9 grudnia 2024

loader

Bigos tygodniowy

Dla wygody i nie przeciążania umysłu posłużę się najtrafniejszymi komentarzami odnoszącymi się do parcia Kaczora do przeprowadzenia wyborów majowych, wyrażonym w sobotniej, podstępnej wrzutce z głosowaniem korespondencyjnym, dołączonej „w pakiecie” do „tarczy antykryzysowej”. Aleksander Kwaśniewski powiedział o najgroźniejszym „wirusie cynizmu Kaczyńskiego”, Włodzimierz Czarzasty o dążeniu do „siania śmierci”, Robert Biedroń o dążeniu Kaczyńskiego do utrzymania władzy nawet „po trupach”, a Ludwik Dorn o Kaczyńskim jako o „terroryście politycznym, który porwał samolot pod nazwą Polska”.


„Zostańcie w domu, idźcie na wybory” – oto logika władzy PiS. Za uzasadnianie trwania przy terminie wyborów 10 maja po Jarosławie Obłąkanym zabrał się Ćwierćinteligent z tytułem Profesora w randze Wicepremiera-Ministra Kultury: „Sytuacja nie przeszkadza w realizacji wyborów. (…) Mieliśmy wybory uzupełniające w niedzielę. Frekwencja była mniej więcej taka, jak zawsze. (…) Wybory czasem muszą być w jakichś specyficznych okolicznościach realizowane” – takie słowa z siebie wydalił. No i czyż nie mam racji, gdy konsekwentnie nazywam go ćwierćinteligentem? To nie inwektywa, to neutralny opis.


„Sowa Minerwy wylatuje o zmierzchu”. Ten cytat z Hegla o niejednoznacznym sensie odczytuje się zwykle tak, że filozofia nie jest w stanie przewidywać przyszłych zdarzeń, a może jedynie służyć zrozumieniu tego, co już stało się faktem. Można go jednak odczytywać i tak, że już dokonują się procesy, których jeszcze nie dostrzegamy, nie przewidujemy, a tym bardziej nie rozumiemy. Werbalny upór w trwaniu przy zamiarze przeprowadzenia wyborów prezydenckich w zaplanowanym terminie zapewne negatywnie zweryfikuje naga rzeczywistość. Moja hipoteza co do przyczyn tego uporu, korelująca zresztą ze znanymi opiniami, jest taka, że PiS obawia się prolongaty terminu wyborów, bo niepokoi je perspektywa straty istotnej części poparcia, jest następująca. PiS było dotąd postrzegane przez miliony jego wyborców jako partia szafarzy pieniędzy, szafarzy dobrobytu, partia która dała „pięćset plus”, a teraz da trzynastą, a „daj Boże” (jak mówił jeszcze niedawno Adrian), czternastą, a może i piętnastą emeryturę. Wymuszona przez okoliczności rezygnacja z części tych świadczeń, a także rozmaite ruchy godzące w płace pracowników (n.p. zamrożenie płac w budżetówce i wynagrodzenia minimalnego) sprawia, że na naszych oczach przestaje być taką partią. W nowej sytuacji PiS siłą rzeczy traci tę moc i walor szafarza i staje się zwykłą partią władzy. Już nie daje, lecz jedynie administruje krajem w warunkach ekstremalnych. To odbierze partii rządzącej nimb dobroczynnej, „partii świętego Mikołaja”. Świadomość tego faktu nie dotarła jeszcze do świadomości większości zwolenników PiS, ale prędzej czy później dotrze, zwłaszcza do wyborców socjalnych, klientelistycznych, warunkowych. Część z nich może w pewnym momencie uznać, że nie ma sensu uparte trwanie przy partii, która już nie może „dawać”, która z tego punktu widzenia jest już tylko pustą, opróżnioną skorupą. Tego póki co nie widać w sondażach, ale z czasem może dojść do rozmagnesowania sił przyciągających do PiS. Powyższa supozycja, to nie wyraz schadenfreude, czyli radości z cudzego nieszczęścia, bo nieszczęście epidemii dotyka nas wszystkich, ale na chłodno sformułowana hipoteza.


