8 grudnia 2024

loader

Miasto kochane przez kamerę i podniebienia

To, jak bardzo filmowym miastem jest Lublin uzmysłowiłem sobie w 2000 roku, gdy Jerzy Antczak powiedział mi, że robiąc tour po kraju i szukając w całej Polsce miejsca, które mogłoby imitować Paryż w jego filmie „Chopin. Pragnienie miłości”, wybrał spośród wielu właśnie fragment tego miasta.

Tym „Paryżem” w jego filmie był narożnik ulic Jezuickiej i Dominikańskiej, wraz z fasadą dzisiejszego Teatru Starego, dawnego kina „Staromiejskiego”, a jeszcze dawniej i to dużo, dużo dawniej „Theatre Optique Parisien”. Wtedy obiekt ten był w bardzo złym stanie, jeszcze w trakcie trwającej od wielu lat z wielkim trudnościami renowacji, ale to właśnie świetnie grało w obrazie ogarniętego „morową zarazą” Paryża roku 1832.
12 lat wcześniej, a 34 lata temu, w 1986 roku, byłem świadkiem fragmentu realizacji jednej ze scen do filmu Andrzeja Wajdy „Kronika wypadków miłosnych” i widziałem jak grający główne role Paulina Młynarska i Piotr Wawrzyńczak poruszają się z wolna za filmującą ich kamerą, idąc ulicą Rybną, także na lubelskiej Starówce.
Natomiast prawie czterdzieści osiem lat temu, bodaj latem 1972 ( może 1973?) roku wielokrotnie przechodziłem Starym miastem od Bramy Krakowskiej przez Rynek, Grodzką aż po plac Zamkowy (zwany wtedy Placem Zebrań Ludowych) i widziałem ustawione tam makiety, dekoracje starych, XVII budowli (n.p. na wysokości osłoniętych fundamentów nieistniejącego kościoła św. Michała Archanioła stała karczma z drewna i gipsu). To Andrzej Konic, jeden z dwóch reżyserów „Stawki większej niż życie” realizował serial „Czarne chmury”. Sierpniowego plenerowego planu filmu „Rzeczywistość” Antoniego Bohdziewicza nie pamiętam. Był to rok 1960 i miałem wtedy trzy i pół roku, ale jako że mieszkałem w śródmieściu Lublina (ulica Graniczna, boczna od Narutowicza), a część realizacji miała miejsce właśnie przy tej drugiej, więc nie wykluczam, że idąc na spacer z kimś z dziadów lub rodziców mogłem się na plan natknąć. Krzysztof Załuski, lubelski dziennikarz, napisał bardzo cenną książeczkę o „Filmowym Lublinie”. Dotyczy ona zarówno realizacji filmowych, których scenerią jest Lublina jako taki, jak również tych, w który Lublin „gra”, „imituje” Paryż („Chopin”), Warszawę („Czarne chmury”, „Kamienie na szaniec” Roberta Glińskiego – m.in. scena legendarnej akcji pod Arsenałem, odbicia z rąk gestapo „Rudego” 26 marca 1943, gdzie ulice Noworybna i Rybna „zagrały” okolice warszawskiej ulicy Długiej i Arsenału) czy Wilno („Rzeczywistość”, „Kronika wypadków miłosnych”). Zaczyna od roku 1915, kiedy to Austriacy nakręcili film dokumentalny „Obrazek turystyczny” z krótkimi scenami wokół Zamku Lubelskiego oraz od nakręconego w 1937 względnie 1938 roku dokumentującego sceny uliczne, obrazki „Najkrótszy film o Lublinie”, a kończy na realizacjach z ostatnich lat, zarówno kinowych jak i serialowych, w tym serialu z lat 2012-2013 „Wszystko przed nami”, którego akcja rozgrywała się we współczesnym Lublinie, pięknie zresztą fotografowanym. Z tytułów, które nie zostały uwzględnione wymienię serial Kazimierza Kutza „Sława i chwała”, według epopei Jarosława Iwaszkiewicza, którego liczne sceny nakręcone zostały w Lublinie, m.in. przy Krakowskim Przedmieściu i ulicy Kowalskiej z nazwanymi dziś zaułkiem Hartwigów stromymi schodami prowadzącymi od niej ku placowi Rybnemu, z tym że Lublina nie „grał tu siebie”, lecz Odessę roku 1917. Już po publikacji „Filmowego Lublina”, w roku 2017 zrealizowany został film Juliusza Machulskiego „Volta”, rodzaj komedii sensacyjnej z akcją rozgrywającą się w Lublinie, a rok później serial „Drogi wolności” i film „Legiony” Dariusza Gajewskiego.
