8 listopada 2024

loader

Piłkarz dżentelmen

3 września minęło dokładnie 30 lat od tragicznej śmierci Gaetano Scirea, który był czołowym graczem Juventusu i legendą włoskiej kadry. Zginął tragicznie w wypadu samochodowym w Babsku.

Do tragicznego wypadku doszło na trasie Łódź–Warszawa. Zginęli w nim tłumaczka Barbara Jarnuszkiewicz, kierowca Henryk Pająk, oraz właśnie Scirea, który pełnił wtedy rolę drugiego trenera Juventusu. Przyjechał do Polski na kilka dni, aby obejrzeć w akcji drużynę Górnika Zabrze, z którą w ramach Pucharu UEFA miał się zmierzyć klub z Turynu.
Istnieje cień szansy, że ówczesny drugi trener Juventusu przeżyłby wypadek, gdyby nie fakt, że w momencie zderzenia pojazdów wybuchły cztery kanistry z benzyną. Jedyny, który przeżył wypadek był Andrzej Zdebski, ówczesny działacz Górnika Zabrze, ponieważ z powodu niezapiętych pasów wyleciał przez szybę. Pozostali spłonęli żywcem. Po ugaszeniu pożaru milicja potrzebowała kilkunastu godzin, aby zidentyfikować ofiary wypadku.
Wypadek miał miejsce w niedzielę popołudniu, a komunikat prasowy błyskawicznie dotarł na półwysep apeniński i już w wieczornym wydaniu włoskiego dziennika pojawia się informacja o śmiertelnym wypadku, wywołując poruszenie praktycznie całego narodu. Świat piłki przez bardzo długi czas nie potrafił dojść do siebie. Bardzo mocno przeżywa to Dino Zoff, wtedy pierwszy szkoleniowiec Juventusu, powtarzając, że nie znajdzie drugiego tak wspaniałego przyjaciela, z którym będzie się rozumiał bez słów. Ludzie nie mogą uwierzyć. Tak piękna kariera, która kończy się tak tragicznie.
W Serie A zadebiutował 24 września 1972 roku, występując w barwach Atalanty Bergamo w której się piłkarsko wychował. Mimo całkiem dobrych wyników klub z Bergamo spada do drugiej ligi. Gaetano Scirea mimo dobrych not i zainteresowania różnymi klubami Serie A jeszcze przez rok został w Atalancie. W roku 1974 wróci do Serie A już jako zawodnik Juventusu Turyn, w którym grał przez następne 14 lat, będąc silnym punktem ekipy, która swego czasu nie miała sobie mocnych. Z Juve zdobył wiele trofeów w tym aż siedem razy był mistrzem Italii. W swojej karierze Scirea pojechał na trzy finały mistrzostw świata. Na pierwszym turnieju w Argentynie zajął trzecie miejsce po przegranym meczu z Brazylią, występując we wszystkich siedmiu meczach. Zanim nadszedł pamiętny dla Włochów turniej w Hiszpanii, dwa lata wcześniej odbyły się mistrzostwa Europy, którego Włosi byli gospodarzami. Ostatnim sprawdzianem przed samym turniejem był towarzyski mecz z Polską. W Turynie padł remis 2:2, a Scirea strzelił pierwszego gola kadrze.
Już niecałe dwa lata później Orły znowu miały okazję spotkać się z Azzurri na początku Mistrzostwach Świata w 1982 roku. Dla samego Scirei był to o tyle ważny mecz, bo jubileuszowy 50 występ w kadrze. Na Estadio Balaidos gole nie padły. Mało kto teraz pamięta, ale Włosi w słabym stylu awansowali do najlepszej dwunastki. Jako jedni z faworytów turnieju nie potrafili również wygrać z Peru jak i z Kamerunem. Dopiero od momentu awansu rozpoczął się ich wielki marsz, aż do zwycięskiego finału. Pokonali po drodze Argentynę z Diego Maradoną i Mario Kempesem w składzie, a następnie widowiskowo grającą Brazylię.
