8 listopada 2024

loader

A może będzie tak

W Europie pojawił się nowy wirus z Chin. Na świecie już zakażonych jest nań kilkadziesiąt tysięcy osób. Zmarło prawie trzy tysiące. W Europie wirus wykryto już prawie wszędzie. Najwięcej przypadków stwierdzono w północnych Włoszech, gdzie zmarło dotąd prawie 30 chorych. W Polsce, jak zapewnia rząd koronawirusa nie ma. Na prośbę prezydenta w tej sprawie zwołano jednak specjalne posiedzenie sejmu. Media publikują zapewnienia, że sprawnie działają wszystkie niezbędne służby. Posiedzenie sejmu opozycja wykorzystała dla formułowania podejrzeń, że rząd „ukrywa prawdę”, a co najmniej nie mówi wszystkiego. Istotnie wybór premiera znanego z łagodnie mówiąc skłonności do mijania się z prawdą – dwukrotnie już stwierdził to sąd – jako tego, kto uspokoi rodzący się strach przed epidemią nie był chyba najlepszym z możliwych. A niechęć do wyjawienia tego ile testów wykrywających obecność wirusa dotychczas zrobiono, przy jednoczesnym zapewnianiu, że robi się je tylko tym, co wracają z miejsc „występowania wirusa” i to tylko wtedy, gdy wystąpią u nich określone objawy, każe jednak podejrzewać o tzw. „ekonomikę medycyny”. Czyli kupimy możliwie mało testów, a użyjemy jeszcze mniej. To będzie ekonomiczne. Tę metodę jak pamiętamy zastosowała przy poprzedniej epidemii minister zdrowia Ewa Kopacz. I potem się tym długo i głośno chwaliła. Polska nie kupiła szczepionki na tamtą grypę i dobrze na tym wyszła. Inni kupili, dużo wydali, a epidemia się skończyła! Rząd myśli, że i tym razem się uda? Jednocześnie słyszymy ze strony rządowych ekspertów i samego ministra zdrowia solenne zapewnienia, że wprowadzono wszystkie stosowne procedury. Niektóre wprowadzono nawet szybciej niż w Europie. A jeszcze będzie nawet „specustawa”. Opozycja wątpi w jej sens i jakość, bo kiedy sama proponowała ustawę parlamentarna większość jak zwykle wysłała ją na grzybki. A tak w ogóle „wystarczy myć dokładnie ręce”!

Słucham i słucham, a słysząc to wszystko wyobraziłam sobie, że do przychodni zdrowia zwanej obecnie SPZOZ Lekarz Rodzinny w Warszawie przyszła urocza starsza pani. Weszła do zatłoczonej jak zwykle w poniedziałek poczekalni i stojąc grzecznie w recepcji w długiej kolejce po numerek, otrzymała numerek 10 do doktora Kowalskiego. Usiadła i pokasłując lekko wdała się w miłą pogawędkę z sąsiadką, która przyszła do lekarza, bo skoczyło jej ciśnienie. Już po godzinie kaszląca starsza pani dostała się przed oblicze lekarza, który zajrzał jej do gardła, osłuchał płuca, stwierdził lekkie przeziębienie i odesłał starszą panią do domu z przepisanymi „zwykłymi” w takich przypadkach lekami. Pani wróciła do domu i natychmiast poprosiła najbliższą sąsiadkę o pomoc w zakupach. Sąsiadka oczywiście chętnie pomogła i przyniosła sąsiadce ciepły obiadek zostając u chorej na miłą pogawędkę. I tak było przez dwa dni. Po trzech dniach starsza pani niestety trafiła z wysoką już gorączką i jak się okazało z zapaleniem płuc do szpitala. Tu powoli zdrowieje. W „zwykłej” 4 osobowej sali. A po tygodniu okazało się, że ktoś w szpitalu wykrył nieoczekiwanego gościa – koronawirus. Pierwsza zachorowała pielęgniarka, potem wirusa wykryto u kolejnych i jak się okazało u pacjentów też. Oddział co oczywiste zamknięto. I ogłoszono kwarantannę. A dlaczego tak się stało – a może dlatego, że nikt nie zapytał na samym początku starszej pani czy ona lub ktoś z jej rodziny był właśnie podczas ferii we włoskich Alpach. Nie wierzycie, że nie zapytał. To uwierzcie. W ostatnim tygodniu trzykrotnie z infekcją byłam w mojej przychodni lekarza rodzinnego. Dwukrotnie badali mnie mili i kompetentni lekarze, a raz pobrano mi krew do badania. Nikt mnie o moje podróże, ani tym bardziej o podróże rodziny nie zapytał. Brak najprostszej procedury?

Bardzo bym chciała, żeby ta wzmożona gotowość służb medycznych oraz wszelkich innych i szczególne oraz nadzwyczajne przygotowanie nie skończyło się tak jak w krążącym po Internecie memie – podobno w szpitalu w Lublinie pojawił się koronawirus. I co? Nie przyjęli go. Najbliższy wolny termin mają na czerwiec 2022 r.
Obyśmy wszyscy zdrowi byli!

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Premier „spełnionych oczekiwań”

Następny

CPK, czyli państwo teoretyczne

Zostaw komentarz