Gdańsk, poniedziałkowe, ciepłe i słoneczne popołudnie 19 lipca, nieco po godzinie szesnastej.
Po całym dniu spacerowania i jeżdżenia po Trójmieście, wlokę się w stronę Długiego Targu i pomnika Neptuna, by zobaczyć zapowiedziane zgromadzenie z udziałem Donalda Tuska. Po trosze, by popatrzeć, ale też, by trochę pobudzić leniwą krew w wiecowej atmosferze, w której bywa czasem coś elektryzującego, a i zdarza się, że można natknąć się na jakąś ciekawą nawalankę między przedstawicielami dwóch plemion – Polski PiS i Polski-antypis. Po niedawnej publicznej pyskówce pani marszałek Sejmu Witek z „totalną opozycją” uliczną, która „rząd atakuje ale wszelkie świadczenia bierze”, nie można było tego wykluczyć.
Hajda pod Neptuna
Nawet gdybym nie miał zielonego pojęcia, że szykuje się ten wiec, to i tak kierujący ruchem strażnicy miejscy zwiastują, że coś się w okolicy dzieje lub dziać będzie. Choć dzień powszedni, to – jak to wakacyjną porą – Starówka jest zatłoczona. Wchodzę w ulicę Długą i zmierzam w stronę Neptuna. Z oddali widzę podest pełen fotoreporterów. Słyszę też głos dwojga przemawiających. Po chwili rozpoznaję posłów Wielichowską i Myrchę, którzy pełnią rolę supportu przed wystąpieniem Tuska, naprzemiennie podkręcając atmosferę demokracjotwórczymi i państwowotwórczymi okrzykami, a co pewien czas przypominają, że „godzina zero” się zbliża i niebawem pojawi się Donald Tusk (wow!). Ich narrację urozmaicają puszczane z głośnika kawałki znanych utworów muzycznych („Wolność, kocham i rozumiem…”, „Chciałbym być sobą” itp.). Tłum koncentrujący się wokół podium jest spory i z minuty na minutę gęstniejący, ale w luźnej atmosferze wakacyjnego popołudnia nie jest tak łatwo odróżnić tych, którzy przyszli na wiec, od przypadkowych spacerowiczów, turystów, gapiów itp. Na pewno na zgromadzenie przyszli ci (a jest ich dużo), którzy trzymają w dłoniach kartki zadrukowane znanym hasłem: „TVP łże” lub tabliczki z emblematami unijno-KOalicyjnymi Przez moment błyska mi w oddali łysina Borysa Budki, widzę Jarosława Wałęsę i kilkoro innych parlamentarzystów. W tłumie widać też flagi unijne, Pomorza z czarnym gryfem na żółtym tle, a także emblematy KOD. Gdybym był – jak nie jestem – propagandystą TVPiS zauważyłbym, że średnia wieku zgromadzonych jest bliższa średniej niż niskiej. Mnóstwo osób zajmuje ogródki dwóch pobliskich, sąsiadujących z Dworem Artusa lokali. Pod jedną z kamienic grupa osób trzyma obszerny baner z wizerunkami psów i pytaniem: „Czy upomni się Pan o prawa zwierząt”. Rozglądam się, czy są hasła antytuskowe? Haseł antytuskowych nie zauważyłem, choć rozglądałem się intensywnie.
Policjanci jak trusie
Staję kilkanaście metrów od podestu, jakieś dwa metry za dwoma policjantami, ale poza tym policji – przynajmniej umundurowanej – jest jak na lekarstwo. W zasadzie nikt na nich nie zwraca uwagi, poza tym że zauważam mężczyznę w średnim wieku, który podchodzi do jednego z nich, otaksowuje go prowokacyjnie z góry na dół dość nieprzyjaznym wzrokiem i spoglądając mu w oczy rzuca pytanie: „Co, nie ma kobiet do bicia?”. Policjant nie reaguje na zaczepkę i w ogóle ta „nieobecność” policji robi na mnie osobliwe, dziwne wrażenie, jakby nawet zaskakujące po tylu miesiącach doświadczeń z brutalnym pacyfikowaniem najspokojniejszych nawet, jednoosobowych protestów, z byle powodu lub bez powodu. W tym przyjaznym Tuskowi i opozycji, a więc z definicji antypisowskim tłumie, po raz pierwszy od dawna widzę policjantów spokojnych jak trusie, bez postawy wojowniczej i właściwie bezbronnych w tej w gęstej ciżbie, która nienawidzi ich mocodawców.
TVPiS łże
Dochodzi godzina siedemnasta. Tusk, w niebieskiej koszuli, bez marynarki, pojawia się punktualnie (punktualność jest uprzejmością królów) na podium, w asyście grona młodych ludzi z flagami unijnymi i biało-czerwonymi. Jego wejściu towarzyszą dźwięki jakiegoś innego klasycznego hitu muzycznego, ale nie zapamiętałem którego. Tusk zaczyna przemawiać, a ja staram się zachować równowagę między słuchaniem przemówienia a obserwacją tego co dzieje się wokół, jednak z akcentem położonym na ten drugi wymiar rzeczywistości. Od czasu do czasu, w trakcie przemówienia, słychać krótkie skandowanie: „Donald Tusk! Donald Tusk!”. Szczególnie jednak nastawiam uszy, aby wychwycić jakieś okrzyki wrogie Tuskowi. Ale nic. Ani plakatów, ani okrzyków. Raz tylko zauważam mężczyznę, który kilkakrotnie, z przerwami, niezbyt silnym głosem wykrzykuje: „Tusk hańba”. Po drugim czy trzecim takim okrzyku, kilka osób kieruje na niego swoją uwagę, coś do niego mówią, po czym mężczyzna spokojnie, w milczeniu odchodzi. Jednocześnie słucham przemówienia Tuska i odnotowuję w pamięci, że największy aplauz i oklaski wywołują jego słowa o „ruskim ładzie PiS” oraz o „upadku Kościoła, który PiS sprowadził do roli sojuszniczej partii politycznej”, o odejściu młodzieży od kościoła, a także, gdy wzywa „pana Kaczyńskiego”, by „wyszedł z jaskini” i stanął z nim do pojedynku „na ubitej ziemi”. Salwy śmiechu wywołują kąśliwe uwagi Tuska o prezesie PiS, „nieszczęsnym ministrze” Dworczyku, „cnotach niewieścich”. Kończy się przemówienie i zgromadzenie. Ludzie zaczynają się powoli rozchodzić, tylko wokół Tuska zgromadził się gęsty tłumek. „Pstryki” zdjęć z komórek i smartfonów, autografy. Nie mam dobrego oka do szacowania liczebności zgromadzeń, ale jeśli zsumować liczbę ewidentnych uczestników wiecu z publicznością luźniej zgromadzoną wokół, to było tego … ze dwa tysiące, co zresztą widać na ujęciach z drona. TVPiS podała, że na wiecu była garstka osób. To jest naprawdę świetna telewizja. Najświetniejsza w łgarstwach bez cienia żenady.