24 kwietnia 2024

loader

Lampki postępu

Oświecenie pozytywistów

Pokrewieństwo dwóch nurtów kultury jakimi były Oświecenie i Pozytywizm wydaje się być oczywiste. Oba nurty, oddzielone liczącą nieco mniej niż stulecie przestrzenią czasu przybliża stawianie na pierwszym planie rozumu, wiedzy, przywiązanie do empirii. Czy Pozytywizm jest zatem wnukiem Oświecenia, wnukiem – bo przedziela je potężny i brzemienny w skutkach interwał Romantyzmu? Na to i wiele innych pytań próbuje dać odpowiedź Dawid Maria Osiński, autor obszernego dzieła „Pozytywistów dziedzictwo Oświecenia. Kierunki i formy recepcji”.
Ten nurt określano jako „próg naszej nowoczesności”, a jak w takim razie można by określić pozytywizm: jako drugi próg? I jaka jest relacja wzajemna między Oświeceniem a Pozytywizmem: kontynuacji, osmozy, a może też weryfikacji, pod pewnymi względami, pierwszego przez drugi? Autor tomu zwraca uwagę we wprowadzeniu, że dziedzictwa Oświecenia Pozytywizm nie mógł wprost restytuować, ponieważ „zmieniły się okoliczności wykorzystywania wiedzy i teorii nauki”. Jednak niewątpliwie dla pozytywistów Oświecenie jako „próg nowoczesności”, „fundamentalny moment formacyjny polskiej ale i europejskiej tożsamości narodowej.
Oba nurty wyznawały zasadę, że „wiedza to potęga”. Jak ładnie to ujmuje Osiński: „Pozytywiści wchodzą do domu oświeconych i widzą tam różne palące się po-Lukrecjuszowe lampki postępu, olśniewającej wiedzy, erudycyjnych możliwości, ale widzą też cały czas mroki tego czasu i smutne karty dziejowej historii”. Wielka postać polskiego pozytywizmu mówił o potrzebie „przewietrzenia” oświeceniowej chaty. Nie bez znaczenia był fakt, że pozytywiści byli naznaczeni doświadczeniem, a raczej piętnem Romantyzmu, którego dziedzictwo było dla nich nieodległą przeszłością, a raczej ciągle żyło w postaci pozostałości i epigonizmie. O ile więc pozytywiści byli norwidowskimi „późnymi wnukami” Oświecenia, o tyle byli „przyrodnim potomstwem”(?) Romantyzmu i to miało na nich znaczący wpływ.
Specyficznym pośrednikiem między pozytywistami a Oświeceniem był ceniony przez pozytywistów Józef Ignacy Kraszewski, który i jako pisarz i jako publicysta sformułował kompleksową i bardzo bogatą refleksję nad Oświeceniem właśnie. Co znamienne i zastanawiające, Kraszewski okazał się wyjątkowo niewrażliwy na oddziaływanie Romantyzmu, choć jako rówieśnik Zygmunta Krasińskiego (ur. 1812), młodszy tylko o trzy lata od Juliusza Słowackiego, przynależy do generacji romantycznej. Innym pisarzem podejmującym w okresie Pozytywizmu nawiązywać do edukacyjnego programu obywatelskiego był Józef Korzeniowski. Niewątpliwie dziedzictwo Oświecenia było „komponentą światopoglądu i racjonalnego programu polskich pozytywistów”. Inny badacz, Marcin Gloger nazwał nawet Pozytywizm „spóźnionym oświeceniem” i „właściwym czasem realizacji projektu oświeceniowego w Polsce”.
To zaakcentowanie aspektu polskiego jest ważne, ponieważ formuły te nie stosują się n.p. do Francji, gdzie Oświecenie się narodziło, a co najmniej najbujniej rozwinęło, a także niejako spełniło się do ostatecznych konsekwencji, zaś francuski pozytywizm Comte’a był całkowicie odrębnym nurtem. W Polsce, z powodów historycznych, Oświecenie stało się niedokończonym, a raczej gwałtownie przez zabory przerwanym projektem czy ideą. Osiński zwraca przy tym uwagę na ważny aspekt periodyczny dotyczący lokowania Oświecenia w czasie. O ile są historycy, jak Jonathan Israel, którzy sytuują Oświecenie na kontinuum dat 1650-1850, to najczęściej kojarzone jest z okresem czynnej działalności Woltera, Rousseau i encyklopedystów oraz okresem bliskim czasowo Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a Polsce rozdziela się je często na okres saski (m.in. działalność Stanisława Konarskiego) oraz na późniejszy okres oświecenia (klasycyzmu) stanisławowskiego.
