7 listopada 2024

loader

Jestem z Sylwią Spurek

Potraktowanie obrazka z krowami w pasiakach jako przejawu antysemityzmu jest ogromnym błędem. To metafora cierpienia, które sięga poza granicę, poza narodowość, ba! poza gatunek.

Europosłanka Wiosny została zlinczowana w social mediach po tym, jak udostępniła grafikę Jo Frederiks, którą wcześniej opublikowała na swoim profilu Fundacja Viva!. Obrazek przedstawia trzy krowy w pasiakach i z żółtymi gwiazdami sześcioramiennymi, skutymi łańcuchem, na tle zakrwawionych ścian – prawdopodobnie rzeźni. Spurek podpisała go następująco: „Jo Frederiks daje do myślenia, otwiera oczy na to, jak traktujemy zwierzęta. Ten obraz przypomniała Fundacja Viva! i dobrze, bo czas na poważną dyskusję o traktowaniu zwierząt, o warunkach, w jakich żyją, o tym, jak je zabijamy. Czy to jest humanitarne? Czy to nadal rolnictwo?”.

Czy to antysemityzm?

Internet zawrzał. Oburzyli się prawicowi publicyści, pisząc, że Spurek kompromituje Polskę i sieje antysemityzm, rolnicy, broniący chowu przemysłowego, ludzie powiązani z branżą mięsną oraz futrzarską – nic dziwnego, przecież im zależy na tym, by społeczeństwo widziało w zwierzętach wyłącznie produkt, bez uczuć i praw. Nie da się bezkarnie eksploatować „kogoś”, jedynie „coś”. Choć zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt, jesteśmy im winni poszanowanie, ochronę i opiekę.
Jonny Daniels, założyciel żydowskiej fundacji From the Depths, także poczuł się urażony metaforycznym obrazem i oznajmił, że jest to odrażające. Że europosłance nie przystoi porównywanie 6 mln ofiar Holocaustu do krów w pasiakach. I że oburzyło go to do tego stopnia, że zamierza osobiście złożyć na Spurek skargę do Komisji Europejskiej. Oliwy do ognia dolał z pewnością fakt, że kontrowersyjny post został opublikowany na kilka dni przed obchodami 75. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz.

Niewygodna prawda?

Należy się zastanowić, co właściwie jest oburzającego w tym obrazie? Może niewygodna prawda, której wciąż staramy się nie dostrzegać?
Co roku na świecie jest zabijanych około 70 miliardów zwierząt, z czego 50 miliardów – na mięso i skóry. To ogromna skala, a warunki hodowli przemysłowych – niezależnie od tego, jak próbują je w mediach wychwalać hodowcy – koszmarne. Krowy, będące zwierzętami niezwykle społecznymi, przyjaznymi i inteligentnymi, są sztucznie zapładniane, po porodzie szybko izolowane od swojego dziecka, okradane z mleka i tak w kółko, dopóki się nie „zużyją” – wtedy trafiają do rzeźni. Czy doprawdy nie widzimy podobieństwa w całkowicie odhumanizowanym podejściu, jakie ma społeczeństwo w stosunku do tych zwierząt, a horrorem, jaki zgotowali Żydom naziści, uznając ich za podludzi i usiłujących obedrzeć ich z godności i człowieczeństwa?

Niemiecki filozof pochodzenia żydowskiego Theodore Adorno w swoim dziele „Minima Moralia” napisał: „O możliwości pogromu przesądza chwila, gdy oko śmiertelnie zranionego zwierzęcia kieruje się na człowieka. Upór, z jakim człowiek odtrąca to spojrzenie – »przecież to tylko zwierzę« – powtarza się niepowstrzymanie w okrucieństwie wobec ludzi, kiedy to sprawcy wciąż na nowo muszą utwierdzać się w przekonaniu, że to »tylko zwierzę«, bo już gdy chodziło o zwierzę, nie byli tego całkiem pewni”. Myśl Adorno uprościł w książce „Wieczna Treblinka” Charles Patterson, pisząc: „Auschwitz zaczyna się wszędzie tam, gdzie ktoś patrzy na rzeźnię i myśli: to tylko zwierzęta”. Holocaust był koszmarem, który nigdy nie powinien był się wydarzyć. Czy możemy z pełną odpowiedzialnością przyznać, że życie zwierząt hodowlanych, którego je pozbawiamy dla własnych zachcianek, jest lepsze?

Bólowi ofiar Holocaustu nikt nie usiłuje zaprzeczać ani go umniejszać, ale warto zauważyć, że nie mają monopolu na cierpienie. Ich koszmar przeminął, choć ze wspomnieniami będą się mierzyć już zawsze. Rzeź zwierząt trwa i wciąż ogromna część społeczeństwa nie widzi w niej nic nagannego etycznie. Potraktowanie obrazka z krowami w pasiakach jako przejawu antysemityzmu jest błędem i świadczy o braku refleksji. To metafora cierpienia, które sięga poza granicę, poza narodowość, ba! Poza gatunek. Jasne, że łatwiej jest się oburzyć i obrzucić błotem osobę, która nas skłania do myślenia, niż przyznać się do tego, że płacimy za czyjeś cierpienie, bo szkoda nam się rozstać z mięsem, mlekiem czy skórą.

Sylwia Spurek chciała doprowadzić do debaty na temat praw zwierząt i mam nadzieję, że jej się uda.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Więcej posad dla kolegów

Następny

„Sukces” polskich developerów

Zostaw komentarz