliwości tej wizyty: czas jej trwania – 70 minut. Z żadnym politykiem Papież tak długo nie rozmawiał. Czas pobytu Generała w Watykanie – 3 godzimy i 45 minut, rekordowo długi. Obejmował – obok oficjalnego spotkania, zwiedzanie bazyliki, w tym grobu św. Piotra, muzeum i ogrodów watykańskich (poprzedni rekord czasowy, należał do króla Hiszpanii Alfonsa XIII, w 1912 r. Papież Pius X specjalnie go podejmował przez 3 godz. 12 min.). I znów macie Państwo nad czym się zadumać – długa rozmowa, „czerwony” (poza Córką) skład delegacji, zwiedzanie bazyliki, grobu św. Piotra…
13 grudnia 1989 r. Papież Jan Paweł II przyjął na audiencji prywatnej prof. Bohdana Suchodolskiego (przewodniczący Narodowej Rady Kultury). W tej wizycie, towarzyszący Profesorowi Rafał Skąpski (przyjaciel Profesora i sekretarz Rady), zapamiętał taki fakt: „Z sali, w której toczyła się rozmowa, po pożegnaniu się z nami, pierwszy wychodził Papież. W drzwiach odwrócił się do nas, uśmiechnął się, uniósł dłoń i głośno powiedział: A nie zapomnijcie pozdrowić Pana Generała” (Zdanie, nr 1-2 z 2014). Strach się bać, w sensie „krakowskiej homilii”, ale jest usprawiedliwienie, dla Papieża – oczywiście! Wtedy, w 1987 r. nie było znane pojęcie-„czerwona zaraza”.
III pielgrzymka – 1987
Generał powitał Gościa na Okęciu, wraz z przedstawicielami najwyższych władz państwowych. Wśród nich, byli członkowie Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Pady Państwa. Uroczyste powitanie odbyło się na Zamku Królewskim, co poczta polska upamiętniła specjalnym znaczkiem. Zwróćcie Państwo uwagę – znaczek pocztowy, dziś chyba nie do pomyślenia! – po „krakowskiej homilii”.
Podczas mszy św. na Zaspie (Gdańsk, 1987), Papież przypomniał słowa z listu św. Pawła: „Jeden drugiego brzemiona noście. To zwięzłe zdanie apostoła jest inspiracją dla międzyludzkiej i społecznej solidarności. Solidarność to znaczy jeden i drugi, a skoro brzemię, to niesione razem, we wspólnocie, a więc nigdy jeden przeciw drugiemu. Jedni przeciw drugim. I nigdy brzemię dźwigane przez człowieka samotnie. Bez pomocy drugich. Nie może być walka silniejsza od solidarności”. Tu proszę – nie oczekujcie Drodzy Państwo Czytelnicy mojego komentarza, w kontekście homilii krakowskiego metropolity.
I dalej – wiernym, wznoszącym okrzyki zwrócił uwagę – „pozwólcie wypowiedzieć się Papieżowi, skoro chce mówić o was, a także w pewnym sensie za was”. Krzyczącym, co łatwo zauważyć, szło o Solidarność jako pracowniczy związek. A Papieżowi – o wszystkich ludzi! Czy wśród obecnych na tej mszy nie było funkcjonariuszy MO, ZOMO, SB, członków PZPR, czyli słowami Arcybiskupa – „czerwonej zarazy”? Czy o nich Papież nie wiedział? – głupie pytanie, przecież ich widział nie tylko w tym miejscu, podczas tej i poprzednich pielgrzymek!
Zaś w Warszawie modlił się przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki, w milczeniu, nie powiedział słowa do wiernych, rozmawiał tylko z Rodzicami Księdza (napiszę o tym później). A gdyby to był kto inny, nie Jan Paweł II – wyobraźcie sobie Państwo co mogłoby się dziać. Bez względu na różne „chciejstwa” purpuratów – Papież i Generał są naszą, Polaków Chlubą!
Zegrze Pomorskie, 1991
Podczas pierwszego spotkania z Wojskiem Polskim 2 czerwca 1991 r. Papież wyraził refleksję „Jako Polak wiem, co na przestrzeni całych dziejów, a także na przestrzeni mojego własnego życia zawdzięczam tym, którzy w sposób często heroiczny uważali siebie za sługi bezpieczeństwa i wolności Ojczyzny”. Zwracam uwagę – „na przestrzeni mojego własnego życia”, czyli w okresie Polski Ludowej, PRL – proszę sięgnijcie Czytelnicy pamięcią do tego okresu, głównie stan wojenny, choć nie u żył tego określenia!
