Wielkim sukcesem Lewicy w sprawie Funduszu Odbudowy nie są wcale jakieś konkretne kwestie ugrane w rozmowach z PiS-em. Najbardziej liczy się to, że bodaj pierwszy raz po 1989 roku lewica wreszcie zdecydowała się działać po swojemu i wbrew woli Wyborczej oraz liberalnych środowisk.
Wypada bowiem powiedzieć uczciwie – w „szóstce” Lewicy nie ma postulatów przełomowych. W takich sytuacjach, jak moment, gdy rząd desperacko potrzebuje głosów, walczy się o poważne rzeczy, a nie o dotacje dla firm i zero dla pracowników. Czyli o coś, co znamy już bardzo dobrze.
Lewica powinna warunkować swe wsparcie podniesieniem nakładów na zdrowie do przynajmniej 8 proc. PKB, żeby tym samym zatrzymać rzeź ludzi chorych w Polsce i pozbawionych opieki. A tak można powiedzieć, że merytorycznie zwycięstwo jest prawie żadne. PiS te wszystkie rzeczy i tak będzie mógł przeinaczyć po swojemu, bo nie są odpowiednio doprecyzowane.
A jednak piszę – negocjacje i ich wynik to historyczna odwaga. Przez bardzo długie lata i wręcz dekady, to ciągłe podlizywanie się Michnikowi i spółce
było jedynym pomysłem lewicowego kierownictwa na robienie polityki, aż oczywiście okazało się, że GW jednak woli Tuska, a nie Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego.
Teraz trzeba pójść krok dalej. Odciąć się od liberalizmu ekonomicznego na dobre, zerwać z kopiowaniem liberalnej polityki zagranicznej i proszeniem się o amerykańskie bazy, a także wrócić do samych podstaw, czyli do
krytyki systemu kapitalistycznego.
KO dobrze wie, że politycznie bliżej jej do Konfederacji niż do Lewicy… Ale jej elektorat wciąż jeszcze nie wie, że głosuje na korwinizm w wersji light, zasługuje też na lepszą ofertę i to są całe procenty wyborców do odbicia pseudoliberałom.
Po odrzuceniu kandydatury Piotra Ikonowicza jest przecież oczywiste, że KO z lewicą nie chce mieć nic wspólnego i walczy z nią na śmierć i życie.
Polscy liberałowie prędzej umrą niż zejdą na ziemię z neoliberalnego piekła.
Lewica ma z nimi wspólnego mniej więcej tyle samo, co z PiS-em. Zresztą nie kto inny, jak poseł Nitras zapowiadał przecież wprost, że KO zrobi rząd z Konfederacją, która wtedy zajmie się Lewicą.
Dużo mówi się o pożeraniu przystawek przez PiS, ale dokładnie to samo od lat robi PO, która nie ma politycznej przyszłości jeśli poza nią wyrośnie inna alternatywa dla PiS-u. Bo jest to partia żadna, przestarzała gospodarczo i wcale ideowa. Ich walka o „jednoczenie się w wojnie z rządem”, to tylko zasłona dymna na próby upupienia wszystkich politycznych alternatyw.