Jednak rozmagnesowania klientelistycznego poparcia dla PiS może oznaczać dla niego chęć sięgnięcia po rekompensatę, po to, co zwykło się nazywać pokusą totalitarną. Ona, co jest wiadome nęci PiS nie od dziś, ale epidemia może ich popchnąć do działań po desperacku ekstremalnych, do sięgnięcia po rozwiązania już nie faszyzujące, lecz wprost faszystowskie. Orban na Węgrzech już po takie sięgnął, a nie wiadomo czy na tym się skończy. Tyle tylko, że tym razem Unia Europejska sparaliżowana epidemią, nie ma możliwości należytej reakcji, więcej niż tylko formalnej. W Polsce to się już odzywa w postaci pomruków w rodzaju groźby Terleckiego Ryszarda, że jeśli prezydenci i burmistrzowie odmówią zorganizowania wyborów, to stracą stanowiska i wprowadzeni zostaną komisarze, czy słowach Błaszczaka Mariusza, szefa MON, że „termin wyborów 10 maja nie jest zagrożony”.


Każdego dnia w telewizjach adrianowe orędzie do narodu. Czy on myśli, że jego mowa działa jak uzdrawiające fale Kaszpirowskiego? Tego huczenia nie da się słuchać. Zawsze ściszam wtedy telewizor. Ostatnio ktoś powiedział, że on ma mentalność dwunastolatka. Między kolejnym kabotyńskim orędziem potrzebnym jak dziura w moście a klęczeniem na Jasnej Górze zdążył jeszcze jak dziecko ucieszyć się, że jest w tik toku.


Pojawił się obłąkańczy apel Lisickiego Pawła, Świerzyńskiego Sławomira, zapiewajły z „Bayer Full” i Godek Kai o poluzowanie rygorów liczebności uczestników obrzędów religijnych z okazji Wielkanocy. Fanatycy religijni zawsze byli najgroźniejszymi w tym gatunku ludzi.


Nie oni jedni. Ksiądz Guz, naukowiec z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oświadczył w Radiu Maryja, że nie ma powodu by nie zbierać się gremialnie w kościołach. Nie ma też dla niego problemu z udzielaniem tzw. komunii czyli serwowaniem opłatka do gęby przez księży. Zdaniem Guza ksiądz ma ręce czyste, a poza tym konsekrowane, a Jezus nigdy nie dopuści, by w kościele rozprzestrzeniał się jakikolwiek wirus. Czy ktoś ma przypadkiem kaftan bezpieczeństwa?


Jeszcze z „religijnej” beczki. „Czy jako ministrowi obrony w rządzie PiS Pani Kurator uwierzy mi, że większy wpływ na zwycięstwo miała nasza przewaga techniczna i informacyjna oraz plan operacyjny wykorzystujący błędy ofensywy bolszewickiej? I tak proszę uczyć młodych Polaków, a nie wciskać im ciemnotę” – napisał do Nowak Barbary, krakowskiej kuratorki oświaty Radosław Sikorski, który nigdy nie był postacią z mojej bajki, ale tym bardziej doceniam jego ton. Napisał jeszcze: „Nie wiedziałem, że na podstawie źródeł historycznych można udowodnić nadprzyrodzoną interwencję w przebieg bitwy. Ale społeczeństwo płaci Pani za przekazywanie wiedzy a nie wiary. Przypominam, że jest Pani urzędnikiem świeckiego państwa. Proszę nie łamać Konkordatu”. To wszystko w reakcji na deklarację kuratorki, która poinformowała, że właśnie ucieka od koronawirusa we „wstawiennictwo św. Andrzeja Boboli” i na jej dywagacje o wojnie 1920 roku.


Ze źródeł dobrze poinformowanych dowiedziałem się, że szef stowarzyszenia „Lex Super Omnia”, prokurator Krzysztof Parchimowicz został formalnie poinformowany o postawieniu mu zarzutów dyscyplinarnych. Oficjalnym, podanym w piśmie powodem mają być jego wypowiedzi w przeprowadzonym przeze mnie wywiadzie, opublikowanym w „Dzienniku Trybuna” z 2 sierpnia 2019 roku.


Oszalałe rozdawnictwo uprawiane przez PiS sprawiło, że na tzw. tarczę antykryzysową, mającą ograniczyć rozmiary kryzysu gospodarczego, zostały już tylko – prawdę mówiąc – nędzne resztki. Takie są na koniec skutki oszalałej, niepohamowanej rozrzutności, w tym rozdawania w ramach 500 plus pieniędzy także zamożnym i bogatym.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Epidemie w lustrze sztuki

Następny

Opowieść o dwóch Polskach

Zostaw komentarz