Nic tak nie ożywia w Polsce narodowo-katolickiej kampanii wyborczej jak agitacja na grobach.
Pech prześladuje pana prezydenta Dudę od początku jego kampanii wyborczej. Zaczęło się od wyciągniętego w Sejmie palucha pani posłanki Lichockiej. Niby miał jej pomóc ufryzować rzęsę, ale szybko wyrósł na wielki, falliczny symbol pogardy dla wszystkich Polek i Polaków. Nowe logo spasionych już władzą elit ”Prawa i Sprawiedliwości”.
Zaraz potem ujawniła się jego nowa sztabs szefowa pani mecenas Jolanta Turczynowicz – Kieryłło. Miała dodać przysłowiowego zęba kampanii wyborczej robionej przez „tłuste koty” z Kancelarii Prezydenta. Miała być tym narwalem broniącym przyszłość Polski przed hordami obcych. Ale okazała się być kobietą z przeszłością i po licznych politycznych przejściach. Cóż z tego, że potrafi się odgryźć, skoro gryzie niezwykle groteskowo. Powagi swą szczęką prezydenckiej kampanii nie dodaje.
Niestety to dopiero początek rysującej się na horyzoncie przyszłej katastrofy wizerunkowej. Nieuchronnie zbliża się bowiem 10 kwietnia 2020 roku. Okrągła, dziesiąta rocznica katastrofy prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. I osiemdziesiąta rocznica mordu katyńskiego.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to wspaniały, kalendarzowy prezent dla sztabu wyborczego narodowo-katolickiego kandydata, czyli pana prezydenta Dudy też. Bo przecież można by wykorzystać te rocznice narodowych tragedii do zademonstrowania i wzmocnienia narodowo- patriotyczno- katolickiego profilu kandydata.
Urządzić okolicznościowe obchody, odprawić uroczystą mszę w najgodniejszej oprawie, a potem jeszcze może marszo- procesję z pochodniami. Nic tak w Polsce nie ożywia narodowo-katolickiej kampanii wyborczej jak agitacja na grobach bohaterów.
Bez kiełbasy
Niestety w tym roku 10 kwietnia wypada w Wielki Piątek. W katolickiej tradycji to dzień zadumy nad Męką Chrystusa. Jak każdy wie, zaduma nie przystoi kampanii wyborczej. W Polsce wręcz obraża ją. Zatem w piątek dziesiątego kwietnia albo będzie zaduma, albo kampania. Ponieważ prezydencka kampania wyborcza wypada co pięć lat, a Wielki Piątek co rok, nietrudno zgadnąć co sztab wyborczy pana prezydenta wybierze. Niestety to nie jest pierwsza mina czyhająca tego feralnego dnia na pana prezydenta. Jak niektórzy polscy katolicy pamiętają w Wielki Piątek obowiązuje post ścisły. To oznacza, że wtedy każdy, nawet najcieńszy, plasterek kiełbasy, nawet wyborczej, łyknięty przez narodowo- katolickiego Polaka, grozi mu bezwzględnym, wiecznym smażeniem się w piekle. Wiem, bo wychowałem się w świętym mieście Częstochowie.
I tu pani mecenas Jolanta Turczynowicz- Kieryłło ma przysłowiowy orzech do zgryzienia. Jak przeprowadzić kampanię wyborczą w czasie ścisłego postu? Czy ma jakiś sens kampania wyborcza bez kiełbasy wyborczej?
Ale to jeszcze nie koniec zgryzot pani mecenas. W Wielki Piątek kościół katolicki, czyli polski też, nie sprawuje liturgii eucharystycznej, czyli nie odprawia mszy świętych. No i jak wtedy pan prezydent Duda ma prowadzić kampanię wyborczą bez udziału we mszy?
Przecież w czasie jego kampanii dzień bez mszy, to dzień stracony dla wyborczej kampanii.
Dzień na wychodźstwie
Oczywiście dla potrzeb kampanijnych można by te religijne rygory obejść. Nie takie zakazy już obchodzono w polskich kampaniach wyborczych.
Warto przypomnieć, że w Wielki Piątek dopuszcza się jedynie nabożeństwa Drogi Krzyżowej. Można zatem włączyć Drogę Krzyżową do liturgii kampanii wyborczej pana prezydenta i git.
Ale, co od razu zauważy każdy spin doktor i każdy pijarowiec, Droga Krzyżowa jest bardzo skromną wizualnie celebracją. Ona zupełnie nie pasuje do amerykańskiego stylu kampanii wyborczych jaki przyjął teraz sztab wyborczy pana prezydenta Dudy. Do tego full wypasu, do lansu i balansu, zaprezentowanego obficie podczas niedawnej, warszawskiej konwencji pana prezydenta Dudy.
Tradycyjna Droga Krzyżowa to też celebracja bez udziału plutonu biskupów. Bez chórów małolatów, bez pląsów grup chirliderek. Bez dźwięku dzwonków i innych instrumentów muzycznych. Bez gwizdków. Bez pieśni na wejściu. Bez wyreżyserowanych, spontanicznych „Wow”. Bez przygrywania refrenów na organach podczas planowanych przerw na kawę.
Tradycyjna Droga Krzyżowa to tylko słowa, słowa, słowa. Czasem skromna melorecytacja. No i to leżenie krzyżem przed każdym mijanym ołtarzem. Leżenie, które źle się komponuje w telewizyjnej kamerze. Kamera leżenia nie bierze, potwierdzi wam to każdy spin doktor i pijarowiec.
Dodajmy jeszcze, że w Wielki Piątek katoliccy kapłani zakładają czerwone szaty liturgiczne. Tradycyjnie symbolizujące „miłość zwyciężającą na krzyżu”. Czy wyobrażacie sobie pana prezydenta Dudę leżącego krzyżem przed czerwonym?
Żaden ze sztabowych pijarowców pana prezydenta nie pozwoli na takie poniżenie ich kandydata.
Ale nie tylko sam dzień Wielkiego Piątku rzuca cień na kampanijne celebrowanie tych okrągłych rocznic. Problemem sztabowców pana prezydenta jest też miejsce ich celebrowania. Na razie do wyboru mają Polskę, Rosję, Białoruś lub Ukrainę. Wszędzie widzę wizerunkowe miny, straty punktów wyborczego poparcia.
Dlatego trudna decyzja do podjęcia jest. Bólu zębów można od tego dostać.