Wysychające jeziora i rzeki zamieniające się w wąskie strumienie; przerwy w dostępach do wody i toksyczna mgła unosząca się nad miastami. Organizacje ekologiczne publikują coraz bardziej niepokojące raporty. Rząd PiS nie zamierza obojętnie się temu przyglądać.
Ale nie, nie planuje poważnie zająć się transformacją struktury energetycznej Polski czy nawet przeczytać wzmiankowanych raportów o jakości powietrza i wody. Zamiast tego zamierza przykręcić śrubę tym, którzy opisują politykę, która niszczy środowisko naturalne i zagraża naszemu zdrowiu.
PiS powołał niedawno nowy resort. Wielu zastanawiało się jakie będą kompetencje ministerstwa klimatu, za którego sterami zasiadł młody wilk z obozu Zbigniewa Ziobry – Michał Woś. Teraz rząd powoli odsłania karty.
Podczas dzisiejszego występu w Polskim Radiu minister Woś poinformował o powołaniu grupy roboczej, której zadaniem będzie „wypracowanie rozwiązań ustawowych doprecyzowujących zasady jawności działania organizacji proekologicznych”. Ministerstwo najwyraźniej chce przedstawić społeczeństwu organizacje upominające się o walkę z kryzysem klimatycznym jako agenturę obcych sił, chcących zaszkodzić Polsce.
Idealiści czy lobbyści?
– Powołałem grupę roboczą, które mają zaradzić nieuczciwemu zjawisku lobbingu. Społeczeństwu należy się pełna informacja o tych organizacjach. Za ładnymi hasłami kryją się czasami wielkie interesy biznesowe – mówił Woś w rozmowie z Dorotą Kanią.
Według Wosia organizacje ekologiczne są finansowane z podejrzanych źródeł. Tymczasem np. Greenpeace, którego działacze stworzyli kilka raportów szczególnie krytycznych wobec PiS, finansowany jest wyłącznie ze zrzutek i przedstawia sprawozdania. Ale i to niedobrze. Woś przyznał, że niepokoi go jest „bardzo duża liczba aktywistów, działających w różnych fundacjach czy stowarzyszeniach, którzy całe swoje życie oddają przyrodzie, oddają się w pełni jej ochronie”.