9 grudnia 2024

loader

Rzeczy ważne i ważniejsze

Biznesmen, który „żadnego biznesu się wcześniej nie brzydził (hazard)”, zatrudniony obecnie w biznesie zwącym się „prezydentowanie mocno zadłużonemu i strasznie pyszałkowatemu zamorskiemu krajowi” czyli „Juesej”, sam, w pojedynkę, jak jakiś „Ludwik Le Soleil” rozkazał trzepnąć wybiórczo w auto generała, postrzeganego jako „główka” wroga. Strzelający – trafił, co przy obecnym stanie techniki wojennej nie dziwi.
Potem koledzy generała odstrzelali na wiwat, rzekomo nikomu nie szkodząc ani na ciele ani na umyśle. Na koniec wszyscy się zreflektowali – tzn. amerykańscy demokraci postanowili uszyć na niesfornego „dyzia” jakiś dobrze skrojony kaftan bezpieczeństwa, a Irańczycy mówią: Nie, nie, to nam wystarczy.
A cała reszta krzyczy: De-es-kalacja!
I po III – ostatniej – wojnie światowej. Na jakiś czas.
2.
Nie dalej jak wczoraj, mając w nadmiarze kwadrans „wolnego”, zajrzałam do starannie ukrytej, agencji pracy w małym miasteczku. Zapytałam o pracę, a tam odpowiedziano:
– Pracy dla Polaków nie mamy…
– A dla kogo macie – zapytałam, niepotrzebnie, bo na biurku walały się kwestionariusze osobowe różnych „oleksandrów” (lat 31, spawacz)”i „nikołów” (lat 34, murarz).
– No, dla obywateli Ukrainy.
– Z zakwaterowaniem?
– Oczywiście.
– Płatnym?
– Dla nich bezpłatnym.
– Wynagrodzenie?
– Lepsze dla nich.
– A ZUS?
– Obecnie już płacą.
– Chętnie pracują?
Odpowiedź mnie zaskoczyła:
– Nie. Coraz bardziej wybredni. Nic im się nie podoba. Chcą jechać dalej…
Odetchnęłam – może za jakiś czas w małym miasteczku będzie praca i dla „polaków” z wynagrodzeniem powyżej najniższej pensji krajowej. Bo póki co – nie ma.
3.
A ponieważ zostało mi z wolnego kwadransa jeszcze kilka minut, zajrzałam do obok się mieszczącej pracowni psychologicznej. Okazało się, że, owszem, stacjonuje w tym miejscu nawet kilku psychologów, poświęcających się bezpłatnie, ale służą oni jedynie… alkoholikom i ich rodzinom. Jak poinformowała mnie urzędująca tam pani w średnim wieku, obecnie rozważa się też bezpłatną opiekę psychologiczną dla „dzieci owładniętych manią samobójczą”.Pomocy psychologicznej dla innych „grup ludności”, poza mocno oddalonymi w czasie poradami w gabinetach „na NFZ” nie ma.
Urzędująca pani przedstawiła się jako wolontariuszka AA, od „dwudziestu lat trzeźwa”. Które to oświadczenie, wyrażane na wyrost i od progu, od dawna zastępuje w środowisku alkoholików wizytówkę. Zaś o nadmiarze psychologów w ruchu AA pani powiedziała krótko:
– Umieliśmy o siebie zadbać.
Zamykając za sobą drzwi, przypomniałam sobie sąsiadkę z wildeckiej kamienicy, w której się wychowałam, jak co pewien czas tłukła wałkiem męża-pijaka.
Co na pewien czas oddalało go od kieliszka.
O ileż to było tańsze…Zwłaszcza, gdy wałek był z dobrego drewna wystrugany…
4.
I teraz z kotem Beniem Trampkiem rozważamy szekspirowskie: Pić czy nie pić.
Kłopot w tym, że on alkoholu nie tknie, luster w domu nie mamy, w pojedynkę zaś pić niestosownie.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Życie pracownicy mniej warte niż grzywna

Następny

Szwalnie strachu i wyzysku

Zostaw komentarz