10 grudnia 2024

loader

Komedia serio

Sezon 2018/2019 w stolicy (IV)

Mimo poważnych tonów w repertuarze warszawskich teatrów dramatycznych (zwłaszcza publicznych) nie zapominał teatr o rozrywce. Była to jednak przede wszystkim komedia serio.

Umocnił się teatr muzyczny – wiele radości przyniosły spektakle Syreny, gdzie z entuzjastycznym przyjęciem spotkał się nie tylko sławny musical „Rodzina Addamsów” Marshalla Brockmana i Ricka Elice’a z muzyką Andrew Lippa, ale także trudniejszy w odbiorze, bo poświęcony cierpieniom towarzyszącym chorobie dwubiegunowej kameralny musical „next to normal” Toma Kitta (muzyka) i Briana Yorkey (libretto). Oba kipiące energią spektakle wyreżyserował Jacek Mikołajczyk (również autor spolszczenia libretta), dyrektor teatru wyrastającego na prężną scenę musicalową.
Wielkim osiągnięciem był „Śpiewak jazzbandu”,
autorski musical Wojciecha Kościelniaka,
zaprezentowany przez Teatr Żydowski na deskach scenicznych Klubu Garnizonowego. Tą premierą o zderzeniu starego i nowego, tradycji z nowoczesnością Kościelniak potwierdził swoją pozycję na polskiej scenie muzycznej – jedyny w historii laureat Nagrody Boya za spektakle muzyczne (ze szczególnym uwzględnieniem adaptacji klasyki literackiej) dał tym razem ekscytującą opowieść osnutą na motywach sztuki Samsona Raphaelsona i legendarnego pierwszego filmu dźwiękowego w historii kina „The Jazz Singer”. Powstał spektakl pełen energii, znakomitych partii wokalnych i brawurowych scen zbiorowych (porywająca choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk) do oryginalnej muzyki Mariusza Obijalskiego.
Obraz komedii muzycznych na warszawskich scenach podbarwił humorem zmieszanym z nostalgią nader zabawny, a przy tym aktorsko wyrafinowany „Żołnierz Królowej Madagaskaru” Juliana Tuwima w opracowaniu i reżyserii Krzysztofa Jasińskiego (Polski) z brawurowym duetem Zbigniewa Zamachowskiego (Mazurkiewicz) i Lidii Sadowej (Sabina). „Dla samej sceny niewydarzonych, a rozkosznych amorów Mazurkiewicza i Sabiny warto wydać wszystkie pieniądze na bilet” – pisałem po premierze.
W stronę teatru musicalowego zmierzał Kabaret Pożar w Burdelu, który przezwycięża najwyraźniej trudności. Dowodzą tego dwie premiery podpisane przez Michała Walczaka (scenariusz i reżyseria) na scenie Malej Warszawy (dawna Fabryka Trzciny na Pradze): „Żelazne Waginy 2. Cześć i chwała bohaterkom” i „Herosi transformacji. Ostateczne starcie”.
Komediami stały
sceny impresaryjne i niepubliczne,
na czele z teatrami Fundacji Krystyny Jandy – w Och-teatrze m.in. premiera „8 kobiet” Roberta Thomasa (reżyseria Adam Sajnuk) z lekkim nalotem pastiszu w stylu Agaty Christie, a w Polonii nawiązująca do Czechowa komedia „Wania, Sonia i Masza” Christophera Duranga (reż. Maciej Kowalewski). Co cenne, w obu teatrach pojawiały się także ambitniejsze tytuły: „Krzesła” Eugène Ionesco (reż. Piotr Cieplak), klasyka teatru absurdu, czy „Osy” Iwana Wyrypajewa w reżysera autora. Zwłaszcza ta ostatnia komedia beniaminka warszawskiej publiczności zyskała szeroki rezonans. Toczy się w niej osobliwe śledztwo wokół zagadki, z kim się spotkała Helene (Magdalena Boczarska) w ubiegły poniedziałek, które prowadzą jej mąż Mark (Marcin Dorociński) i ich przyjaciel Joseph (Dariusz Chojnacki). Ale to jedynie parawan, za którym kryje się znacznie poważniejsze pytanie: na czym polega wolność? Tę poważną debatę o potrzebie transcendencji, której mógłby widz w teatrze nie znieść, autor ukrywa pod formą intrygującej formy przekazu. Jej esencją jest muzyczność, refreniczność, operowanie rodzajem słownego tańca, czasem przypominającego natarczywość katarynki. Z tym spektaklem dialoguje na scenie Polonii „Boże mój” (reż. Andrzej Seweryn), sprawnie napisana i zadomowiona na polskich scenach komedia izraelskiej autorki Anat Gov (1953-2012). Pomysł, aby posadzić pana B. na kozetce u terapeutki, okazał się inteligentnym obramowaniem pytań o relacje człowieka i Boga, bo do końca nie wiadomo, kto tu jest pacjentem.
O edukacji rozumianej jako
rygor wychowawczy
traktuje Stowarzyszenie umarłych poetów Toma Schulmana (Och-teatr, reż. Piotr Ratajczak), tragikomedia ukazująca zderzenie dwóch modeli wychowawczych, które reprezentują tutaj trzymający się starych reguł dyrektor szkoły Nolan (Mirosław Kropielnicki) i nowoczesny nauczyciel Keating (mocna rola Wojciecha Malajkata). Jeden chce wdrażać do posłuszeństwa, drugi do nonkonformizmu i samodzielności. Nie da się tego pogodzić.