W „Filmowym Lublinie” jest też mowa o Lubelskim Funduszu Filmowym, który zajmuje się przyciąganiem do miasta producentów i twórców kina. Uzupełnieniem jest kilka sylwetek wybitnych lubelskich aktorów, którzy zdobyli masową popularność w filmach i serialach: m.in. Stanisława Mikulskiego, Jana Machulskiego, Jerzego Rogalskiego, Piotra Wysockiego oraz takich, którzy w większym czy mniejszym stopniu otarli się o film. Już po publikacji „Filmowego Lublina” odeszło dwóch spośród nich: Roman Kruczkowski i Włodzimierz Wiszniewski (obaj zmarli w październiku 2019). Edycja jest bogato ilustrowana kadrami i fotografiami z planu, przedstawiającymi niektóre bliskie mojemu sercu lubelskie miejsca ze Starego Miasta i centrum, także m.in. kościół św. Mikołaja na wzgórzu Czwartek. Przeczytałem „Filmowy Lublin” z zainteresowaniem i sentymentem oraz z podziwem dla kształtu miasta, który pozwala, po niewielkim zazwyczaj retuszu, „obsadzić je w roli” miast tak odmiennych architektonicznie i kulturowo jak Paryż, Warszawa, Odessa, czy Wilno. A ponieważ twórcy filmowi i telewizyjni coraz częściej interesują się Lublinem, więc liczę, że Szanowny Autor, Krzysztof Załuski opublikuje za jakiś czas uzupełnione, wzbogacone wydanie „Filmowego Lublina”.
Jego bardzo bogato ilustrowany fotografiami tom-album poświęcony „90-leciu komunikacji miejskiej w Lublinie” tylko na pozór jest edycją typu branżowego i tylko lokalnego. W historii komunikacji miejskiej Lublina od 1929 roku odzwierciedla się zarówno historia miasta, historia obyczajów i praktyk życiowych. Do tego fotografie z różnych epok i dekad pokazują przemiany w zabudowie miasta, wyglądzie i wystroju ulic, w modzie, itd. Okazuje się, że o dziedzinie tak prozaicznej jak miejska komunikacja, można pisać w sposób pasjonujący.
Lublin jednak jest nie tylko miastem filmowym i komunikacją jadącym. Jest także miastem o bogatych tradycjach kulinarnych, zarówno w aspekcie – by tak rzec – konsumpcyjnym, jak i towarzyskim. Tu bowiem krzyżuje się tzw. tradycyjna kuchnia „ogólnopolska” z kuchnią wschodnią, kresową, a także żydowską, z uwagi na wielowiekowy, także żydowski charakter miasta, utrwalony m.in. w postaci popularnego w Lublinie pieczywa zwanego cebularzem (wypiekany placek drożdżowy pokryty smażoną cebulą), artykułu piekarniczego, który doczekał się tu nawet muzeum.
Lata temu ukazały się dwie edycje wspomnieniowe poświęcone lubelskiemu życiu – nazwijmy to tak – knajpianemu. Jedna to „Od Zamkowej do Wuzetu” Henryka Szymczyka, druga, to dwutomikowy „Lublin od kuchni”, nie sygnowany autorsko. W kolejnej swojej niewielkiej książeczce, „Kulinarny Lublin” Krzysztof Załuski wzbogaca obraz tego dawnego lubelskiego archipelagu kulinarnego, od powojennych początków, po późniejsze lata PRL, do lat osiemdziesiątych włącznie. Jest i o sławnych barach mlecznych, i o ulicznych saturatorach serwujących w trybie niezbyt niestety higienicznym („gruźliczanka”) wodę sodową z sokiem lub bez, i o knajpianych „mordowniach”, i o tzw. eleganckich restauracjach Lublina (n.p. „Europa”), i o kawiarniach z „Lublinianką” czy nieodżałowaną „Czarcią Łapą” na czele. Jest też miejsce dla legendarnych bywalców lubelskich lokali, smakoszy takich jak nieżyjący od lat satyryko-pieśniarz Kazimierz Grześkowiak („Chłop żywemu nie przepuści”, „Może to bez te nawozy sztuczne”). Jako bonus otrzymujemy kilka przepisów, w tym na popularny przed laty w Lublinie krem sułtański oraz na PRL-owską „zupę nic”. Lektura pasjonująca, a przy tym pobudzająca apetyt.

Krzysztof Załuski – „90 lat komunikacji miejskiej w Lublinie”, Wydawnictwo Czarny Pies, Lublin 2019, str. 303, ISBN 978-83-944601-3-6/ „Filmowy Lublin”/ „Kulinarny Lublin”

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Kubeł zimnej wody

Następny

Fascynuje mnie granica między byciem a graniem

Zostaw komentarz