Biskup Polowy gen. Leszek Sławoj Głódź, witał Papieża słowami: „Stajemy przed Tobą Ojcze Święty, w szyku zwartym: żołnierze, oficerowie, chorążowie, podoficerowie, szeregowcy… przedstawiciele okręgów wojskowych sił zbrojnych, żołnierze wojsk lądowych, lotnictwa i marynarki wojennej”. Przecież wśród tych, do których w Zegrzu Pomorskim zwracał się Jan Paweł II, o których mówił Biskup Polowy WP, było kilkanaście tysięcy (spośród 40 tys. obecnych żołnierzy, członków ich rodzin i pracowników cywilnych wojska), którzy 2-4 lata wcześniej, czerwone legitymacje odłożyli na „półkę przeszłości”. Ale przecież nie wykreślili ze swoich życiorysów, ze swoich serc (jak chcą uduchowieni) członkostwa w partii, wiadomo jakiej. Gdybym postawił pytanie – czy Papież, Biskup Polowy nie wiedzieli – byłbym po prostu durniem. Później były przypadki demonstrowania swojego „nawrócenia” (nazwiska kilku znanych generałów i pułkowników pominę). Ale wyraźnie należy powiedzieć Metropolicie, że ze słów Papieża nie wynikał najmniejszy ślad afrontu, najmniejszy gest, ruch wstrętu, nie mówiąc o pogardzie wobec osób wojskowych, z „czerwonej zarazy”, wstyd mi pisać dziś w 2019 roku.
Papież i wielu biskupów wtedy, w 1991 r., nie tylko w Zegrzu Pomorskim, wiedziało, pamiętało i na swój sposób doświadczało, że szczególnie żołnierze – od szeregowca do generała – „służyli Polsce takiej, jaką wówczas była i być mogła” – to słowa gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Podkreślam – służyli Polsce, nie partii, której kilkaset tysięcy nosiło legitymacje a której – jak głosiła tamta propaganda byli „awangardą” czy „wysoko niesionym sztandarem”. Także i dziś, pełniący służbę żołnierze zawodowi WP (poborowych nie ma) „służą Polsce”, nie partii czy partiom, jakie po 1989 r. sprawowały w Polsce władzę i będą ją sprawować po najbliższych wyborach! To także pod rozwagę, nie tylko krakowskiemu Metropolicie!
Osobliwości
Kończąc VII pielgrzymkę w 1999 r. Papież podczas pożegnania na krakowskich Balicach – niespodziewanie zaprosił do papamobile Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego z Małżonką i razem podjechał do trybuny honorowej. Pokażcie Państwo podobny przykład na świecie – ten Prezydent RP też był członkiem PZPR, częściowo „wychowankiem” Generała!
Papież żegnając Rodaków m.in. apelował, by Polska „wchodziła w trzecie tysiąclecie nie tylko jako państwo stabilne politycznie i gospodarczo zasobne, ale również umocnione duchem miłości wzajemnej i społecznej”. 18 maja 2020 r. minie 100 lat od Urodzin Jana Pawła II. Może te słowa Papieża – z inicjatywy i kosztem „prostych ludzi” – wyryć na budynku krakowskiej metropolii, przy Franciszkańskiej 3.
Generał i Aleksander Kwaśniewski są świadkami świętości Papieża, zaznając przed Trybunałem Rogatoryjnym, zapisani w Watykanie. Biskupom-metropolitom, pod rozwagę.
Na zakończenie
Szacunek do osoby duchownej, „wyssany z mlekiem matki” w czasach „czerwonej zarazy” zaleca „milczący komentarz”. Zaś szacunek dla naszych ojców i dziadków, dla ich znoju i potu, także krwi przelanej na wielu frontach Wschodu i Zachodu, często w „zasięgu wzroku” kapelana, wymaga upomnienia się o prawdę. Głośnego powiedzenia – nikt, także biskup, metropolita nie ma prawa udomowiać nienawiści i pogardy na polskiej ziemi, żadnym słowem, pod żadną postacią! Biskupi – NON POSSUMUS!