W spektaklu Piotra Ratajczaka chodzi także o pochwałę buntu, zachętę do walki z reżimem, o postawę – tutaj zresztą pomocniczo wzmocnioną cytatem z Witolda Gombrowicza: „Nie lawiruj, płyń prosto pod wiatr”. Kiedy uczniowie buntują się przeciw drylowi (poza jednym lizusem) sala im sekunduje. Spektakl trafia więc w nastrój czasu: niezgody na świat, który nie spełnia oczekiwań. Keatling roznosi wirus buntu, który nie pozwala na trwanie w przyziemnym oportunizmie.
Do komediowych plusów sezonu
doliczyć trzeba „Wykrywacza kłamstw” Wasilija Sigariewa (reż. Robert Talarczyk) w Capitolu, wystawionego na jubileusz tego teatru i 35. rocznicę scenicznego debiutu Anny Gornostaj (świetna rola komediowa Olafa Lubaszenki), rzecz nie tylko o porachunkach małżeńskich, ale także rozliczeniach z historią. Podobały się bezpretensjonalne komedie prezentowane na scenie IMKA: „Czworo do poprawki” Cezarego Harasimowicza (reż. Agnieszka Baranowska) z brawurową rolą Katarzyny Herman czy „Mała rzecz a cieszy” Liz Lochhead (reż. Piotr Jędrzejas). Niespodziankę sprawił Sylwester Biraga, wystawiając w offowej Drugiej Strefie sztukę Antona Burge’a „Bette & Joan”, która odsłania kulisy jednego dnia z życia gwiazd na planie filmu Boba Aldricha „Co się zdarzyło Baby Jane”. Marzena Trybała i Halina Chrobak stworzyły w niej tchnące prawdą portrety niegdysiejszych ikon amerykańskiego kina.
Swoje robił Klub Komediowy – pojawił się w nim zabawny monodram Agnieszki Przepiórskiej „Kocham Bałtyk” na podstawie tekstu Zośki Papużanki. Była to zarazem inauguracja Teatru Furiosa Agnieszki Przepiórskiej. Warto odnotować, że wciąż pojawiają się nowe próby tworzenia autorskich scen albo nawet centrów kultury – tak się stało na Pradze, gdzie na Radzymińskiej Małgorzata Duda z mężem Krzysztofem Kozerą, artystą plastykiem powołali do istnienia w starej kamienicy klimatyczny Teatr OFFiCYNA, na inaugurację wybierając „Dzieło sztuki” Antoniego Czechowa (reż. Żanna Gierasimowa).
Sezon teatralny obfitował
w spektakularne wydarzenia,
wśród których dominowały czytania nowych dramatów i otwarcie sceny debiutów w Teatrze WarSawa (udane realizacje „Śmiesznych miłości” na motywach książki Milana Kundery, reżyseria i scenariusz Adam Sajnuk i „Na zachodzie bez zmian” wg Ericha Marii Remarque, scenariusz i reżyseria Karolina Kirsz); debaty w Polskim czy Powszechnym; projekcje filmowe i działania warsztatowe (TR Warszawa, Nowy); plenerowy spektakl opery „Madama Butterfly” Giacomo Pucciniego na placu Defilad (reż.. Natalia Korczakowska, 4 tysiące widzów); konkursy, m.in. dramaturgiczny na sztukę z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości (Polski). Obsypana nagrodami została Krystyna Janda za „Zapiski z wygnania” (m.in. Nagroda Boya i Gustaw).
Szczególny charakter miały też jubileusze – w tym jubileusze spektakli – „Duszyczka” Tadeusza Różewicza (adaptacja sceniczna, reżyseria, scenografia – Jerzy Grzegorzewski, kostiumy Barbara Hanicka, muzyka Stanisław Radwan, światło Mirosław Poznański, realizacja fresków Robert Sarlej, prapremiera w Teatrze Narodowym, pod Wierzbową, 30 stycznia 2004 roku) zagrana została po raz dwusetny w 15 lat po premierze. Godne to szacunku kultywowanie dzieła wielkiego reżysera, zwłaszcza że przedstawienie mimo upływu lat, grane w tej samej obsadzie, zachowało świeżość i poetycką siłę.
Prawdziwą satysfakcję z bardzo długiego utrzymywania tytułu w repertuarze mogą odczuwać tylko nieliczne zespoły: TR Warszawa (Uroczystość Thomasa Vintenberga i Mogensa Rukova, reż. Grzegorz Jarzyna, premiera 5 czerwca 2001) czy Ateneum (Kolacja dla głupca Francisa Webera, reż. Wojciech Adamczyk, premiera 11 maja 2001 – spektakl zbliża się do tysięcznego wykonania, a spróbujcie dostać bilet!).
Życie teatralne wzbogacały liczne festiwale na czele z WST. Trwał permanentnie niedofinansowany przez władze festiwal sztuki mimu – a mimo to w tym roku dał zachwycającą warszawską replikę Once, legendarnego spektaklu Teatru Derevo w reżyserii Antona Adasynkiego. Niespodzianki przyniosła kolejne edycja Nowych Epifanii – powodem był rzeszowski spektakl Teatru Maska Pawła Passiniego, którego premierze próbował zapobiec prezydent miasta. Po raz ostatni bodaj odbył się festiwal Teatroteka – prezentowane na nim spektakle, nagrane przez WFDiF, nie mogą doczekać się premiery na antenie telewizji publicznej.

Tomasz Miłkowski

Poprzedni

Głos lewicy

Następny

O braku edukacji seksualnej

Zostaw komentarz