Drużyna Enzo Bearzota, której kapitanem był ponad czterdziestoletni Dino Zoff, nadspodziewanie łatwo pokonała w półfinale Polskę i w finale już nie dała szans RFN. Cztery lata później obrońcy tytułu zawiedli oczekiwania kibiców. Bez kłopotów wyszli z grupy, ale odpadli już w 1/8 finału nie radząc sobie z Francją Michela Platiniego, która potem zajęła trzecie miejsce. To był ostatni mecz kapitana kadry Włoch.
Sam Gaetano Scirea miał styl gry, który potrafił zadziwić i prawie każdemu trenerowi przypadał do gustu. Chętnie włączał się w akcje ofensywne, jednocześnie pamiętając o grze w obronie z której uczynił sztukę. Poruszał się po płycie boiska z niezwykłą elegancją, interweniował skutecznie oraz zgodnie z przepisami. Stał się synonimem gry „fair-play”, gdyż ani razu w ponad 650 oficjalnych meczach nie otrzymał czerwonej kartki i był znany z tego, że zawsze szanował rywali oraz decyzje sędziów. Prasa bardzo często określała go jako prawdziwego dżentelmena boiska.
Po zawieszeniu korków, Gaetano zapragnął zostać szkoleniowcem. Po uzyskaniu licencji trenerskiej w szkole trenerskiej w Coverciano, latem 1988 sam Prezes Juventusu, Giampiero Boniperti zaproponował mu rolę drugiego trenera Juventusu, w sztabie Dino Zoffa. Były „libero” Starej Damy zgodził się bez wahania. Podobno zanim złożył podpis pod umową, był także w kontakcie z Lillo Fotim, ówczesnym Prezesem klubu Reggina z południowej Kalabrii, który za wszelką cenę chciał go namówić na objęcie roli pierwszego szkoleniowa swojego zespołu, znajdującego się w Serie B. Podobno nawet sam zainteresowany rozważał tą propozycję, ale koniec końców zgodził się wrócić do Turynu – miejsca w którym świecił największe triumfy. Wszystko wydawało się iść w dobrym kierunku i wielu ekspertów przekonywało że to dopiero początek nowej kariery Gaetano. Niestety wszystko się skończyło w niecały rok, kiedy tragiczny wypadek przedwcześnie zakończył dopiero rozpoczętą ścieżkę boiskowego dżentelmena.
Przez długi czas włoski świat piłki nie mógł dojść do siebie. Na koniec sezonu 1989-1990, Dino Zoff wraz z całą drużyną Juventusu zadedykował swojemu tragicznie zmarłemu przyjacielowi Puchar Włoch, wygrany w finale z Milanem, na jego cześć został nazwany jego imieniem centrum prasowe mistrzostw świata w 1990 roku. Po niedługim czasie trybuna, na której zasiadają na Stadio delle Alpi, nosi nazwę Gaetano Scirea. Rodzina też nie do końca doszła do siebie po tej koszmarnej stracie. Żona piłkarza nigdy nie związała się z innym mężczyzną i całkowicie poświeciła się karierze politycznej, pełniąc przez dwie kadencje mandat parlamentarzystki. Ich jedyny syn, Riccardo, po latach dołączył do Juventusu jako członek sztabu szkoleniowego, w którym wcześnie pracował jego ojciec.
W dniu trzydziestej rocznicy klub z Turynu, otworzył tymczasową wystawę chcąc uczcić pamięć po jego legendarnym kapitanie. Na otwarciu byli wszyscy przyjaciele z boiska jak i rodzina, która nie ukrywała wzruszenia. Po niektórych spojrzeniach wydawać się mogło, że gdzieś w głębi serca cały czas czują jego obecność i tylko mogą się zastanawiać się jakim byłby trenerem Gaetano Scirea, gdyby nie tragiczny wypadek trzydzieści lat temu w okolicach wsi Babska.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Bój (nie)ostatni

Następny

Izba się nie dała

Zostaw komentarz