2 grudnia 2024

loader

„Szkice z piekła uczciwych” Leona Kruczkowskiego

To akurat konkretne wydanie niewielkiego tomiku opowiadań „Szkice z piekła uczciwych” ukazało się w 1974 roku (pierwsze wydanie – 1963) w znakomitej, niezapomnianej serii „Biblioteki XXX-lecia”, przemianowanej później na „Kolekcję Polskiej Literatury Współczesnej”, a edytowanej przez różne wydawnictwa na zasadzie podziału pracy.

Na pierwszy rzut oka cztery opowiadania składające się na tomik, to łatwa do streszczenia proza realistyczna. „Wielki błąd życia” opowiada o starym, zatabaczonym, ubogim antykwariuszu, przedwojennym inteligencie, zagubionym w powojennej rzeczywistości Polski Ludowej, nie rozumiejącym ducha nowych czasów i niezdarnie, na starą modłę, próbującym znaleźć w niej swoje miejsce. W przedśmiertnym liście-wyznaniu skierowanym do narratora, będącego najwyraźniej alter ego samego Kruczkowskiego, zadaje on pytanie o sens własnego życia – „Komu potrzebne było życie takie jak moje?”. Tytułowe „Szkice z piekła uczciwych”, to rzecz o kierowniku działu socjalnego w fabryce, starym, zasłużonym, przedwojennym jeszcze, uczciwym komuniście Lewandowskim, którego robotnicy, karząc go za „błędy i wypaczenia”, wywożą na taczkach z fabryki, a po kilku dniach, uświadomiwszy sobie błąd, proszą go, aby wrócił. Ten zgadza się na to pod warunkiem, że wróci do fabryki tak, jak stamtąd wyjechał – na taczce i tak też się dzieje. W opowiadaniu „Głos ma oskarżony”, człowiek, niesłusznie obwiniony o spowodowanie śmierci innego człowieka, znajomego, ważnego funkcjonariusza propagandy czasów „błędów i wypaczeń”, tłumaczy się z tego przed sądem. Czwarte opowiadanie, „Judycki” mówi o cenionym pisarzu socjalistycznego frontu literatury, który właśnie został laureatem nagrody literackiej. Okazjonalne przyjęcie rodzinne przerywa wizyta młodego wielbiciela Judyckiego. Opowiada on pisarzowi o swym przyjacielu, który zniknął.
Należał on do podziemnej organizacji antysocjalistycznej, a sam młody gość do Związku Młodzieży Polskiej. Opowiadając to Judyckiemu i prosząc go o radę, jak ma się zachować – mimowolnie zdradza przyjaciela, którego ceni mimo różnicy ideowej. Judycki, człowiek partii, komunikuje w odpowiedzi, że zadenuncjuje przyjaciela młodego człowieka na UB. Akcja wszystkich opowiadań rozgrywa się w okresie stalinowskim. Gdy się jednak próbuje je streścić, jak nieudolnie uczyniłem to powyżej, okazuje się to, paradoksalnie, bardzo trudne. Gdy się bowiem uważnie przyjrzeć ich fakturze formalnej, prosty, oczywisty realizm tych utworów okazuje się złudny i pozorny. Stary przedwojenny inteligent-antykwariusz jako bohater opowiadania rozgrywającego się w okresie stalinowskim, jest jawnie obcym ciałem, drobnomieszczańskim, anachronicznym dysonansem jako temat i postać literatury czasu budowy socjalizmu. Wydumany jest sztuczny, papierowy, ostentacyjnie literacki, teatralny koncept ze starym komunistą, który godzi się na powrót do fabryki pod warunkiem, że zostanie z powrotem, w drodze symbolicznego zadośćuczynienia za uczynioną mu krzywdę, wwieziony na taczce. Sprawia to wrażenie ostentacyjnie sztucznego ciała, dodanego do opowiadania napisanego w surowej poetyce powieści produkcyjnej. Nierealistyczna jest w treści i duchu, alegoryczna w formie i wymowie, sprzeczna z potocznym realizmem, retorycznie wyszukana przemowa-spowiedź ideowa oskarżonego przed sądem. Także krótkie opowiadanie „Judycki” w swojej precyzyjnej dyscyplinie sprawia wrażenie konstrukcji wymyślonej jako szkic do dramatu scenicznego. Wydaje się więc, że te cztery skonstruowane formalnie w duchu szarego realizmu opowiadania są formą kompromitacji sposobu stosowania tej metody w okresie stalinowskiego socrealizmu. Tak przekornie, w stosunku do minionej epoki politycznej, skonstruowane opowiadania nie są jednak tylko owocem zabiegów formalnych, przekornym literackim eksperymentem. Są formą, w której Kruczkowski, przedwojenny lewicowy, socjalistyczny inteligent zaangażowany w budowę powojennego porządku rozlicza się ze swoją przeszłością dygnitarza. W „Wielkim błędzie życia” rozlicza się z poczucia winy i wyrzutów sumienia w stosunku ludzi uczciwych i wartościowych, którzy nie znaleźli miejsca w powojennej rzeczywistości, bo nie zdecydowali się na tak ostentacyjny do niej akces, na jaki zdecydował się konformista i arywista Szarejko. „Szkice z piekła uczciwych”, to alegoria losu uczciwych budowniczych nowego ustroju, płacących niewinnie niesprawiedliwą cenę za nieprawości władzy i wady systemu. Język przemowy sądowej w „Głos ma oskarżony”, nadaje temu opowiadaniu kształt alegorycznej przypowieści o lizusostwie rozprzestrzeniającym się w wymarzonym przez ideowców socjalistycznym ustroju. Wyraża sarkazm w stosunku do epidemii konformizmu w czasach stalinowskich, konformizmu i służalczości, której ucieleśnieniem jest Feliks Bigiel, a raczej powszechny społeczny genotyp, który on wyraża (Biglowie są wszędzie). Casus Judyckiego też mówi o służalczości i pladze donosicielstwa, które prowadzą do śmierci innych ludzi. Wszystko to nadaje zbiorowi „Szkice z piekła uczciwych” charakter literackiego eksperymentu z ideowo-politycznym podkładem i jednocześnie wyznania winy. Te pozornie realistyczne, a w rzeczywistości alegoryczne opowiadania Leona Kruczkowskiego są jednym z najciekawszych, popaździernikowych, rozrachunków lewicowych inteligentów, tak jak on zaangażowanych w rzeczywistość powojennej fazy socjalizmu. Gdy się jednak sięgnie po tę lekturę dziś, 47-lat od niniejszego wydania, 58 lat od pierwszego wydania i – z grubsza biorąc – około siedemdziesięciu lat od historycznej osnowy akcji, nie sposób uwolnić się od konstatacji, że ten typ literackiego języka, młodym odbiorcom, gdyby przypadkiem sięgnęli po ten tomik, wydałby się on nieodczytywalnym, niezrozumiałym szyfrem, zapisem niemal hieroglificznym, odzwierciedlającym epokę zamierzchłą i jej tajemnicze, niezrozumiałe dziś problemy, dylematy i procesy psychiczne. Nic w tym jednak dziwnego. Mamy do czynienia z literaturą oldskulową.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Kto stworzył Putina?

Następny

48 godzin sport

Zostaw komentarz