10 lipca 2024

loader

Mój dziennik politycznie niepoprawny

Mój dziennik politycznie niepoprawny

Wierzbickilogo

29 luty 2016

Media od rana donoszą, że prokuratorzy IPN weszli do domu wdowy po Generale Wojciechu Jaruzelskim z nakazem przeszukania, motywowanym podejrzeniem, że nieboszczyk schował przed śmiercią – pewnie w garach i pod tapczanem, względnie zdeponował u rodziny – jakieś ważne kwity z dawnych lat, które z mocy prawa winny znaleźć się w posiadaniu Instytutu. Nie zdziwię się, jeśli coś tam po Generale pozostało, czym już zapewne nikt z domowników się nie interesuje. Mając nieustanie na celowniku Wałęsę – konsekwentny obiekt nienawiści i zawiści Kaczyńskiego oraz janczarów jego partii – rządzący uparli się znaleźć mocnego haka na „wielkiego elektryka”. Skoro papiery wywleczone z domu Kiszczaka wielu uważa za podróbki i fałszywki, co głosi i podkreśla sam Wałęsa, z czym PiS oczywiście się nie zgadza, może coś mocniejszego na naszego noblistę zostało ukryte przez nieżyjącego Generała. W oparach absurdów została oto poczęta w naszej ojczyźnie Policja Historyczna.Czegoś takiego nawet Orwell nie wymyślił, a wyobraźnię miał ogromną. IPN mniema, że w majestacie prawa może wejść do domu wdowy po byłym Prezydencie RP, celem jego przetrzepania pod sobie użytecznym kątem. Wygląda na to, że urzędnicy tegoż pożal się boże instytutu mogą wleźć do chałupy każdego. A co !? Nietrudno sobie wyobrazić, że wątpliwą przyjemnością złożenia wizyt przez chłopców z IPN zostaną obdarzeni we własnych domach panowie w leciwym wieku – ongiś współpracujący z Generałem. Nie zdziwię się, jeśli IPN zarządzi ekshumację wysoko wtedy politycznie posadowionych, wszak… prawdę mogli zabrać z sobą do grobu. Pewnie życzyli sobie pochowania z trefnymi kwitami, dla poprawienia samopoczucia po śmierci. Oczywiście ironizuję. IPN tym posunięciem pokrzepił swój oczywisty i marny wizerunek dyspozycyjnego wykonawcy mściwych fanaberii rządzących Ci przeszukujący kąty domu po zmarłym Generale pewnie czuli się niebyt komfortowo, jeśli mają cokolwiek poukładane. Ośmieszenie jedynie słusznego depozytariusza historycznych papierów naszej ojczyzny uległo dzisiaj zwielokrotnieniu. Instytut dopiero teraz się obudził ? Mógł znacznie wcześniej, na drodze bezkonfliktowej, wystąpić o akta przechowywane w domu Generała i kogo tam jeszcze. Nie uczyniono tego, co dało asumpt widowisku. I pewnie o to chodzi. Polska Kaczyńskiego stacza się coraz wyraźniej ku gigantycznym absurdom, budzącym zagniewanie i odrazę każdego, kto ma odrobinę oleju w głowie. Toczy ją rak mściwej małości, wzmagany chorobliwym poczuciem misji wodza PiS, marzącego o „odnowieniu Polski” i przenicowaniu jej historii wedle własnego sznytu wyobrażeń.
Teraz z innej beczki, dowodzącej panoszenia się głupoty w pewnych mediach. W Wiadomościach TVN, w trakcie komentowania niezrozumiałej decyzji odwołania przez władzę długoletnich dyrektorów stadniny koni Michałowie i Sokołowie Podlaskim, komentator, gromiąc słusznie tę niemądrą decyzję, stwierdził przy tym mianowicie, cyt.:„ nawet komuna nie zabiła miłości Polaków do koni”. Sądziłem, że na szczyty duperelnych bredni wspinają się obecnie zawłaszczone przez PiS media państwowe; tzw. publiczna telewizja. W prywatnej, przytulonej do amerykańskich właścicieli TNV, uchodzącej za wzór niemiłej Kaczyńskiemu i jego partii inteligenckiej twierdzy; siedlisku taktu i dobrych manier, bajdurzenia zdarzają się jak najbardziej. Ten duperelny w sumie przykład należałoby uznać za nie wart zawracania sobie nim głowy. Taka tam sobie metaforka. Polsce słusznie minionej można wiele zarzucać, lecz z pewnością detalicznie nie to, że .. tłamsiła w narodzie miłość do sympatycznych czworonogów. Miłości jakiekolwiek.!! Nie chodzi o pojedyncze pierdoły, lecz o klimat, który buduje suma agitacyjnych, wyssanych z palca komentarzy i uszczypliwości rzucanych mimochodem, bez trudzenia się, czy są prawdziwe czy nie. Wszak, mamy demokrację. Dokopywanie dawno już pochowanej politycznej nieboszczce należy do intelektualnej łatwizny, w pewnych kręgach uchodzi za standard wyróżniający polskiego inteligenta, w mediach w szczególności. W Telewizji uchodzi czymś takim błysnąć. Tych, którzy pamiętają PRL inaczej od jej manierycznych prześmiewców i potępiaczy, takich jak np. ja, coś takiego irytuje i śmieszy. Walka z manierą historycznych przekłamań przypomina walkę z wiatrakami. Smuci, tak jak smucić może głupota oraz jej bliźniacze w polskich mediach siostry: przemilczenia, wyolbrzymienia i kłamstwa. Te nieustająco mają się w mej ojczyźnie dobrze

Andrzej Wierzbicki

Poprzedni

Sadurski na weekend

Następny

„Gry wojenne” Jacka Bartosiaka