1 grudnia 2024

loader

O sprawie Dreyfusa nieco inaczej

Najnowszy film Romana Polańskiego („J’accuse”, 2019), to dobra okazja by znów, lub po raz pierwszy, poczytać o sprawie kapitana Alfreda Dreyfusa, która jak się okazuje po przeszło stuleciu, wytworzyła pewien model konfliktu społeczno-politycznego, w dużym stopniu aktualny do dziś.

Praca Michała Horoszewicza jest pierwszym polskim syntetycznym ujęciem tej sprawy, jako że dotychczas mogliśmy sięgać jedynie po rozdziały czy nawet akapity w syntezach historii Francji czy historii powszechnej lub po popularne i na ogół raczej pobieżne artykuły prasowe. Horoszewicz dokonał syntezy popularno-naukowej, lecz w swym bogatym oparciu o źródła i francuską literaturę przedmiotu zbliżającej się do poziomu pracy naukowej. Opis sprawy Dreyfusa poprzedził naszkicowaniem rozległego tła na którym się ona rozegrała, a więc Francji po klęsce 1871 roku wojnie z Prusami i Komunie Paryskiej, upokorzonej narodowo, z drążącym ją fenomenem intensywnego i powszechnego antysemityzmu oraz potężną rolą Kościoła katolickiego. Ten ostatni bowiem, poza antysemityzmem, wskazuje autor jako na główne źródło inspiracji sprawy Dreyfusa. Przy czym Horoszewicz zachowuje w tej sprawie obiektywizm pokazując, że Kościół – wbrew mocno upowszechnionemu przekonaniu – nie był w tej kwestii jednolity i nie wszystkie jego segmenty jednoznacznie stanęły w szeregach antydreyfusardów.
Podobnie było, zdaniem autora, z korpusem oficerskim, który również, wbrew przyjętemu przekonaniu nie był jednolity w antydreyfuzardyzmie i radykalnym militaryzmie. Wystarczy przywołać szczególnie paradoksalny casus generała-markiza de Gallifet, uważanego za skrajnego reakcjonistę „kata Komuny Paryskiej”, jej krwawego pacyfikatora (negatywny bohater poematu Władysława Broniewskiego „Komuna Paryska” – „generale Gallifet krew masz na butach, generale Fallifet, cuchniesz mordem”), który ku ogólnemu zaskoczeniu stanął w obronie Dreyfusa. Podobne odrębne od powszechnie utrwalonego jest stanowisko autora w kwestii skali konfliktu. „Rozpowszechniony pogląd o Francji podzielonej na dwoje przez Sprawę, jest mylny. Zajmowały się nią i pasjonowały mniejszości, „elity”, przede wszystkim Paryż mieszczański. Dreyfusizm miał względnie skromne grono zwolenników, nigdy nie stał się powszechny. Nie wiadomo – przyznawał w 1961 roku historyk Jean-Pierre Peter – w jakim stopniu pozaparyska reszta kraju brała udział w sporze.
Wieś mogła pozostać w dominującej mierze nietknięta tym wydarzeniem społecznym. (…) Sprawa przewalała się nad nimi. Wolno więc sądzić, że jedynie kilkanaście – najwyżej dwadzieścia – procent ogółu społeczeństwa włączało się, na różny zresztą sposób, w Sprawę”. Po tym poddaniu w wątpliwość trafności trzech utrwalonych poglądów autor drobiazgowo, ale w sposób nienużący, barwny, nawet lekki, opisał sprawę Dreyfusa w rozmaitych segmentach życia francuskiego, w prasie, w lożach masońskich (także one były w tej kwestii nie w pełni jednolite), z perspektywy podzielonego na trzy frakcje Kościoła i papiestwa, uwzględniając rozmaite i liczne zwroty akcji, stosowaną symbolikę, paroksyzm nacjonalistyczny i antysemicki. Horoszewicz uwzględnił też perspektywę polską, prezentując zróżnicowane stanowiska prasy w Królestwie Polskim, od wrogiej obozowi dreyfusardów klerykalno-anysemisko-konserwatywnej „Roli”, po przyjazny mu, pozytywistyczny „Przegląd Tygodniowy”.
„Sprawa Dreyfusa” Michała Horoszewicza, co stanowi jej dodatkowy walor, jest bogato ilustrowana rysunkami satyrycznymi zaczerpniętymi z prasy, głównie francuskiej tamtych czasów.
Michał Horoszewicz – „Sprawa Dreufusa”, wyd. Bellona, Warszawa 2019, str. 229, ISBN 978-83-11-15813-9

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Wszystko co najgorsze

Następny

Słucham pulsu współczesności

Zostaw komentarz