Jeśli czwarta tarcza antykryzysowa zostanie przyjęta w postaci, o jakiej dowiedziały się media, to mamy do czynienia z kolejnym przerzuceniem ciężaru kryzysu na pracowników.
Rząd nie kryje się nawet specjalnie z tym, że jego celem jest ratowanie firm, a tylko przy okazji – ludzi. Równocześnie organizacje pracodawców nieustannie sugerują mu dalsze „uelastycznianie” (czytaj: demontaż) kodeksu pracy. Do tego w czwartej „tarczy” na razie nie dochodzi, ale zapisów znacząco zabezpieczających pracowników czy bezrobotnych również nie widać.
Związki zawodowe oburza zwłaszcza rozważane odebranie pracownikom możliwości samodzielnego decydowania o terminie wykorzystania zaległego urlopu. To pracodawca miałby zdecydować, kiedy zatrudniane przez niego osoby skorzystają z urlopu.
Nowe prerogatywy pracodawców
Jeśli projekt zostanie przyjęty, pracodawcy będą mogli pomijać postanowienia układów zbiorowych lub regulaminów wynagrodzeń, jeśli te przewidują wyższą wysokość odpisu na zakładowy fundusz socjalny niż wymagane ustawowo minimum. Inne obowiązki związane z prowadzeniem zakładowego funduszu socjalnego również będą mogły zostać anulowane, ale tutaj pracodawca będzie już musiał uzyskać akceptację ze strony związków zawodowych. Dodatkowo tarcza nr 4 narzuca maksymalną wysokość odprawy: dziesięciokrotność pensji minimalnej. Z tym, że większość pracowników i tak nie może liczyć na taką kwotę.
Mamy dość!
OPZZ komentuje projektowane zapisy tarczy bardzo krótko. – Mamy dość antypracowniczych rozwiązań – czytamy na stronie centrali związkowej. OPZZ negatywnie odnosił się również do poprzednich zapisów tarcz, w których deklarowano wsparcie dla pracodawców, a od pracowników żądano zaciskania pasa. Rząd puścił jednak te zastrzeżenia mimo uszu.