Jeśli dotąd tych dwóch warszawskich wystaw nie odwiedziliście – w razie, gdy macie ku temu możliwości, jak najszybciej to uczyńcie (będą czynne do połowy listopada). Obie ekspozycje zostały przygotowane w ramach Roku Antyfaszystowskiego – realizowanej od 1 września 2019 roku (80. rocznica wybuchu II wojny światowej) do 8 maja 2020 roku (75. rocznica jej zakończenia) ogólnopolskiej inicjatywy instytucji publicznych, organizacji pozarządowych, ruchów społecznych, ludzi kultury.
Rok Antyfaszystowski ma upamiętnić działalność antyfaszystów w przeszłości oraz stanowić sprzeciw wobec powrotu do sfery publicznej ruchów neofaszystowskich; jest wyrazem niezgody na militaryzm, kult przemocy, autorytaryzm, nacjonalizm, nietolerancję, mizoginię, homofobię i rasizm. W niewolącej kobietę, dyskryminującej mniejszości, brunatniejącej Polsce, państwie, które w wydatkach na zbrojenia jest wśród europejskich liderów, a zarazem zamyka się przed uchodźcami, hasła Roku Antyfaszystowskiego muszą być uznane za szczególnie aktualne.
Pierwsza z wystaw, o których mowa, przygotowana w Zachęcie, a nazwana „Strajk” (kurator Stanisław Welbel), przypomina sylwetkę i twórczość jednej z ikon ubiegłowiecznej sztuki społecznie zaangażowanej – niemieckiej graficzki i rzeźbiarki Käthe Kollwitz (1867-1945), tej samej, której poruszająca rzeźba (a właściwie powiększona jej kopia) „Matka z poległym synem” stoi w Nowym Odwachu przy Unter den Linden w Berlinie – najważniejszym w Niemczech miejscu upamiętnienia ofiar wojny i tyranii. Wśród eksponowanych w Zachęcie kilkudziesięciu prac artystki są przeniknięte współczuciem dla uciśnionych i wyzyskiwanych dwa słynne cykle graficzne z przełomu XIX i XX wieku – „Powstanie tkaczy” i „Wojna chłopska”, jest też znany, wstrząsający plakat „Nigdy więcej wojny” z 1924 roku; przesycona głębokim humanizmem, w warstwie formalnej inspirowana poetyką ekspresjonizmu, realizmu i symbolizmu, przez nazistów zaliczona do sztuki zdegenerowanej, twórczość Kollwitz przemawia do odbiorcy bardzo silnie po dziś dzień. Wystawa w Zachęcie konfrontuje ją przy tym z dziełami dwóch działających współcześnie w Berlinie głośnych artystek, podejmujących podobną jak Kollwitz tematykę – Hito Steyerl i Karen Donde.
„Nigdy więcej!” – głosi też nadtytuł drugiej z tych ekspozycji, prezentującej „sztukę w walce z wojną i faszyzmem w XX i XXI wieku”, a pokazywanej w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w jego siedzibie nad Wisłą (kuratorzy: Sebastian Cichocki, Joanna Mytkowska, Łukasz Ronduda, Aleksandra Urbańska). Ta niemałych rozmiarów, niebanalnie pomyślana i skomponowana wystawa przywołuje, jak określają to jej autorzy, tradycję sztuki antyfaszystowskiej w trzech precyzyjnych zbliżeniach. W zbliżeniu pierwszym – latach trzydziestych XX wieku – centralne miejsce zajmuje przypomnienie najbardziej znanego obrazu antywojennego w historii kultury wizualnej, czyli „Guerniki” Pabla Picassa, z historią jej powstawania (którą dokumentują fotografie ówczesnej partnerki artysty, fotografki i malarki Dory Maar) i światowej jej recepcji. Związki świata sztuki z międzynarodowym ruchem antyfaszystowskim i ruchem robotniczym przed wybuchem II wojny światowej ilustrowane są tu także dziełami artystów polskich, wśród nich Bronisława Wojciecha Linkego („Dwa obozy”), Stanisława Osostowicza (m. in. „Demonstracja antyfaszystowska”), Saszy Blondera (m. in. „Więzienie”), Mai Berezowskiej (m. in. „Miłostki słodkiego Adolfa”), Jonasza Sterna (m. in. „Semperit”), jak również niemieckich (George’a Grosza, Johna Heartfielda) oraz amerykańskich (Alice Neel). Pomost ku drugiemu zbliżeniu – latom pięćdziesiątym XX wieku – tworzy kopia „Guerniki” przygotowana na V Festiwal Młodzieży i Studentów w Warszawie w 1955 roku przez Wojciecha Fangora; ta część ekspozycji ogniskuje się na przypomnieniu słynnego „Arsenału”, czyli zorganizowanej z okazji Festiwalu Ogólnopolskiej Wystawy Młodej Plastyki „Przeciw wojnie – przeciw faszyzmowi”, zresztą ważnej tyleż jako manifestacja polityczna, co stricte artystyczna, znamionująca odwrót od socrealistycznego optymizmu i naturalizmu. „Pokaz ten był przepełnioną rozpaczą i cierpieniem próbą rozliczenia się artystów z koszmarem wojny i Zagłady. Humanizm w warstwie idei oraz realizm i figura człowieka w warstwie formy stały się polem zmagań między tracącym legitymację socrealizmem a młodymi artystami szukającymi subiektywnego wyrazu dla swoich antywojennych wypowiedzi”.
Spośród twórców, którzy byli uczestnikami „Arsenału”, znaleźli się teraz w muzeum na Powiślu, reprezentowani niekoniecznie przez te same co wówczas prace, między innymi Erna Rosenstein („Pociąg zagłady”), Izaak Celnikier („Korea”), Andrzej Wróblewski („Uwaga, nadchodzi”), Marek Oberländer („Napiętnowani”), Alina Szapocznikow („Ekshumowany”), Jerzy Tchórzewski („Upadająca postać”); swoistą kulminację tego rozdziału wystawy tworzy przypomnienie słynnego antywojennego plakatu Tadeusza Trepkowskiego „Nie!” z 1952 roku, który, przeskalowany do olbrzymich rozmiarów, w czasie Festiwalu został zainstalowany na szkielecie zniszczonego gmachu centrali PKO na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. Zdecydowanie międzynarodowy charakter ma zbliżenie trzecie – już całkiem współczesne, kiedy faszyzm jest przywoływany także w kontekście współczesnych narracji rasistowskich, antykobiecych i przemocowych: tu mamy prace na przykład Amerykanów Marthy Rosler, Jonathana Horowitza i Raymonda Pettibona, znanej nam już z Zachęty Niemki Hito Steyerl czy Ukraińców Nikity Kadana i Mykoły Ridnyja, z Polaków zaś Goshki Macugi i Wilhelma Sasnala, bezpośrednio nawiązującego do powojennego plakatu Eryka Lipińskiego i Tadeusza Trepkowskiego „Z powrotem w Warszawie” oraz pomnika-napisu „Nigdy więcej wojny” na Westerplatte. Poprzez prezentację tych współczesnych wypowiedzi artystycznych wystawa próbuje też postawić pytanie, czy obecnie antyfaszyzm da się skutecznie kontynuować w ramach tradycji liberalnej lub socjaldemokratycznej, czy też dziś walka z faszyzmem (neofaszyzmem, postfaszyzmem) jest tożsama z walką z kapitalizmem, co jest istotą historycznej lewicowej tradycji antyfaszystowskiej.
Wręcz wzorowo Muzeum Sztuki Nowoczesnej zadbało o powszechną dostępność ekspozycji (bilet kosztuje 5 zł, a ulgowy zaledwie 2 zł) i jej funkcję edukacyjną (każdy ze zwiedzających bezpłatnie otrzymuje obszerną i treściwą, parokrotnie tu cytowaną, gazetę-przewodnik). Ci zaś, którzy możliwościami dotarcia na wystawę nie dysponują, mogą z jej zawartością bardzo szczegółowo się zapoznać na stronie internetowej Muzeum. Brawo!