7 listopada 2024

loader

Kultura po zarazie

Wszyscy głowią się, jak będzie wyglądał świat po zarazie, jak zmieni się życie kulturalne po jego odmrożeniu. Czy wróci w utarte koleiny, czy obierze inny, nieznany kierunek?

To oznacza, że nastała pogoda dla wizjonerów i proroków. Kto jednak nie ma zadatków na proroka, może sięgnąć po wyniki coraz częściej publikowanych sondaży, ankiet i badań opinii, z których wyłania się przybliżony obraz tego, co nastąpi.
Sporo ciekawych wniosków podpowiadają
wyniki sondażu
przeprowadzonego w dnia 8-14 maja, a więc w okresie rozwiniętej już pandemii w połowie marca przez grupę badaczy z Centrum Kultury w Lublinie, przy wykorzystaniu narzędzi i komentarzy dr. Mariusza Gwozdy z Fundacji na rzecz Badań i Inicjatyw Społecznych. Przy wszystkich możliwych i zasadnych zastrzeżeniach, że to tylko sonda, że badania niereprezentatywne, że całkowicie dobrowolnie pozyskane odpowiedzi od przede wszystkim – jak można się domyślać – dotychczasowych odbiorców oferty kulturalnej tego Centrum, warto je dokładnie przestudiować.
Wzięło w nich udział ponad 700 osób, w większości o wyższym wykształceniu i bez wątpienia wyższym od przeciętnego standardzie potrzeb kulturalnych i rzeczywistego uczestnictwa w kulturze. Na pytanie bowiem jak często ankietowani – przez pandemią – korzystali ze spektakli, koncertów, seansów filmowych zadeklarowało, że raz w tygodniu (22 procent) albo częściej niż raz w tygodniu (14 procent) lub co najmniej raz w miesiącu (19 procent) albo częściej niż raz w miesiącu (27 procent). Sumując te wyniki otrzymujemy imponujący wskaźnik 82 procent ankietowanych, którzy uczestniczą co najmniej raz w miesiącu w wydarzeniu artystycznym. To wynik znacznie przekraczający przeciętną krajową. Pamiętajmy, że badania są prowadzone w Polsce, gdzie przeciętny rodak sięga po książkę rzadziej niż raz na dwa lata, a tzw. tzw.
indeks praktyk kulturalnych
przyjęty w Unii Europejskiej do badania poziomu uczestnictwa w kulturze sytuuje nas na końcu unijnej tabeli. Tak więc, wracając do ankietowanych, reprezentują oni, jeśli nie elitę, to z pewnością grupę znacznie bardziej zaawansowanych uczestników kultury od przeciętnej krajowej. Co zresztą potwierdza ich odpowiedź na pytanie: „Czy uczestnictwo w życiu kulturalnym i korzystanie z oferty instytucji kultury jest dla Pana/i ważne?”. Okazało się, że aż 91 procent ankietowanych odpowiedziało na tak postawione pytanie twierdząco.
Warte uwagi są wyniki sondażu dotyczące preferencji wyboru propozycji kulturalnych online, od których zrobiło się aż tłoczno w Internecie. Wbrew oczekiwaniom ankietowani traktują niemal równorzędnie spektakle (49 procent), koncerty (48 procent) i filmy (51 procent). Rzecz inaczej wyglądała, kiedy zapytano badanych o ich gotowość bezpośredniego uczestnictwa w imprezach kulturalnych już po ustąpieniu pandemii. Wtedy rozkład preferencji przedstawiał się następująco: najwięcej zwolenników zebrały koncerty (34), projekcje filmowe w kinach (18 procent) i spektakle (17 procent), ale i tak wyraźna pozostała przewaga kontaktu z żywym wykonawcą, co – jaki komentuje dr Gwozda dowodzi, że odbiorcy kultury stęsknili za bezpośrednim kontaktem z artystami i wyżej cenią sobie spektakle i koncerty (łącznie) od „bezdotykowego” kina. To dość krzepiąca wiadomość dla twórców teatralnych, bo – jak wiadomo – bezpośrednie oddziaływanie, tworzenie żywej wspólnoty jednego wieczoru jest fundamentem sztuki teatralnej, bez której sztuka teatru nie może się obejść.
