9 grudnia 2024

loader

Czas na reformy dla Polski

Reprywatyzacja - czy to już koniec?

kamienica na Okrzei 29

Czy można wprowadzać reformy bez uporządkowania prawa? Oczywiście, że i tacy się znajdą. Dla jasności, bez ustalenia terminów, pojęć i przyjęcia zasady, komu ma służyć prawo, będzie ono niespójne i z tendencją, do podważania przyjętych nowych przepisów. Najwyższy czas na poważną debatę i rozpoczęcie powszechnej kodyfikacji prawa w Polsce, jako kraju członkowskiego Unii Europejskiej.

Rok 2022 jest dobrą porą. Do wyborów wprawdzie niewiele, ale czas nie stoi w miejscu. Obciążające Polskę rożne kary nie nastrajają optymistycznie. Nie ma znaczenia, czy zapłacimy od razu z własnych podatków, czy z mitycznej unijnej dotacji. To są pieniądze, które polski podatnik stracił. A samorządy i inni beneficjenci nie otrzymali. Dzisiejsza debata polityczna, zamiast dyskusji merytorycznej zdominowana jest inwektywami i pomówieniami. Być może utytłanie w błocie i polanie pomyjami przeciwnika jawi się jako metoda skuteczna dla uzyskania przewagi. Nadal jednak to przekształcanie politycznej areny w bagno. Dalsze personalizowanie dyskusji skupia uwagę na liderach. To oni ciągną w gorę, lub w dół owe słupki nadziei. Pora jednak wrócić do meritum. Praktycznie każdy odcinek jest nieźle zepsuty. Głównie przez polską stronę, przy czym ostatnie zaniechania to nie tylko rozziew ideowy, czy polityczny, ale spór prawny rozstrzygany przez międzynarodowe trybunały i skutkujący milionowymi, a być może miliardowymi karami. To są prawdziwe pieniądze, wyrzucane nie w przysłowiowe błoto, czy za okno, lecz przekazywane lekką ręką do wymienionych adresatów. Ten przykład polskiej niezaradności w obronie własnych pieniędzy zachęca każdego, kto dostanie ofertę od firmy specjalizującej się w tego rodzaju prawnych casusach. Kasa leci, Polska płaci i palcem wskazuje na UE. Jednak pieniądze polskiego podatnika oddano lekką ręka. Nie tylko Lewica powinna jednym głosem zakrzyknąć „”Dość”!!!.

