29 listopada 2024

loader

Suplement do katyńskiego wątku

Rafał Skąpski w opublikowanym w „Trybunie” dokumentacyjnym tekście o spotkaniu Michaiła Gorbaczowa na Zamku Królewskim w Warszawie pisze także o oczekiwaniu na jasne i jednoznaczne oświadczenie gościa na temat sprawców zbrodni katyńskiej.

 

Taką nadzieję przejawiała zapewne licząca część polskiego społeczeństwa, a niewątpliwie kierownictwo Partii. W Wydziale Propagandy KC PZPR, którym w tym okresie kierowałem, sądziliśmy, że wizyta Gorbaczowa – twórcy radzieckiej pierestrojki i autora „nowego myślenia dla naszego kraju i całego świata” – będzie najlepszą i najbardziej stosowną okazją do zakończenia, trwającego prawie pięćdziesiąt lat, kłamstwa katyńskiego. Okazało się, że strona radziecka takich oczekiwań i terminu ich przedstawienia nie rozeznała, zlekceważyła je, bądź – jak się później okazało – nie była przygotowana wtedy pod żadnym względem do publicznego ujawnienia sprawców tej zbrodni.

Od pewnego czasu miał miejsce niesformalizowany zwyczaj telefonicznych wywiadów, które udzielałem Sekcji Polskiej BBC, nadawanych później na antenie tej stacji. Kolejny raz zadzwonił jej szef Eugeniusz Smolar z prośbą o komentarz w sprawie katyńskiej. Odpowiedziałem m. in., że uważam, tak jak wszyscy Polacy, kto był jej sprawcą. A więc kto – dopytywał mój rozmówca. NKWD – odpowiedziałem. Na następny dzień można było przeczytać to w specjalnym Biuletynie nasłuchów obcych radiostacji. Fakt, że dosłownie nikt z moich ówczesnych przełożonych nie zareagował negatywnie na tę wypowiedź, także na podobną wygłoszoną przez ówczesnego Rzecznika Rządu Jerzego Urbana, świadczy dowodnie o zdecydowaniu strony polskiej w kwestii katyńskiej.

Należało więc, pomimo milczenia Gorbaczowa, z determinacją uświadamiać stronie radzieckiej, że tego nie odpuścimy. Jednym z takich poczynań był mój oficjalny i demonstracyjny wyjazd 4 sierpnia 1988 roku do Katynia. Liczyłem z moim ówczesnym szefem, sekretarzem KC Mieczysławem Rakowskim, że będzie to dla strony radzieckiej kolejny sygnał polskiego dążenia do ostatecznego wskazaniu sprawców tej zbrodni. W Katyniu byłem pod wieczór, zapaliliśmy przywiezione ze sobą znicze i położyliśmy wiązanki kwiatów. Towarzyszyli nam partyjni dostojnicy ze Smoleńska. Byłem tam, poza delegacjami ambasady polskiej w Moskwie, które od pewnego czasu składały tu wieńce, pierwszym tej rangi funkcjonariuszem PZPR. Uklęknąłem przed pomnikiem pomordowanych oficerów, którzy polegli tu z innej ręki, i w innym czasie niż głoszący wtedy napis, że sprawcami zbrodni byli Niemcy. Składałem ten hołd pamięci również spoczywającemu tu mojemu krewnemu porucznikowi Waleremu Szwabowiczowi.

Wątek katyński powrócił 10 listopada 1988 roku kiedy to, z upoważnienia Wojciecha Jaruzelskiego, w rozmowie z attache prasowym ambasady ZSRR w Warszawie Koriepanowem, ostro zaprotestowałem przeciw oświadczeniu rzecznika Ministerstwa Kultury ZSRR, w myśl którego datę zbrodni katyńskiej określono na rok 1943, a jej autorami mieli być niemieccy faszyści. Charakterystyczne, że to ja, a nie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w imieniu W. Jaruzelskiego wygłaszałem ten protest.

Uznanie sprawczej roli ZSRR w zbrodni katyńskiej szło nadzwyczaj, z wielu zresztą powodów, opornie, bowiem nawet w grudniu 1988 roku opracowane przez sektor polski Wydziału Zagranicznego KC KPZR memorandum ujawniające zbrodniarzy z Katynia, po podpisaniu przez czołowych ówczesnych radzieckich reformatorów, ale przy votum separatum przewodniczącego KGB, utknęło w szufladach…do czasu wizyty prezydenta Wojciecha Jaruzelskiego w Moskwie w kwietniu 1990 roku.

Ale jeszcze wcześniej, bo 1 lutego 1989 roku, po mojej kolejnej wypowiedzi dla BBC, stwierdzono w komentarzu: „Ze słów Sławomira Tabkowskiego, kierownika Wydziału Propagandy KC PZPR wynikałoby zatem, że władze jednak poczekają na oficjalne stanowisko radzieckie, i co więcej, przewidują najwyraźniej, że władze radzieckie bliskie są przyznania się do odpowiedzialności za Katyń”.

Ponownie odnalazłem się w katyńskim wątku już w III R P, pracując w prywatnej firmie wydawniczej i drukując na jej koszt, bo inni nie mieli bądź nie chcieli dać na to środków, wkładkę z dokumentacją do raportu z badań przeprowadzonych w Katyniu.

À propos tekstu R. Skąpskiego, nikt dziś nie chce pamiętać ani przypominać z jakim powszechnym zainteresowaniem, życzliwością, a nawet serdecznością witano Gorbaczowa, wszędzie gdzie się wtedy pojawił, pomimo tego, że nie zdobył się na oczekiwane oświadczenie. Towarzyszyłem jego pobytowi w Polsce przez cały czas: widziałem w Szczecińskiem plażowiczów pozdrawiających kolumnę wiozącą delegację, w Poroninie niekłamany entuzjazm górali, tłumy na Rynku Głównym w Krakowie. Właśnie tam pewna pani podała mi książkę Gorbaczowa z prośbą o autograf autora. To udało się bez większych kłopotów, ale później był poważny problem z odnalezieniem właścicielki książki. Ciekawy jestem czy ma ją do dziś?

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Prosta historia prostaka

Następny

Maszerować osobno, uderzać razem

Zostaw komentarz