Fascynujące dzieło Osińskiego to wędrówka przez oświeceniowe szlaki pokolenia pozytywistów, szlaki bardzo zróżnicowane, bowiem każdy z nich odczytywał Oświecenie indywidualnie, przez subiektywny filtr i dzięki temu ten obraz nie jest monochromatyczny czy jednobarwny, lecz wielobarwny, niemal kalejdoskopowy. Osiński zaczyna narrację od przybliżenia zachodnich mistrzów polskich pozytywistów z Comte’em i Buckle’em i Millem (Johnem Stuartem) na czele. Obszerną część poświęca też „orbicie” wspomnianego wcześniej Józefa Ignacego Kraszewskiego. Dalej zajmuje się edukacją w „szkole oświeconych”, w tym m.in. warszawską Szkołą Główną, a także sztandarowym pismem polskiego Pozytywizmu czyli „Przeglądem Tygodniowym”, a także portretami „trzech wielkich” francuskiego Oświecenia (Wolter, Rousseau, Diderot) w różnych ówczesnych ujęciach.
Osobną część poświęcił pozytywistycznej recepcji poezji okresu Oświecenia, Krasickiego, Karpińskiego, Kniaźnina, czy mało znanej Konstancji Benisławskiej, której poezja była unikalnym przypadkiem religijnego wymiaru Oświecenia. W szkicach poświęconych pięciu biografiom intelektualnym (Piotr Chmielowski, Aleksander Świętochowski, Eliza Orzeszkowa, Zofia Urbanowska i Stefania Chłędowska) autor zajął się różnym modelom podejścia do Oświecenia. Rozdział ostatni, „Maski historii” poświęcony jest „figurom Oświecenia i oświeconych” w dramacie II połowy XIX wieku, Oświeceniu w ujęciu Walerego Przyborowskiego, kluczowi oświeceniowemu w „Faraonie” Bolesława Prusa, a także „śpiewnemu alfabetowi polskości Jana Sawy”, czyli Oświeceniu przepuszczonemu przez filtr poetycki Marii Konopnickiej.
Nie ma chyba nikogo, kto nie pamiętałby z lat szkolnych tego grymasu znudzenia, który pojawiał się na twarzach szkolnych koleżanek i kolegów, gdy nauczyciele języka polskiego zabierali się do „przerabiania” Oświecenia czy Pozytywizmu, gdy zadawali uczniom lektury z tego okresu lub dotyczące go wypracowania. Ja to doskonale pamiętam i choć zawsze pasjonowałem się literaturą i humanistyką, to i dla mnie Oświecenie i Pozytywizm podawane w szkole dalekie były od atrakcyjności, Dlatego dopiero po wielu latach powróciłem do problematyki, przez którą w szkole średniej przebiegłem szybko i powierzchownie i nieuważnie, i zacząłem ją zgłębiać, m.in. dzięki pasjonującym esejom Ewy Paczoskiej, Jana Tomkowskiego, czy Ryszarda Przybylskiego. I dlatego dodatkową satysfakcję obok satysfakcji z tej pasjonującej lektury miałbym ze świadomości, że ktoś z moich znudzonych koleżanek i kolegów szkolnych, tak jak ja sięgnąłby po nią i niespodziewanie dla siebie wydobył spod tej szkolnej nudnej sztampy pasjonujące i barwne zagadnienia.

Dawid Maria Osiński – „Pozytywistów dziedzictwo Oświecenia. Kierunki i formy recepcji”, Wydawnictwo Episteme, Lublin 2018, str. 887, ISBN 978-8365172-78-5.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Nagroda im. Józefa Oleksego

Następny

Klub Anonimowych Katolików

Zostaw komentarz