Należy jednak sięgnąć głębiej. Prowadzony jest wprawdzie rejestr różnych, w tym międzynarodowych aktów prawnych, dostępny w internecie. Jednak podaje tylko wybrane tytuły i od przygotowania prawnego zależy, czy zwykły ciekawski prawidłowo sprecyzuje w sposób wymagany przez program opracowany dla udostępnienia aktów prawnych, włącznie z pdf umowy. To dużo. Chciałoby się jednak przeglądu aktów i zestawienia historii umów w określonych dziedzinach. Przykładowo w sferze oświaty wyświetlają się dwa akty, w tym Konwencja powołująca Instytut Europejski z 19-01-1972 z Włochami, jako depozytariuszem. Mają uniwersyteckie niezaprzeczalne tradycje. I Konwencja o Statusie Szkól Europejskich z 21-06-1994. Tym razem w Luksemburgu. Brak zastrzeżeń ze strony Polski. Do ostatniej debaty w Sejmie. Czy taka debata nie koliduje przynajmniej z duchem owych dokumentów. Otóż o taki przegląd i kodyfikację prawa polskiego chodzi. Inicjatorzy wszelkiego rodzaju odkrywczych pomysłów, składający projekty ustaw do Sejmu, Senatu, Prezydenta RP, czy też jako inicjatywa obywatelska, powinni na etapie przedstawienia projektu wymienić, w których umowach międzynarodowych Polska zajęła stanowisko i jakie oraz wskazać expressis verbis, czy projekt jest zgodny z podpisami przez Polskę obowiązującymi umowami. To powstrzyma przed spontanicznym pisaniem na kolanie zalewem prawnych „gniotów. Jednak te propozycje to zaledwie przyczynek. Polska już teraz, na dziś i na jutro potrzebuje powszechnej kodyfikacji prawa pod kątem jego zgodności z normami międzynarodowymi, które uznała. I to we wszystkich dziedzinach. Od szeroko rozumianego prawa wolności obywatelskich, po prawo rodzinne i w tym małżeńskie. Podobnej kodyfikacji wymagają przepisy medyczne. Nie inne problemy czekają kodyfikatorów ekologii i definicji zdrowej żywności. Dosypywanie chemii do produkowanej fabrycznie żywności, a zwłaszcza komponentów, przedłużających czas przechowania w drodze do konsumenta. Czy nawozy sztuczne są nieszkodliwe dla sąsiadów, mieszkających na obrzeżach pól? Jaki powinien być status zamykanych za kilkanaście lat kopalń, odkrywkowych i głębinowych węgla? Czy to planowy rezerwowy teren pod atomowe, „nieaktywne” składowiska? Na ile lat? Czy na ile tysiącleci zostanie skażony teren przez pazerne i pozbawione historycznej odpowiedzialności współczesne pokolenie? Ponownego przeglądu wymagają umowy podpisane przed laty na wydobycie łupków gazowych. Przy wzrastającym deficycie wody samo wydobycie może okazać się technicznie niemożliwe, a wtedy potencjalni eksploatorzy wystąpią z pretensjami o brak przewidywanych zysków. Jak zdewastować własną gospodarkę, coraz częściej piszą autorzy, czerpiąc tysiące /sic!/ przykładów z czasów sławetnej transformacji w Polsce. Niektórzy wręcz piszą rozczulająco o tych wspaniałych lokalach gastronomicznych w dawnych, odrestaurowanych fabrykach. Jednak żadnej refleksji, o braku produkcji własnych. czyli od projektu do efektu samochodach, motocyklach, lodówkach, pralkach, aby nie ciągnąć wyliczanki. Gdzie podziały się znane ongiś na Wschodzie polskie kosmetyki? Robotnicy, po rozpadzie „Solidarności” w zakładach pracy i tworzeniu kilku, czy kilkunastu związków zawodowych z prezesami zatrudnionymi dodatkowo w radach nadzorczych córek spółek na pasku dyrekcji prywatyzowali do samego końca.

Zainteresowanych zachęcam przy okazji do przeczytania dwóch pozycji dr Ryszarda Śłązaka. To „Czarna księga prywatyzacji 1988-1994. Czyli jak likwidowano przemysł”. Wkrótce na rynku wydawniczym pojawi się kontynuacja pt:. : „Samozagłada polskiej gospodarki w latach 1989 -2016”. Bogato ilustrowany zdjęciami zlikwidowanych zakładów pracy oraz zestawieniami likwidowanych fabryk i licznymi tabelami. Niestety. Widoczny przykład dla jednych lekkomyślności restrukturyzatorów, dla innych ich nieudolności. Jednak po przeczytaniu nieodparcie nasuwa się wniosek najbardziej dla wielu oczywisty. To była świadoma próba zniszczenia przemysłu krajowego i zepchnięcie gospodarki Polski do roli rezerwuaru taniej siły roboczej oraz pozbywania się konkurencji ze strony polskiego przemysłu o czyn świadczy zakup a następnie likwidacja takich choćby zakładów jak Elwro, Polkolor. Wprawdzie taką prognozę dla Polski jeszcze na początku lat 70-tych przewidywał jeden z autorów, ówczesny przewodniczący Państwowej Komisji Planowania, tyle, że miał to być wynik niemożności rozbudowania przemysłu przy prognozowanym przyroście naturalnym. Jednak nastąpił spadek populacji, ale niszczenie fabryk z zapałem przeprowadzono. Dziś zbieramy owoce, a raczej odczuwamy ich brak. Zniszczono w dodatku rezerwy i fundusze emerytalne, aby zmniejszyć ukrywaną lukę budżetową i gigantyczne zadłużenie państwa. Nikt nie pilnuje poziomu długu indywidualnego obywateli, co już kilkakrotnie rzutowało na nastrojach społecznych. . Im szybciej nastąpi przywrócenie praworządności, ukrócenie arbitralnych poza parlamentem manipulacji wielkości zadłużenia budżetu kraju, tym mniej szkód już w niedalekiej przyszłości. I do tego, powtarzam, kodyfikacja prawa bezkolizyjnie z prawem unijnym i międzynarodowym, zgodnie z przyjętymi zobowiązaniami. Leży to w powszechnym, bez względu na polityczną barwę, interesie polskich obywateli.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

O polską racje stanu

Następny

Po ratunek do Kas