Larum popłynęło spod szczytu jasnogórskiego. Wacław abepe Depo, jeden z książąt korporacji zwącej się „polskim kościołem katolickim”, alarm ogłosił. Diecezja częstochowska znalazła się na skraju katastrofy. W 180 „parafiach”, czyli podstawowych jednostkach organizacyjnych tej korporacji, na posterunku jest tylko jeden funkcjonariusz. Zwany tradycyjnie „księdzem”.
W 132 pozostałych jest nico lepiej, bo pracuje tam przynajmniej dwójka księży. Dlatego abepe Depo planuje zreformować podległą mu korporację. Małe parafie zostaną połączone w większe.
Reforma Depy zoptymalizuje przede wszystkim koszty utrzymania parafii, pozwoli na lepsze wykorzystanie zasobów kadrowych. Mniej parafii to mniejsza liczba organistów. Pracowników zatrudnianych na umowach śmieciowych lub za płacę minimalną. Dorabiających zwyczajowo przygrywaniem w czasie ślubów i pogrzebów.
Niestety w czasach pandemii liczba ślubów, zwłaszcza wystawnych, gwałtownie zmalała. Co spowodowało spadek zamówień na przygrywki organowe. Po co płacić dla uciechy rodziny, której i tak nigdy się nie zadowoli?
Wzrosła za to liczba pogrzebów, co mogłoby polepszyć los organistów. Ale dziś pogrzeby organizowane są w trybie pandemicznym, z ograniczonym gronem żałobników. I działa taki sam mechanizm rynkowy jak w przypadku ślubów. Czasy są trudne, rodziny zmarłych też optymalizują koszty ceremonii. W Polsce najłatwiej oszczędza się na kulturze.
W efekcie grupa zawodowa organistów radykalizuje się. Podobno wielu z nich w przedwyborczych sondażach wskazuje na Partię „Razem”.
Inaczej jest z księżowskimi gospodyniami. Te zwyczajowo pracują quasi społecznie, zwykle w ramach indywidualnych umów barterowych. Wbrew obiegowym opiniom zjawisko „praca za seks” nie jest tam zjawiskiem powszechnym. Być może dlatego, że większość funkcjonariuszy tej korporacji to osoby o orientacji homoseksualnej, zwykle przyjaźnie i bezinteresownie nastawione do kobiet pracujących.
Jednak łączenie kilku małych parafii w jedną i dużą skutkować może zwolnieniami powstałej tak nadwyżki gospodyń. A także dodatkowymi obciążeniami gospodyń, zobowiązanych do obsługi dużych parafii. To kolejne pole do działania dla lewicy socjalnej.
Reforma abepe Depy sprawiteż, że wiele obcych budynków kościelnych będzie rzadziej wykorzystanych, a niektóre okażą się zbędne. Koszty ich utrzymania mogą być zbyt wysokie. Wyższe niż zyski korporacji z ogromnego, posiadanego majątku. Nawet coroczne miliardowe dopłaty z Unii Europejskiej do kościelnych ziemskich latyfundiów mogą nie starczać na stale rosnące wydatki.
Dlatego część dotychczasowych budynków kościołów zapewne zmieni swe funkcje. Przestaną być domami modlitw, chrzcin, ślubów i pogrzebów. Staną się Instytutami Myśli Jana Pawła II-go, placówkami muzealnymi, filiami Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Finansowanymi rzecz jasna z budżetu państwa polskiego. Znane z zachodniej Europy przypadki sprzedaży budynków kościołów i zamiany ich w instytucje kultury lub szołbiznesu w Polsce raczej się nie wydarzą.
„Kadry decydują o wszystkim”, mawiał kiedyś Józef /Stalin, diakon kościoła prawosławnego w młodości. Abepe Depo zgadza się z klasykiem zamordystycznego zarządzania i też ten problem wskazuje jak główny powód swych reform.
Otóż polski kościół kat. dołączył do grona korporacji, których działalność ograniczają braki kadrowe. Zwyczajnie brak mu ludzi do pracy. Dowodem tego są jednoosobowe parafie, gdzie byle choroba księdza paraliżuje całą działalność.
Zasoby kadrowe kościoła są płytkie i bez nadziei na szybką poprawę.Świadczą o tym gołe liczby. W 2020 roku zmarło 21 księży z częstochowskiej diecezji. W podległym jej seminarium, miejscu szkolenia nowych funkcjonariuszy, uczy się 23 kleryków. Niestety nauka trwa cztery lata i tylko czwórka z nich może rozpocząć pracę w tym roku.
Dodatkowo, o czym abepe Depo nie wspomniał, w korporacji kościelnej widać poważne zachwianie w proporcjach pracujących. Więcej jest celebrujących na górze hierarchów niż pracujących na dole proboszczów i wikarych.
Niepokojąco też rosną różnice w ich płacach i warunkach życia. Hierarchowie mieszkają w pałacach, poruszają się limuzynami. Stać ich na pijaństwa i seksualne orgie. Proboszczowie i wikariusze zdani są na internetowe rozrywki i łaskę wiernych.
A grono wiernych gwałtownie maleje. Nie tylko z powodów i rygorów pandemicznych. Wielu dotychczasowych klientów tej, świadczącej usługi zbawienia wiecznego, korporacji woli komunikować się z bogiem bez pośrednika. Kosztownego, kłopotliwego i jednoznacznie zdefiniowanego politycznie.
Słuchając raportu abepe Depo możemy zrozumieć też dlaczego polski kościół kat. tak silnie broni swych pedofilii .Gdyby państwowe organy śledcze i prokuratorskie uczciwie walczyłyby z kościelną pedofilią, to abepe Depo musiałby zlikwidować zapewne jedną trzecią ze swych parafii.
Każda inna korporacja w przypadkach takiego głodu pracowników skorzystałaby z migrantów. Jednak abepe Depo nie zatrudni Ukrainek jak podobni mu prezesi. Mógłby sięgnąć po księży z Azji albo Afryki. Ale „ciapaty” lub czarnoskóry ksiądz kłóciłby się z narodowo- katolicką wizją PiS popieraną przez kościół abepe Depo.
Zatem pozostają mu w odwodzie jedynie Wojska Obrony Terytorialnej. Niechże pan minister Błaszczak powoła ich do obrony Jasnej Góry. Ubierze w sutanny i komże. Zresztą wielu z nich do mszy już służyło, poradzą sobie. I tak kościół PiS znów zwycięży!
Poza tym w Polsce tragiczne żniwno zbierała zaraza. Pan prezydent Duda spędzał radośnie czas na stokach narciarskich. Rządząca prawica od rana do nocy żarła się ze sobą. A władze Instytutu Pamięci Narodowej mianowało niedawnego neofaszystę na dyrektora swego wrocławskiego oddziału.
Na Polskę spadły dwie katastrofy. Zaraza i rządy PiS. Fatalne rządy PiS czynią życie w czasach zarazy jeszcze bardziej nieznośnym.