Wspomniane deklaracje nie oznaczają, że odbiorcy kultury nie wyrażają poważnych obaw czy wahań związanych z uczestnictwem w imprezach masowych. Chętniej przewidują swój udział w spotkaniach czy zdarzeniach kameralnych niż w wielkich imprezach. Wiele osób wyraża wątpliwości, czy podczas imprez masowych rzeczywiście będzie dotrzymywany reżim sanitarny, czy bliskość fizyczna wielu osób nie stworzy na nowo zagrożenia epidemicznego. Jak widać, obawy, jakie wniosła – być może na trwałe – do naszego życia pandemia. Można się spodziewać, że podobnego typu obawy będą nam towarzyszyć jeszcze bardzo długo, nawet po wygaśnięciu je ognisk, oddziałując na zachowania i obyczaje kulturalne. Tak czy owak, będzie musiało upłynąć trochę czasu, nim publiczność na nowo uwierzy w bezpieczeństwo korzystania z sal teatralnych, koncertowych czy kin.
Może jeszcze bardziej znaczące, choć w samym badaniu we wspomnianej ankiecie specjalnie nieeksponowane są odpowiedzi na pytanie o
deklarowany poziom wydatków
ponoszonych na zaspokojenie potrzeb kulturalnych. Większość, bo 38 procent ankietowanych deklaruje utrzymanie dotychczasowego poziomu wydatków na kulturę, 10 procent jest gotowych zwiększyć te wydatki, ale aż 24 procent zapowiada ich zmniejszenie.
To bardzo ważna przestroga dla polityków i organizatorów życia kulturalnego. Oznacza bowiem, że aż co czwarty odbiorca kultury zamierza redukować swoje wydatki na kulturę. Wprawdzie nie wiemy w jakim stopniu, a także nie towarzyszą tej deklaracji żadne bliższe motywacje, ale nietrudno je sobie wyobrazić. Jeśli pamiętać o ekonomicznych skutkach zamrożenia gospodarki, spodziewanym i już następującym zubożeniu społeczeństwa, a więc i spadku siły nabywczej konsumentów kultury, wyjaśniają się powody zapowiadane zmniejszenie wydatków na kulturę . To ważna informacja także dla polskiej lewicy, w której programach zawsze akcentowano walkę o zapewnienie dostępności kultury, o niwelowanie występujących wciąż nierówności, które tę dostępność limitują. Prawdę mówiąc, wszystkie pozytywy omawianej ankiety, przyćmiewa ta ostatnia informacja. Jeśli bowiem rzeczywiście aż czarta część odbiorców kultury obniżyłaby poziom wydatków na kulturę, musiałoby to nieuchronnie doprowadzić do bardzo niepokojących skutków, zwłaszcza biorąc pod uwagę osłabioną wydolność finansową wielu instytucji artystycznych. Jeśli do tego dodać spodziewane obniżenie wpływów z biletów związane z koniecznością przestrzegania reżimu sanitarnego, sytuacja finansowa teatrów, filharmonii, kin, a nawet części muzeów może prowadzić do ich bankructwa. To z kolei tworzyłoby nowe „dziury” w sieci instytucji kulturalnych, a więc sprzyjało pogarszaniu się dostępności do kultury, Groziłby to w rezultacie efektem błędnego koła dekulturacji. Żeby temu niebezpieczeństwu zapobiec, trzeba już teraz myśleć o programie osłonowym, który chroniłby najsłabszych przed wykluczeniem z kultury.
Osobną częścią lubelskiej ankiety były opinie i propozycje uczestników – trudne do jakiegoś statystycznego uśrednienia – na temat powstałej w wyniku pandemii sytuacji i przyszłości. Niektóre z nich na pewno warte są uwagi i przemyślenia. Odsłaniają bowiem kierunek myślenia, jaki obrali odbiorcy kultury, a tym samym poniekąd zaproponowali organizatorom życia kulturalnego. Trudno je tutaj wszystkie omawiać, dla przykładu zacytuję tylko dwie z przytaczanych odpowiedzi na ankietę:
„Myślę, że to dla instytucji kultury może być nowy start. Nie wrócicie do tego, co było, tak samo, jak reszta z nas. Trzeba wykorzystać Internet nie jako dodatek do działalności kulturalnej, ale jako jedną z form, by utrzymać kontakt z ludźmi, którzy nigdy nie byli u Was, a Internet sprawia, że są i będą Waszymi odbiorcami”.
I drugi wpis:„Otwarcie świata po epidemii powinno być nowym otwarciem dla wszelakich idei, inicjatyw i działań. Należy wykorzystać zaistniałą sytuację do przeprowadzenia szeregu zmian, nie tylko tych związanych z wirusem. Zachęcam Państwa do wypełniania swojej misji w taki sposób, aby kultura zbliżała ludzi”.
Jak więc widać, to poważne oczekiwania. Apetyt na kulturę wcale nie maleje, ale zmieniają się warunki korzystania z jej dobrodziejstwa.

Tomasz Miłkowski

Poprzedni

Próba krótkiego bilansu

Następny

Dodatek solidarnościowy tylko dla nielicznych

Zostaw komentarz